Drogi Pamiętniku, a jednak mnie dopadło – od dwóch dni boli mnie łeb, gardło oraz mam zatkane uszy (i dzwoniące). Chociaż może to nie ognisko winne, tylko przedszkole – wiadomo, że każde przedszkole to jedna wielka wylęgarnia, a ja ładnych kilka minut tam spędziłam, czekając aż księżniczka się ubierze. A dzieci przecież zwykle chodzą obwieszone zarazą jak choinka bombkami.
A może nie powinnam była wybiegać z mokrą głową na mróz, żeby dosypać ptaszkom słonecznika, ale musiałam, bo wszystko zeżarły i dalej były głodne! Nic dziwnego, w takie zimno.
Więc chwilowo nie mam zdania na temat bieżących wydarzeń, nawet nie wiem co się dzieje, bo mi cały czas we łbie dzwoni. Aha, zaczęłam czytać „Wzgórze psów” – bardzo, ale to bardzo mi się podoba. To znaczy, na razie jakieś nędzne sto kilkadziesiąt stron dałam radę, bo łeb mnie boli i mam wrażenie że tekst się układa w koncentryczne okręgi, ale czyta się ZNAKOMICIE.
Jak mnie ta pogoda denerwuje, to nie mam słów. Mróz mnie wkurwia i słońce też mnie wkurwia, bo widać jakie mam brudne okna. Mój następny dom będzie bez okien (i bez klamek, hue hue).
“Wzgórze psów” fajne, ale “Ślepnąc od świateł” to już nie moje klimaty. Za stara jestem na historię o moim mieście, które tu wydaje się zupełnie obce i o ludziach, którzy kompletnie nie budzą sympatii. Nikt. Po tych dwóch pozycjach przygodę z Żulczykiem uznałam za zakończoną. Zdrowia!
Uwaga, zdradzam moją receptę na poprawę nastroju: youtube, Irena Kwiatkowska, Prysły zmysły(te kocie ruchy!) ewentualnie Szuja (kawał matrymonialnego…😀zawsze mi tu inne słowo wpada)
Działa od zawsze.
Ajlowiu!
Co za teksty 😀 Aż żal, że teraz tak nie piszą.
Aaaaa… przy Szui przypomniała mi się scena z “Szóstej klepki”, gdy to Bobcio siedział i rzucał słowami na S i szuja też tam była 😉
Szkoda, że Musierowicz zostawiła kiedyś Żaczków.
Jak to, przecież Bobcio jest muskularnym pracowitym mężem Pulpecji Borejko ma na imię Florek (bardzo sympatyczna postać) . Często zaistniewuje w kolejnych tomach (przepraszam za słowo, ale mi pasuje).
Oooo serio???
Przeczytałam całą Jeżycjadę i nie wpadłam na to (ironia, ale nie mogłam sobie odmówić).
Chodziło mi o klimat domu Żaczków, bo był bardzo ciekawy.
Hłe hłe, mam takie samo przemyślenie o tych oknach;) zdrowiej!
No, jak Wzgórze pisane jest w klimacie Ślepnąc od świateł, to naprawdę doskonałe na gorączkę. Dawno takiego tripu nie miałam.
(…) “Bo ta zima, nie przesadzam, nos, mój panie, wszędzie wsadza. Choć już czas jej iść za morze, psoci nam, jak tylko może. Tu nadmucha, tam przymrozi, straszy, straszy, grypą grozi, wciąż się bierze na sposoby, by podrzucić nam choroby”. H. Łochocka.
tzn. choroba! Oby choroba Ci szybko przeszła.
Oby Ci szybko przeszło, Barb!
Tak Wzgórze Psów czyta się znakomicie,tylko po skończeniu przez tydzień nie mogłam dojść do siebie.
znawcy twierdzą, ze po roku sam odpada, znaczy brud nie łeb.
mnie nie tyle sam brud na oknach mierzi, przy 8 kotach domagających się wejścia, bo pada albo nie pada, okna są permanentnie zasmarowane do polowy. porażają mnie tony kurzu wirujące w powietrzu.
zdrowia życzę, następnym razem dzieci wystawić na mróz, bakcyle szlag trafi.