Tak, byliśmy w Świnoujsciu. I gotowa jestem świadczyć w kwestii przybywania dróg szybkiego ruchu. Od Gorzowa jedzie się już piękną, nowiutką dwupasmówką, omija te wszystkie Pyrzyce z ich wiecznymi korkami i wyjeżdża za Szczecinem. W dodatku bezpłatną. No widzieli państwo!…
W skrzynce na listy zastałam aż dwa zaproszenia na bezpłatne badanie słuchu (????), a w kranie czerwoną wodę. No trochę się wystraszyłam, bo nie wiem, czy mnie stać na taki luksus; czytałam kiedyś o ruskim miliarderze, który sobie puszcza wodę w kolorze zależnym od nastroju. Już miałam dzwonić do administracji, ale po kwadransie przestała być czerwona. Trochę jak z tą wódką w kranach w Wielkim Guslarze.
Poza tym umarła nam trzecia żyłka (tak powiedział pan: „Umarła trzecia żyłka, ale podłączyłem szóstą”), i poszliśmy na plażę, przezornie zabierając kilogram chleba. Uwielbiam morze zimą, jest tak cicho, pusto i wygląda zupełnie jakby koniec świata już się odbył, ocalały tylko niedobitki i teraz spacerują. No, niezupełnie tylko niedobitki, bo…
Czyhają na człowieka zaraz przy wejściu na plażę. Następnie otaczają szczelnie i wołają kumpli. I nie, nie to, że łabędzie PODCHODZĄ DOŚC BLISKO. Nie. One zaciskają krąg dookoła, zaczepiają, skubią człowieka, wyrywają chleb z ręki – trzeba przychodzić z pokrojonym, bo nie ma czasu rwać kromki na kawałki! Zabiorą cała kromkę, a później się męczą, bo nie umieją jej porwać i w efekcie mewa im kradnie. Co chwilę za plecami z hałasem lądują kolejne łabędzie i przyłączają się do chórku. Trzeba uważać przy cofaniu, bo można się przewrocić o łabędzia, który czatuje za naszymi plecami.
Cos niesamowitego. Pierwszy raz widziałam, jak łabędzie próbują BIEC na tych swoich skórzastych łapach. Przy czym absolutnie nie są agresywne, nie syczą, wszystkie zaobrączkowane, czyściutkie i bardzo, BARDZO przyjacielsko nastawione. Nic godności w tych ptakach, naprawdę.
Ale najlepszy był Pan od Łabędzi. Okazało się, że łabędziom znudziło się czekanie przy wejściu na plaże i postanowiły sporą grupą pójść w miasto. I otóż ten facet, przy pomocy torby z kukurydzianymi chrupkami prowadził ten cały towar z powrotem na plażę. Ale jak to wyglądało!… On je wszystkie zna i jest z nimi po imieniu. Krzyczał np. „Marcel! Nie zostawaj z tyłu!”. W ogóle cały czas z nimi rozmawiał („Ile razy mówiłem! Nie chodzimy na miasto!”), a one posłusznie szły za nim jak skarcone przedszkolaki (białe, tłuste i łakome przedszkolaki). Kiedy cała wycieczka weszła na plażę, to PRZYBIEGŁA do niego jedna łabędzica, jeszcze szara. Normalnie, na jego widok zerwała się na nogi i przybiegła, jak stęskniona kochanka, przysięgam. Rzucili się sobie na szyję, on do niej mówił „Moja śliczna!” i częstował chrupkami poza kolejnością, normalnie całkiem gruby romans! (Szara, znaczy się młoda. OCZYWIŚCIE. Faceci zawsze lecą na te młode).
To było na granicy metafizyki. Ciekawe, czy ten Pan od Łabędzi to jakaś znana postać.
W porcie tez jest ich pełno (z tym, że tam o wiele więcej kaczek). Stoją na chodniku i zaczepiają przechodniów, szczególnie tych z zakupami („Co kupiłeś? Pokaż, może łabędzie to lubią!”).
Gdyby to nie było tak daleko, to bym jeździła do tych łabędzi co tydzień.
Rzeki bardzo powylewały.
Wspominałam może, że w Sylwestra śniło mi się, że musze wpisać do krzyżówki słowo „demielinizacja”?…
Od internetu. Żyłka.
RIP.
Ale o so chozi z ta zylka?
A ja się potwornie boję ptaków…….Choć łabędzie jeszcze nie są tak bardzo scary,ale już taka kura….Nie mogę na ten temat gadać…:-)
No!
I ja bym tam dodała jeszcze element dramatyzmu: ona mu rozumiecie stoi na głowie, a ja rzucam chleb a ona go łapie w powietrzu!!!
Nasze łabędzie łapią!
o dzizas…
Przyniosłam Ci łabędzie. Made in China. http://www.nzwide.com/swanlake.htm
Bije się w piersi za ten chleb (choć był razowy) – wiedziałam, że to taki McDonald dla nich. Następnym razem wezme płatki owsiane, obiecuję.
Hmmm, wydaje mi się, ze Pan od Łabędzi był młodszy, ale mogę sie mylić. Czapkę miał. Trudno stwierdzić.
Ja też chcę do takich łabędzi!!!
I w ten właśnie sposób robi sie niedzwiedzia przysluge labądkom i kaczkom.Pieczywo je zabija!!!. Nie wolno !!!. Ech …
…..nie mogę tego czytać ….
Barbarello:
http://www.cygnus.org.pl/labedzie_a_ludzie/dokarmianie/
Już kocham łabędzie i pana łąbędziołapa. I tę małą, szarą też. Cudna powiastka 🙂
“Marcel nie zostawaj z tyłu” … rozłożył mnie na łopatki :)))
Morze zimą bardzo romantyczna sprawa 🙂
http://img41.imageshack.us/f/abdzieipan.jpg
Czy to ten pan?
Tłum pożąda zdjęć łabędzi, gdyż je kocha nad życie
zdję-cia!
zdję-cia!
piekna opowiastka ,pan od labedzi wymiata!
ŁABĘDŹ – biały = pomyślność, w parze = zaręczyny, starszym osobom = oznacza zaproszenie na ślub, widzieć łabędzia na wodzie = związek seksualny, stado białych łabędzi = bliskie wesele w rodzinie, czarny łabędź = oznacza smutek.