O RETROGRADACJI NEPTUNA, DLA ODMIANY

Niewykluczone, że odbędzie się morderstwo („A Murder Is Announced”) spowodowane różnicą poziomów zadowolenia z życia. Jest bowiem taki jeden szpak, który ma NIEZWYKLE wysoki poziom zadowolenia i ogłasza go drąc się na całą okolicę. No i niechby się darł, ale on najbardziej lubi drzeć mordę siedząc na antenie u sąsiada i cała ta jego oda do radości trafia PROŚCIUTKO w nasze otwarte okno sypialni. Aha – i nie bez znaczenia jest, że zaczyna o trzeciej rano.

O TRZECIEJ RANO. CODZIENNIE.

Nasze zadowolenie o trzeciej rano jest znacząco niższe i N. na zmianę chce go zastrzelić albo udusić, a ja – niby pacyfistka kochająca przyrodę – ale jakoś nie mam argumentów. Chociaż ostatnio wynosiłam pająka z wanny, zaznaczam (spierdzielił mi z szufelki i NIE WIEM, gdzie obecnie się znajduje) (co też nie poprawia mi samopoczucia).

A Szpilmanowa wystawia mnie na próbę albo nie wiem, o co jej chodzi – w weekend rąbnęła mi „MASH” na DVD. MIałam ogromną ochotę na wieczorny seans i przeryłam po kilka razy wszystkie półki i stosy z filmami – nie ma. NIE MA! No więc stanęłam na środku pokoju i powiedziałam NA GŁOS, że okej, jak się nie znajdzie, to trudno – odkupię sobie, ale NIE BĘDĘ ZADOWOLONA. Następnego dnia rano podchodzę do półki i co? Oczywiście, leży pierwszy z brzegu. A na pewno go tam nie było, sześć razy sprawdzałam albo i więcej. Dało mi to do myślenia – jak widać, z duchem można się dogadać (ale nie wiem, czy chcę żeby mi się to częściej przytrafiało). Oczywiście obejrzeliśmy – nie wiem, który raz, ale DOPIERO TERAZ zauważyłam, że Sokole Oko miał w tym filmie psa! Takiego małego rudego włochacza, którego zostawił Traperowi, jak odjeżdżał.

Ponieważ wszędzie trąbią, że czeka nas powrót zarazy i apokalipsa, a w Bałtyku panoszy się mięsożerna bakteria, to może pooglądam sobie niezobowiązująco sandałki Tropeziennes z tegorocznej kolekcji (oczywiście przecenione, jeszcze całkiem nie zwariowałam). 

Aha, jako że mamy LATO – to ciągle leje, w dzień i w nocy (wiadomo – jak jest lato, to musi padać), w związku z czym roślinki się trochę wściekły z rośnięciem. Na przykład rozchodniaczki (jak je nazwał N.). Miałam nadzieję na niewielką, stabilną kompozycję doniczkową, a one się mnożą jak Obcy w tunelach, a jeden wypuścił taką szyję, która podwaja swoją długość każdej doby. NIe wiem, co chce przez to powiedzieć.  Zuzanka mówi, żeby im nie dawać tyle miejsca – jak są ściśnięte, to podobno nie rosną jak porąbane. Na pewno nie można ich wypuścić z doniczki, bo jak się wyrwą na wolność, to nas zeżrą.

PS. Dziś mam Neptuna w retrogradacji, co ma mnie wprawiać w melancholijny nastrój. ORAZ – mam wplatać do diety zupy, a ja nie przepadam za zupami! Od zup w diecie się zrobię zdecydowanie bardziej melancholijna, niż od Neptuna.

21 Replies to “O RETROGRADACJI NEPTUNA, DLA ODMIANY”

    • Otóż mamy bardzo blisko do składu donic i N. uwielbia tam bywać.
      Faktycznie mają piękne, oryginalne donice i niedrogo. W rezultacie cały taras i pół ogródka mamy zastawione donicami i co tam N. w nich zasadzi.
      Ja się za to nie biorę, bo mi jakoś te roślinki… ekhm, umierają. No nie mam ręki.

