Humoru za dobrego po weekendzie nie mam, albowiem szwagier podprowadził mi długopis.
Nie jestem jakaś przesadnie skąpa, wieloma rzeczami mogę się podzielić. ALE JEŚLI CHODZI O ARTYKUŁY PIŚMIENNICZE, to jestem STRASZLIWIE terytorialna i nawet z własnym, rodzonym mężem potrafię się pokłócić o to, kto jest właścicielem i prawnym opiekunem długopisu. O notesy się nawet nie kłócę, tylko wszystkie zgarniam bez pytania. A szwagier mi beztrosko podprowadził długopis i uważa, że tak po prostu mu daruję, zapomnę, przeminie z wiatrem i w ogóle O CO CHODZI, przecież to tylko reklamówka z hotelu!… On jeszcze nie wie, co go czeka. Jak mi nie odda tego długopisu po dobroci, to nie ręczę za siebie, może być dość krwawo. Zrobię mu taką mechaniczną pomarańczę, że będzie miał mdłości na widok długopisów oraz zacznie pisać kredką świecową.
A drugi tom “Hyperiona” skończył się w dobrym momencie, jeszcze z pięćdziesiąt stron i nie dałabym rady, w dodatku i tak już miałam sen, w którym goniła mnie wielka, mechaniczna kombajno – żniwiarka, najeżona żelastwem, i płakała, że gdzieś jej zginęła maleńka córeczka. Dobry jest, naprawdę dobry, ale nie w ilości większej niż dwa tomy na raz. W dodatku autor należy do tych, którzy się znęcają nad bohaterami – chwilami aż za bardzo.
Następne tomy sobie poczekają, a teraz czytam “Śnieżka musi umrzeć”. Bardzo niezły niemiecki kryminał. Z niemieckimi kryminałami mam jeden problem – nie rozróżniam nazwisk bohaterów. Każde niemieckie nazwisko jest jak zamazana, szara plama w tekście i chwilami się gubię, muszę ich sobie jakoś kodować, ale poza tym – dobrze się czyta i nawet jeszcze nie jestem na sto procent pewna, kto zabił (str. 311 z 516).
Poza tym, nic mi się nie chce, ale to raczej standard, a nie jakieś novum.
PS. Ta “Rzeka” wygląda obiecująco, ale trochę się jej boję.
jeżeli właśnie chodzi o długopisy to też uważam, że jest to rzecz, do której można się przywiązać, mimo, że jest ich wiele tylko niektórymi nam się dobrze pisze
Do odważnych świat należy, a że masz wiele mówiące motto blogu, to tylko zachęcam. Pozdrawiam Puky
no blagam Pani Barbarello, Ty sie boisz???????????
Na Boga! (albo oh dear… w narzeczu tubylcow)
ja jestem na opowieści Lamii w pierwszym tomie i po czterystu stronach zachwytu troszkę ostygłam, nie wiem czy drugi już wezmę
ale znęcanie się nad Żydem Tułaczem to było przegięcie!
😉
zgadzam się, długopis to rzecz święta. znaleźć taki, którym można pisać godzinami – nie lada sztuka!