No i po ślubie.
Państwo młodzi mieli w kościele przepiękną dekorację kwiatową, z różowych piwonii i hortensji. Nie jest łatwo trafić w sezon z tymi kwiatami, ale efekt był oszałamiający – nie mówiąc już o zapachu, pół mszy spędziłam z nosem w bukieciku przy ławce. Jak to zobaczyłam, to od razu przypomniała mi się Julia Roberts ze „Stalowych magnolii”, mówiąca z południowym akcentem „My colors are blush and bashful” – ale kieckę to nasza panna młoda miała ładniejszą, z całym szacunkiem dla amerykańskiej mody ślubnej z lat osiemdziesiątych (niektóre rzeczy w modzie jednak zmieniają się na lepsze – trudno to pojąć, patrząc na facetów w rurkach w kwiatki, ale jednak). No i nie było tortu – pancernika, a szkoda (chociaż też nie wiem, z czego robi się szary lukier).
Ale te piwonie… Była kiedyś woda toaletowa o zapachu piwonii, uwielbiałam ją. Oczywiście, nigdzie już jej nie mogę znaleźć, pewnie przestali produkować.
Uwaga, co mam na dziś w horoskopie:
„Zdrowie: Będziesz imponować życiowa energią”.
HA
HAAAAAAAAAAAAAAHAHAHAHAHAHAHAH!…
Chociaż, jak się tak zastanowić, to wszystko zależy od punktu odniesienia – na przykład, mogłabym imponować życiową energią larwie cykady, która siedemnaście lat garuje pod ziemią. Albo np. porostom. Ale nie, nie widzę się imponującej energią, raczej nie.
Bardzo dobrą książkę przeczytałam – „Kosmiczny poradnik życia na Ziemi” Chrisa Hadfielda, tego uroczego kanadyjskiego astronauty, co gra na gitarze. Po lekturze – nie, nie chciałabym być astronautą, a już na pewno nie takim, który spędził dłuższy czas w nieważkości. Wiecie, że na stacji kosmicznej trzeba połykać pastę do zębów?… Dużo tam jest takich konkretnych detali (tak, o kosmicznym WC też – niestety, znowu w wersji dla mężczyzn – każdy astronauta niezależnie od specjalizacji musi umieć naprawić kosmiczny kibelek). Bardzo mi się podoba jego spojrzenie na świat – mam podobnie, tez jestem pesymistką i wolę się przygotować na wszystkie warianty, z najgorszymi włącznie; pozytywne wizualizacje to nie dla mnie. „Co jeszcze może nas zabić” – bardzo przydatna życiowo maksyma.
Podobno upały idą!
http://pl.loccitane.com/peonia,36,2,11551,0.htm
proszzz
ja siedziałam z nosem w flakonie
Muszę sprawdzić! Bo co mi dają do powąchania tak zwane “kwiatowe”, to one mi pachną całą tablica Mendelejewa i zakładami azotowymi, a nie kwiatami. Ale tych nie wąchałam!
jesli chodzi o wodę toaletową YR, to na ebuyu całkiem tego sporo, cena koło 30 funtów, więc tragedii nie ma, faktycznie w kraju-raju zapach praktycznie nie do zdobycia 😀
Ja nawet nie pamiętam, co to była za firma – biała ceramiczna butelka, taka niska i szeroka, i duża nakrętka w kształcie piwonii.
To na pewno była YR,ja kochałam jeszcze magnolię z tej serii(20 lat temu!).
http://www.fragrantica.pl/perfumy/Yves-Rocher/Pivoine-9175.html
a patrzyłaś na iperfumy? ja tam znalazłam 2 zapachy których nie produkują i nawet jeśli to podróby, to są identyczne jak oryginał…
Ba! Żebym pamiętała nazwę…
To z myciem zebów widzialam na jakims filmiku o zyciu w ISS. Jak sobie przypomne, jak pani astronautka polknela ta spieniona paste, to mi sie wszystko w zoladku nawet dzisiaj podnosi…
Na pewno dostają jakąś specjalną, niestoksyczną, bo biegunka w kosmosie to też nie jest łatwy temat.