Wczoraj była setna rocznica urodzin Julii Child. Kto jadł masło z tej okazji? Bo ja owszem! Na imieninach mamy Zebry.
Bardzo się udały, np. wprowadzałam Zebrównie nabiał do diety w postaci kuleczki mozarelli. Mała była przeszczęśliwa, trochę mniej szczęśliwa była Fuga, która skakała na półtora metra w górę, bo też chciała koniecznie wprowadzić sobie nabiał do diety. Ale mała była szybka, mówię wam, jeszcze z niej wyrośnie florecistka – nie ma lepszego ćwiczenia refleksu niż wychowywanie dziecka z wiecznie głodnym psem.
Mój mąż zrobił mi awanturę, bo nie mógł porozmawiać ze wszystkimi na temat reklam ubezpieczeń po śmierci, a to dlatego, że ja mu wyłączam telewizor. (No błagam, OCZYWIŚCIE, że wyłączam telewizor, bo on włącza i WYCHODZI DO GARAŻU, cwaniak. I co, i ja zostaję w towarzystwie prostat, hemoroidów, wzdęć, krwawiących dziąseł i zdzir telewizyjnych. Puszczam wiąchę i wyłączam, no bo co).
A i tak najlepsza była babcia, która opowiedziała o zięciu pani Cynarskiej, który był obibokiem i dopiero hrabia de Lazzarini zatrudnił go w swoim majątku. Oraz o tym, że kiedy do pani Cynarskiej miała przyjść w gości pani Porazińska, to babcia musiała zdjąć pościel, która się wietrzyła na trzepaku. W 1939 roku to było.
(Oczywiście, bo w 1939 roku pościel na trzepaku była nieobyczajna, teraz można zawiesić macicę z przyległościami i nikt się nie przejmie).
(Swoją drogą, ja prawie nie pamiętam nazwisk ludzi, z którymi studiowałam, a babcia pamięta, kto przyszedł w gości w 1939 roku. Na pewno taką pamięć ma się od masła!)
No i poza tym co. Ugotowałam gulasz, ale lekko przedawkowałam przecier i wyszła raczej pomidorowa z krową. I chyba znalazłam fajny serial – “The Listener” – o ratowniku medycznym, który słyszy myśli ludzi. W dodatku aktor, który gra głównego bohatera, nazywa się Olejnik.
N. dziś w Białymstoku. Dostał polecenie – przywieźć mi parzaki w prezencie.
No i przywiózł! Parzaki:
Umiesz poruszyć czytelnika
bo z tą pamięcią to jest tak, że im się jest starszym, tym bardziej pamięta się rok 1939 i kolejne. taka pokrętna właściwość naszego mózgu 😉
parzaki? lokalne piwo? yyyy… halo?
Jakie znów lokalne piwo?
Słucha, słucha… Bo w tym samym sklepie leją do butelek lokalne piwo na litry.
Stratny nie był!
mmmm, to się oblizałam!
i N. tak zawsze grzecznie Cię słucha?!
po chwili …
– M., kochanie, podejdź TU proszę i przeczytaj post Barbarelli!
Jak to nie chce ci się ?! …….
w Białymstoku jest wiele innych fajnych miejsc gdzie możesz małżonka po smakołyki wysłać ;))
“U Rzeźnika” sklepy.
Mają kwas i piwo nalewane do butelek i chlebów w bród.
Parzaki pychota. Właśnie taki słodkawy, obwarzankowy smak. Ze słonym serkiem będą odlotowe.
Dżizas, ja mieszkam w Białymstoku i nie miałam pojęcia o istnieniu parzaków!!!!!!!!!!!!! A gdzie je można nabyć?
Parzaki super, przypominają mi OBWARZANKI,które babcia kupowała mi na targowisku 40 lat temu. Były na sznureczku ,ale nie były twarde chrupiące,tylko takie fajne miękkie .
Jeśli się parzyć- to tylko w Białymstoku. Co do macic na trzepaku, to jeszcze nie wszędzie, w niektórych porządnych miastach jest zakaz wieszania prania na balkonach. A drugi sezon Forbrydelsen widziałaś?
Ależ,masło jak najbardziej,tylko klarowanego nie lubię,nie,ale takei zwykłe jak najbardziej:)
Nooo, droga pani, taki kolor to można czytać!
nie takie ?????
to, ze ślinotokiem, czekam na powrót N.!
Ha, ha!
To nie takie parzaki. Absolutnie nie takie 🙂
Ups! Chociaż fajnie, że Cię rozbawiłam 🙂
Czy u Was tam, w tej Warszawie, czy tam pod, to nie ma takiej atrakcji do kupienia w sklepie normalnie albo na targu jakim, że do Białegostoku trzeba jeździć? Czy też w tym Białymstoku jakieś szczególne są? W Wlkp. wyrób domowy jest, pewnie jak i wszędzie indziej rzadkością, ale mamy całe mnóstwo fajnych, prawie domowych wytwórni i właśnie dziś podaję na obiad parzaki – pyzy z jednej takiej do zrazów z mięska zwanych u nas roladami 🙂 (chwalę się na wypadek, gdyby ktoś nie miał pomysłu na obiad)
ufff jeszcze tylko dama z cygaretką i jamnikiem i będzie jak w domu…
Ten Słyszący myśli daje radę,ale na dłuższą metę nuda.Widziałam dwa pierwsze odcinki Trupiej farmy,założę się,że ja w serialu dostała bym rolę takiego dziwaka jak Oggi :-)Wczoraj był trzeci,ale przegapiłam,wywalałam pieniądze w kinie na Spidermana,dawno takiego szitu nie widziałam.
parzaki, parzaki …..
aaaaaa! PAMPUCHY!
http://grabtika.blogspot.com/2010/07/parzaki-inaczej-zwane-pampuchami.html
Już myślałam, że straciłam z Tobą kontakt bezpowrotnie. Ja co prawda się nie odzywam ale jednak czytam 😉
A tu nie pojawiają się nowe notki. Panika! Te przenosiny zabijają! 😉