      • A Wy tak co roku wsadzacie te roślinki do donici obsypujecie muszelkami?? Przepięknie to wygląda! Aż mi się zachciało zrobić. Ale trochę mnie przeraża, że na jeden sezon, a potem trzeba to sprzątać i za rok od nowa…

        • Część donic zimuje w domu (musiałam obstalować metalowy kwietnik, bo nie było ich gdzie stawiać, mamy mało parapetów) – np. ta na pewno będzie zabrana do domu.
          Te jednoroczne po prostu jesienią przekwitają, ale czasem na wiosnę się okazuje, że część przezimowała – np. niektóre trawy, albo miniaturowe różyczki za kilka groszy z Biedronki – w tym roku są ładniejsze niż w zeszłym! N. zbiera doniczki w jednym miejscu i przykrywa geowłókniną i na wiosnę się robi inwentaryzację.
          A taki bukszpan – spokojnie w donicy zimuje.

    • O, to u mnie przy łóżku stoi spryskiwacz z wodą. Wykorzystuję go, gdy koty przychodzą np. o 3-4 rano i coś drapią w naszej sypialni. Obecnie już nie muszę pryskać, tylko prawie przez sen sięgam i pompuję. Zanim zassie wodę to kotów już nie ma 😉

    • Nooo, ja bym musiała mieć gaśnicę! Bo do sąsiada dachu jest kawałek, ale on się NAPRAWDĘ głośno drze.
      Wieczorem, jak siedzi na drzewie i śpiewa na całą okolicę, to jest nawet urocze. Ale o trzeciej rano NIESTETY NIE.

  1. I od razu mam przed oczami scenę z Przyjaciół, jak Phoebe zamieszkała z tym policjantem, pierwszy poranek, oni przytuleni w łóżku, za oknem śpiewa ptak… Mam nadzieje, że wasz drąży ryja koleżka tak nie skończy😁

    • Może być, bo one mi się mylą.
      Niby jak oglądam w internecie to JUŻ NA PEWNO wiem czym się różnią, ale na trawniku czy na antenie wyglądają tak samo.

  2. a ja wciaz ptakom wode dolewam do miski – susza – zapowiadali deszcze ale jak zaliczyc do deszczow to cos co sekunde popadalo? goraco

    • U nas na szczęście leje prawie codziennie, bo już wszystko by padło.
      Tylko Szczypawka nie jest zadowolona, jak wraca z sikania z mokrym podwoziem (ale wyciera o MÓJ kocyk i gra gitara).

  3. Ja też kocham MASHA miłością wielka i dozgonną, a najbardziej, jak grali w karty i podstępem zdzierali z siebie nawzajem DEZABIL. Kocham 😁
    A na rosnące bez umiaru polecam “Adela nie jadła jeszcze kolacji”

    • Tego nie wiem, ale były w oryginalnej doniczce z kwiaciarni, więc przy przesadzaniu zostały przesypane. Dekoracje też (no chyba nie sądzisz, że sama bym wymyśliła ten dzbanuszek i muszelki).
      To jest jak z tym dziedziczeniem przepisów po mamie i babci, co nie wiadomo skąd i dlaczego się wzięło (a potem się okazuje, że prababcia miała za mały garnek).
      Poza tym ładnie wyglądają i już!

      • A ja myślałam że sama wymyśliłaś i nawet w związku z tym dylematy miałam jak w komentarzu powyżej 😁 Cóż, te pytania co z tym zrobić po lecie nadal mnie dręczą, haha.. Ale chyba zrobię sobie mimo wszystko.

  4. To są rojniki, nie rozchodniki. A ta szyja to będzie kwiat, po przekwitnięciu uschnie i odpadnie 🙂 Ale najpierw ładnie powygląda.

    • Na razie się wygina, a N. go podpiera patykami.
      Ja wiem, że rojniki, ale “ROZCHODNIACZKI” ładnie brzmi. Tak swojsko 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*