O RAJSTOPACH… ZASADNICZO

Po pierwsze – mam doła, jak zwykle co roku o tej porze, oczywiście przez palce mi nie przejdzie prawdziwy powód, więc ustalmy, że mam doła bo mi zimno w stopy od rana do wieczora. No.

Po drugie – na dodatek do doła muszę kupić cienkie rajstopy na wesele, pierwszy raz od nie pamiętam jak dawna! Niestety, nie jestem pancerną celebrytką odporną na mróz i słotę i raczej nie dam rady  w październiku świecić gołymi nogami wymalowanymi na brązowo. KIEDYŚ cienkie rajstopy to była moja CODZIENNOŚĆ – wiem, to straszne. No w każdym razie byłam oblatana w denach i kolorach, a teraz chciałam kupić przez internet, ale wszystkie wydają mi się ŻÓŁTE. A jeszcze jak trafię na świecące… Więc po prostu muszę się wybrać do sklepu istniejącego fizycznie z towarem na półkach. A tak się cieszyłam, że cienkie rajstopy należą już do przeszłości!

Nawet zakończenie bajek bym zmieniła. Po „I żyli długo i szczęśliwie” dopisałabym „i królewna już nigdy nie musiała nosić cienkich rajstop. Królewicz też nie. No chyba, że akurat miał ochotę – to wtedy mógł, bo na tym polegają prawa człowieka i równouprawnienie”.

Gdybym kogoś w najbliższych dniach zablokowała na fejsbuku, to dlatego, że napisał zbyt radosnego i pozytywnego posta afirmującego pozytywne myślenie. Żeby nie było, że nie ostrzegałam.

12 Replies to “O RAJSTOPACH… ZASADNICZO”

  1. kocham rajstopy, grube, czarne z mieciutkiej mikrofibry <3
    wsadzasz na dupę, brzuch przypłaszczają, likwidują fałdy, czujesz się jak w dresie, na to wygodna dresowa kiecka i wygląda się prawie jak księżniczka – za te rajstopy kocham jesień i zimę. Latem nie lubię świecić białymi łydkami, po prostu mi się nie podoba, a nie lubię się opalać ani nosić spodni…

  2. Boszszszsz jak dobrze że nie tylko ja tak mam. NIE CIERPIĘ rajtek i noszę od wielkiego dzwonu. Powaga, wesele, nie wiem mega uroczystość, tudzież wręczenie Oscarów ;))) Jedynie również CZASEM lubię ubrać jesienią kolorowe,ładne takie grubsze oczywiście, ale i to jest świętem. Generalnie chodziłabym cały rok z gołymi nogyma i w sandałach…Cóż.

  3. Rajstopy firmy Merlin. Nosze duzo i czesto (w Glasgow pogoda jest permanentnie listopadowa niezaleznie od pory roku). Sa naprawde dobre a ta gorna czesc plasuje sie idealnie w pasie (jestem niska, wiec poki bylam szczupla musialam zawijac, a z wiekiem i przyrostem zaczely sie zwijac same) i nie robi ze mnie figurki Michelina. W dotyku jak jedwab (tak, wiem, ze brzmi jak oksymoron). Ja mialam 8 den.

  4. Nie przeszkadzaja mi rajstopy, zwlaszcza ta lydkowa czesc bo gorna, majtkowa potrafi sie albo obsuwac albo wrzynac albo cos….
    Uwazam ze w pewnych okolicznosciach to sa wrecz nieodzowna czescia kreacji, ze gole nogi by nie “uszly”.
    A te jesienno/zimowe rajstopy, o pieknych kolorach i wzorach to wrecz podziwiam bo cudnie wygladaja w zestawieniu z botkami, kozakami czy polbutami, ladnym paskiem, beretem czy innym nakryciem glowy, torebka……Obecne mlode dziwczyny maja prawdziwy raj z mozliwosciami.
    Napewno zrobisz dobra decyzje i bedziesz sie dobrze czula na weselu czego zycze.

  5. Też idę na wesele. Kupiłam na tę okoliczność majtki wyszczuplające. I co? Jak już “to” na siebie wsadziłam, wyglądałam, jakbym miała trzy pary piersi!!! Jedne własne, drugie pod tymi własnymi, a trzecia para umiejscowiła się na plecach. Zakupu dokonałam zgodnie z zaleceniami Sprzedającego- rozmiar swój, nie jakiś tam zaniżony, albo coś.
    No i…. odesłałam produkt,(mam ochotę napisać ~gówno~ , ale nie wiem, czy wypada).
    Pomijając wszystko, bo może winna jest moja nieszczupła z natury figura- te gaciory zrobione są z czegoś niby rycerska zbroja, tak tak, średniowieczna.
    Gdybym jednak zawzięła się, i w tych majtach na wesele poszła, to zaraz po weselu odbyłby się pogrzeb. Mój.
    Pozdrawiam.

  6. Współczuję gorąco, ja ŻADNYCH rajstop nie noszę od lat. W zimie portki, w lecie spódnica i gołe nogi. No ale ja wiekowa jestem, jak Kraków z Wieliczką razem wzięte, i pamiętam jeszcze czasy, kiedy rajstopy wyrabiane były z czegoś czepiającego się wszystkiego i jeszcze szorstkiego i wstrętnego w dotyku. Na pewno był w nich papier z ostatniego przemiału. Dawali to na dzień kobiet moim ciotkom, a one znosiły to dla mnie. Wyrzucałam przed otwarciem.
    Teściowa ma tego takie zapasy, że do dzisiaj na każde święta mi je daje.
    “I królewna w dresie, przytulona do królewicza, oglądała z nim straszny kryminał popijając piwo i nie przyjmując się, że jej dupa rośnie. Królewicz też się tym nie przejmował, w końcu mamy równouprawnienie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*