O TYM, ŻE MARZNĘ, CZYLI ZUPEŁNIE NIC NOWEGO

Od kilku dni mam pełzającą hipotermię – któregoś wieczoru siedziałam w czterech warstwach dresów, dwóch parach skarpetek i kapciach na futrze i NADAL było mi zimno. Jak nic dziś na weselu dorobię się suchot, zapalenia płuc i sczeznę jak Stefcia Rudecka (albo ta z „Wrzosu”). 

(Przypomniało mi się jak kiedyś na weselu oblali mnie rosołem, a miałam jasną kieckę, i po wyschnięciu W OGÓLE nie było żadnego śladu – kucharka powinna ze wstydu rzucić się w czeluść pieca chlebowego) (bo ja i wesela to NIE PO RO ZU MIE NIE, ale mi się nie chce, aaaaaa!…).

A jeszcze na dodatek pancio zostawił nas w tygodniu same na noc i piesek OCZYWIŚCIE musiał koniecznie o północy kupę. Koniecznie o północy! A pancio przywiózł na pocieszenie butlę burcaka, bo grasował w Czechach. Nie lubię za bardzo burcaka (ale wypiłam, no bo co). Powiedział, że w Czechach żałoba narodowa – każda rozmowa się zaczynała od tego, że Karel Gott nie żyje. No ba. Karel Gott to jednocześnie czeski Elvis Presley i dama z łasiczką, całkowicie ich rozumiem.

Oho, zaczyna się – znowu sikorki tłuką w okno. Czego one ode mnie chcą? Na pewno powiedzieć, że jestem za gruba. No trudno, chudsza nie będę – podobno ludziom wydzielają się endorfiny podczas ruchu i uprawiania sportu, mi nie. Moje endorfiny powstają podczas leżenia na kanapie pod kocem, kupowania książek oraz w tapas barach. I handluj z tym, sikorko.

PS. Kolano nadal fioletowe i chodzę jak koń Karino.

3 Replies to “O TYM, ŻE MARZNĘ, CZYLI ZUPEŁNIE NIC NOWEGO”

  1. Nie chcę Cię straszyć, ale we wczesnych latach 90-tych mój tata uderzył nogą w otwartą szufladę biurka- łąkątka padła. Potem na krótko sama się naprawiła jako skutek uboczny wypadku samochodowego, ale lekkie uderzenie w drzwi kilka lat później już na stałe ją wykończyło i ostatecznie operacyjnie trzeba było ja usunąć. Wyciągnęłam z tej historii morał taki, że łąkątka to bardzo wrażliwe ustrojstwo i łatwo ją wykończyć banalnym urazem.

  2. Polecam książki Mariusza Szczygła o Czechach, w jednej pieknie opisał Gotta.
    W ogole polecam jego książki.
    Nie żebym namawiała cię do złego, ale nalewka z kwiarltu czarnego bzu świetnie komponuje sie z jesienią, kocykiem i dobra książka 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*