O TYM, ŻE WIOŚNIE SIE NIE SPIESZY

 

W nocy obudził mnie ból gardła i brzucha. Zdiagnozowałam mukowiscydozę i salmonellę (no bo przecież nie przeżarcie i chodzenie z dekoltem do pasa, prawda).

Jastrząb się niestety zalągł. Przepędzam go, ale wraca, siada na donicy i się oblizuje. Jak jesteśmy w robocie, to na pewno przez cały dzień czatuje. Trochę mi ręce opadły, bo niby już wiosna i można zlikwidować karmnik, ale miałam plan żeby np. kupić fontannę, żeby się ptaszyny latem napiły (jeśli ktoś jeszcze wierzy w lato, ha, ha). Ale nie chcę, żeby ogrodowe źródełko się zmieniło w paśnik dla jastrzębia. CZEMU TO WSZYSTKO MUSI BYĆ TAKIE SKOMPLIKOWANE!…

Ponieważ sandałki leżą, kwiczą i wygląda na to, że jeszcze sobie polezą (i pokwiczą), to zakupiłam na pocieszenie bardzo porąbane botki w stylu militarnych kowbojek. No i tak o: siedzę w kowbojkach i wizualizuję sobie upał. Bo co mi innego zostało.

Nie macie wrażenia, że tegoroczna wiosna jest z tego samego nadania politycznego, co zarząd PKP?

 

 

6 Replies to “O TYM, ŻE WIOŚNIE SIE NIE SPIESZY”

  1. No cudownie pojechałaś z tymi kieckami!
    Barb, rządzisz!!
    Nic więcej nie napiszę, bo mi Wampirzak wyjął 28 klawiszy…
    [HELP!!!]

  2. Kochana, ja Ci dobrze radzę, przygotuj sobie wiosenną kreację już teraz, bo jak Cię ciepło zaskoczy, to nie będzie czasu na grzebanie w szafie 😉

  3. Jastrząb też “człowiek”, a jak skonsumuje mniejszego ptaszka, to po prostu samo życie, i chyba w naturę lepiej się nie wtrącać, bo ona wie lepiej. Jak jastrząb jest, to niech jest, i życz mu dobrze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*