O TYM, CZYM MYŚLĄ MĘŻCZYŹNI (CHOĆ W ZASADZIE TO NIE) I PODATKU OD JEDZENIA

 

Mój ukochany mąż skrócił mi wczoraj życie o jakieś półtora roku, spierdolił wieczór oraz doprowadził na skraj zawału. Zapytany, po wszystkim, DLACZEGO – stwierdził, ze dlatego, ze nie chciał mnie denerwować.

Brawo. Naprawdę, brawo, świetny pomysł, świetna realizacja, dlaczego ja go nie porąbałam siekierą, jak wrócił do domu?… A, bo nie miałam już na nic siły, ledwo się doczołgałam do łóżka. Nie chce mi się po raz pierdyilard nasty dywagować na temat, SKĄD są mężczyźni i CZYM myślą. Nie chce mi się. Zmęczona jestem. Nawet nie chce mi się powtarzać, że jeszcze raz go zobaczę w pobliżu tych kutafonów, to obetnę im penisy albo zawiążę na supeł. Bo i tak tego nie zrobię, gdyż się brzydzę.

Co myślicie o podatku od niezjedzonej do końca porcji w restauracji? Bo czytałam, że w Chinach restauratorzy by chcieli wprowadzić coś takiego. Dla mnie osobiście – bomba, nie cierpię, jak się jedzenie marnuje, ale – a co, jeśli to restauracja podaje porcje niemożliwe do zjedzenia? Parę razy mi się trafiło.

Ale na przykład przy szwedzkich stołach – jak najbardziej. Kara za to, co się nałoży na talerz, ale nie zje, powinna być. Nie cierpię tego w hotelowym wyżywieniu – potworne rodzinki, co znoszą wyładowane talerze do stolika, bo musza zgarnąć WSZYSTKO, co jest wystawione, a później połowa zostaje. Albo – dla malutkiego trzylatka – wiadro frytek. Mały zje trzy sztuki i już go niesie od stolika, ale trzeba zgarnąć pięć kilo przecież. Żeby jeszcze, jak sympatyczne Angielki na śniadaniu, co przynoszą sobie czwarty kopiasty talerz jajecznicy, tostów i dżemu, ale to ZJADAJĄ (a mi się słabo robi na ten widok, bo z rana jestem mało spożywcza) – ale nie, chodzi o to, że przecież ZAPŁACILI, to wolno. Wolno się w tym wytarzać, jakby chcieli i mieli taką fantazję.

I w takich miejscach – podatek od niezjedzonego powinien być. Nie wiem, skąd się to w ludziach bierze, ale jest ohydne. Tym bardziej, że w domu lament, jak chleb podrożeje o 10 groszy, ale w hotelowej stołówce ten sam chleb wolno kruszyć i zostawiać na stole, upuszczać na ziemię i wyrzucać. Obrzydlistwo.

(W dodatku, jak się poczyta Anthony’ego Bourdain, to się wie, jak to jedzenie stołówkowe jest robione. I od razu przechodzi ochota ładowania sobie pełnych talerzy wszystkiego – ale to już osobna historia).

W kolejnym odcinku: Czy macie przekłute uszy?

A paczka przez Brukselę idzie OCZYWIŚCIE cały dzień dłużej. Bruksela wszystko musi zepsuć.

9 Replies to “O TYM, CZYM MYŚLĄ MĘŻCZYŹNI (CHOĆ W ZASADZIE TO NIE) I PODATKU OD JEDZENIA”

  1. Z innej beczki: jako wierna czytelniczka pamiętam, że kiedyś opisałaś swój zachwyt nad zapachem sklepu “stradi”, dzisiaj zupełnie przez przypadek trafiłam na informację, że rozpylają tam męskie perfumy Aber&F o nazwie Fierce.

  2. wszyscy tylko że jak się zostawi na talerzu to się zmarnuje…o boshe a jak zjem na siłe to pomogę tym komuś,uratuje życie?

    kolczyki mam i uwielbiam!

  3. to niedenerwowanie, to świetnie znam. Potem, jak się na końcu człowiek dowie, to nie tylko ma zawał, siwieje i spierdolonych parę dni, ale jeszcze ma ochotę delikwenta udusić. W sosie. Mój tak kiedyś samochód kupił. Mam przez to wrzody.
    No, ale przecież, on mnie nie chciał denerwować.

  4. We Francji w chinskich knajpach z szwedzkim stolem wisza czesto informacje, ze za pozostawianie resztek na talerzach dolicza sie 2-3 euro…stad tez tam sama widzialam rodzinke, wciskajaca resztki za kaloryfer 🙂

  5. w niektórych hotelach w Malezji widziałam ostrzeżenie przy bufetowych śniadaniach – że za nałożone a nie zjedzone porcje będzie naliczana dodatkowa opłata (odpowiednich 10pln za 100g) – i to działa! nie widziałam przeładowanych talerzyków 😉

  6. tak, w punktach zbiorowego żywienia powinien być podatek za te marnujące się pełne talerze jedzenia. albo jakaś straszna babcia, która by stała nad tym człowiekiem i mówiła: “nie odejdziesz od stołu jak nie zjesz całego obiadku”.
    (mam przekłute uszy. przekułam je w wieku lat dwudziestu paru)

  7. mężczyźni już tacy są, trzeba ich na każdym stopniu wychowywać jak małe dziecko, a co do podatku to zgadzam się, nie lubię jak ktoś nie dojada, nie wiem, jak zostaje spora porcja jeszcze, powinno się, albo zabrać ze sobą, albo zapłacić za to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*