O PITAVALACH I GUMIKLYJZACH


Miłym efektem ubocznym "Drwala" są Pitavale. Już zamówiłam trzy. Oraz przy okazji "Oszczędną kuchnię" z 1920 roku – zobaczymy, co wtedy uchodzilo za oszczędność, skoro zazwyczaj w książkach z tego okresu obiad zwykły składał się z sześciu dań, wystawny z dwunastu, a przepis na babkę wielkanocną zaczynał się od "Weź kopę jaj". I czy pani Helena Pedenkowska też zaleca, jak jej kuma Lucyna Ćwierczakiewiczowa, topić żywcem drób w zimnej wodzie, żeby był kruchy.

Świetny serial odkryłam niechcący. "Black Mirror". Tego będą tylko trzy odcinki?… Strasznie szkoda. Pierwszy i drugi odcinek są wstrząsające. 

Ale bym zjadła domowe gumiklyjzy…


15 Replies to “O PITAVALACH I GUMIKLYJZACH”

  1. Ida, a jak to się obrabia termicznie, takie w jednym kawałku? Gotuje? Stawia na gorącej płycie?

    Bo ja miałam na myśli zwykłe, poczciwe kluski śląskie z dziurką… (a raczej dołkiem)

  2. no,no,no,
    tak,tak, tak, mhm,mhm,mhm

    🙂

    dziękuję za wyjaśnienie, to jeszcze badziej zaintrygowało,bedę musiała kiedys wyprobować.

  3. Nie jadłam, ale bym zjadła! Ale nie ugotowała, tylko zjadła, albowiem ja juz nie gotuje. Od 2,5 m-ca.
    A z takich dań to przyszła mi na myśl parzybroda, zimowa parzybroda….

    Barb, a moze by tak zjazd twoich fanów z gotowaniem tego purre zorganizować?

  4. Zupełnie nie o to, nie o to 🙂 To ma konsystencję ciągnącego się puree ziemniaczanego. Bez trudu daje się odrywać palcami gdy jest ciepłe. A gdy zimne, można pokroić w plastry i podsmażyć z obu stron na maśle, jak kotlety ziemniaczane. Generalnie – danie to z czasem zyskuje na smaku, zaś dupa z przydatkami na gabarytach

  5. … że umnie to się podawało w następujący sposoob. Z mocno ciepłej psiochy kazdy toczył sobie kulkę wielkości dowolnej, aczkolwiek dającej się załadować na raz do paszczy, następnie ową kulkę maczało się w spodeczku z roztopionym tłuszczem ze skwarkami i w spodeczku z gęstą kwaśną śmietaną – i hyc do buzi 🙂

  6. A w rodzinie ojca mego, który to pochodzi z okolic Lublina to się nie nazywało gumiklyjza, a psiocha. Nazwa kontrowersyjna i zgoła dwuznaczna, musicie przyznać 🙂 Ostatni raz jadłam to cudo w dzieciństwie i na samo wspomnienie mam ślinotok oraz oko mi lata

  7. Ano muszę zrobić, już nikt mi nie zrobi…

    Jaki masz przepis? Bo u mnie w domu się uklepywalo w misce gotowane ziemniaki, wyjmowalo 1/4 i sypalo w ten dołek mąkę ziemniaczana. I jajo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*