No oczywiście – wolna Polska, a ja z legionellą. Ładnie się zapowiada! Chociaż może właśnie – co najgorsze, to na początku, a później już z górki. No zobaczymy.
W każdym razie – pierwszy raz w tym roku na wakacjach było ZA GORĄCO. W związku z czym mój mąż szafował klimatyzacją w domu (i zagrodzie) i samochodzie, a ja klimatyzacji nie cierpię. Jak widać – z wzajemnością. Od połowy tygodnia byłam jakaś lekko nieswoja, a na sam koniec TAK mi przywaliło, z gorączką włącznie, że modliłam się, żeby do samolotu mnie wpuścili. Lot przeżyłam wyłącznie dzięki cukierkom Halls o smakach limonka oraz miód i cytryna.
Klimatyzacja to wymysł Szatana i koncernów farmaceutycznych, oświadczam niniejszym (zresztą było w „Przejrzeć Harry’ego” – oczywiście, że w piekle mają klimatyzację).
I nadal kaszlę i mam cement w czaszce, ale i tak oddycha mi się lepiej, niż przez ostatnie osiem lat. Coś niesamowitego. Aż się popłakałam troszeczkę – jak Emma Thompson w „Rozważnej i romantycznej”, kiedy się dowiedziała, że Hugh Grant się nie ożenił.
Jeśli ktoś szuka książki na plażę, to polecam „Co by pan zrobił na moim miejscu?” – przypadki niemieckiego neurochirurga. Bardzo obrazowe opisy wielogodzinnych operacji, ze szczegółami, co się robi jakim narzędziem, a już operacje z wybudzeniem to chyba najstraszliwszy horror, jaki ostatnio czytałam. Przeplatane urokliwymi stwierdzeniami w stylu „Przed zamknięciem wypełniliśmy miejsce po guzie, wielkości mniej więcej mandarynki, solą fizjologiczną”.
Ja wiem, że musimy wszyscy stać się lepszymi ludźmi i w ogóle, ale mogę jeszcze przez jakiś czas używać określenia „te kurwy dworcowe”? Bo trauma nie puszcza tak od razu.
PS. Będąc u Zebry, Mangusta się zbiesiła i nie chce sikać w ogródku. Muszę gada od nowa uczyć.
och tak, ja też odetchnęłam głębiej. Ale denerwuję się nadal, bo nie wiem, co te dziady jeszcze mogą wymyślić. Bo podobno wielki strateg ma plan!
Ciekawe, że wszyscy to tak odbieramy. Najczęściej widzę i sama mówię, że wreszcie oddycham 🙂
Wpływ wyników wyborów na dotlenienie ciała; ciekawe, co by na to pan neurochirurg. A na plaże wolę spokojne książki w stylu “Trupiej farmy” Bassa, tam nie ma obaw, że się ktoś nieoczekiwanie wybudzi z narkozy!