Tak się złożyło, że sporo ostatnio jeździłam samochodem z tatusiem moim.
Tatuś ma tę cechę, że cały czas za kierownicą gada. Szemrze jak źródełko, bez przerwy. Ja się generalnie wyłączam, kiedy mowa o tym, jak rządzący źle rządzą, a powinni dobrze, o tym, jakie mamy złe drogi, a we Francji dobre, albo o tym, co w ostatniej „Wiedzy i życiu”. Ale czasem powie coś fajnego, na przykład wczoraj, stoimy w korku obok składu celnego.
– A jakby tak – zaczyna mój tatuś – iść tam do nich, do celników, i powiedzieć „Rzućcie swe sakwy, nawróćcie się i chodźcie za mną”, co?
No i nawet się wyprostowałam na siedzeniu, bo pomysł był ciekawy, tylko coś mnie w nim niepokoiło, jakbym go już gdzieś słyszała.
Porzuciliśmy go w końcu, bo raz – korek ruszył, a dwa, załóżmy, że nam się uda – i co tu zrobić z chałupą pełną nawróconych celników?…
Dziś od rana mój mąż. Obiera jajko ze skorupki i przeprowadza dowód wprost o tym, że stemple na jajkach nie służą konsumentowi. A już na pewno nie jajkom.
– No jak nie służą, kiedy służą – mówię mu – masz tam, czy chów ściółkowy (notabene, jeszcze ani razu w sklepie nie trafiłam; chów ściółkowy kupujemy u nas na bazaru bez stempla), numer producenta…
– Ha! – triumfuje – a jak znajdziesz producenta, kiedy zjesz jajko i ci zaszkodzi? A skorupka już dawno potłuczona i wyrzucona?
Matko, czy on musi być taki logiczny i przenikliwy od rana.
Wyszło mi, że fatycznie, każde planowane do spożycia jajko trzeba by spisywać do notesika. Jak obywateli za komuny, panie dziejku.
W dodatku mamy kreta!
– Trzeba go nazwać – doszłam do wniosku – zawsze to stworzenie Boże, jakoś na niego trzeba wołać. Suczka Olgi Lipińskiej miała na imię Julka.
– No to nasz kret będzie miał na imię Julke – zdecydował N.
Wiecie, że nie mam kochanka. Dwóch facetów jest mnie w stanie utruć dość dokładnie. Trzeciego już bym nie dała rady.
Nino, podobno działa też wrzucenie laski. Laski dynamitu – znaczy się. Przynajmniej tak uczą bajki…
Ja pozwalam zimowac pająkom. Tym takim bardzo chudym z długimi nogami. po prostu OD RAZU po przyjściu do domu zdejmuję szkła i nie przyglądam się zbyt dokładnie kątom.
Kochanek, milczek?? W łóżku??? Bez komplementów i bez żartów? A randki??? Ciche randki??? Kochanek poza innymi atrybutami, to powinien mieć duuużo do powiedzenia.. :-))
a ja gupia myslalam ze kochanek to ma nie od gadania byc.
gupia ja.
Mój kolega ma w ogrodzie jakiś nadajnik uktradźwięków, bardzo dokuczliwych dla kretów, myszy, a oszczędzajacy ludzi i psy, bo i jedni i drudzy czują się w jego ogrodie dobrze, a krety spakowały manatki.
P.S. A propos wrażliwości, niedawno czytałam wspomnienia Zofii Kossak, z życia na emigracji, ciekawe, wspomina w nich, jak to w wiejskim domu pozwalała ku oburzeniu sąsiadów, bo co to za porządki, zimować motylom. Sufit miała w tych zastygłych zyjatkach, przykurzonych itd. po to by na chwilę mogły jeszcze polatać wiosną. A pies zaganiajacy owce spał w fotelu przy kominku. Fajna babka :-))
A! Zapomniałam dodać, że podobno działa też wrzucenie do dołków czosnku albo stęchłego śledzia. Tego jednak nie próbowałam, więc gwarancji nie daję.
Chciałam tylko powiedzieć, że krety są w Polsce pod ochroną (dowiedziałam się, jak kret przyszedł także do mojego ogrodu). Nie działało na niego nic, nawet specjalna przynęta z marchewką. Ale mój tato zakupił dwie paczki naftaliny i następnie powrzucał mu do dołków (podobno to stary, sprawdzony sposób). Śmierdziało przeraźliwie. Ale kret się wyniósł. Na razie przynajmniej :).
Cha cha cha. A mucha, która latała u nas po domu przez prawie dwa tygodnie (nie cierpię much, brzydzę się nimi, nie mam do nich uczuć wyższych – generalnie), jakoś tak, została. Współczułam jej, że na dworze jest tak brzydko. Starałm się nie myśleć, gdzie ona moze brudzić, tylko częściej wycierałam blaty w kuchni. I dałam jej imię. Wiem, że nie jestem normalna. Wyprowadziła się już skubana.
na pasku ukazał sie link – Szeroki wybór asortymentu do zwalczania szkodników zarówno małych myszy, szczury jaki i większych takich jak kuny, lisy. Pułapki na drapieżniki bezpieczne dla zwierząt.
http://www.hodowlany.pl/37_Zwalczanie_szkodnikow.html?gclid=CMGfkrXkg54CFc8UzAodqlD0pw
bezpieczne dla zwierząt. wchodz w to Baśka, poki ci mezczyzna twojego zycia nie ubije Julke łopatą.
pod warunkiem, że nie były to dwa ostatnie jajka z pudełka…
🙂
przecież nie zjadasz 10 jajek na raz. jak zjesz jedno-dwa i Ci nie daj Boże zaszkodzi, to sprawdzisz na pozostałych skorupkach. to tak na przyszłość. 😉
Masz ci los.
Cwane kutafilce z tych jajecznych producentów.
Tylko teraz pytanie, do kogo mieć pretensje w razie zatrucia? Do kury?
Mam ułatwione zadanie, jajka dostaję prosto ze wsi, dziadziuś ma kury. Bez pieczątek te jajka w sensie ze są. Kury karmione tym, co tam po ziemi się poniewiera. Delicje..
mój pies ostatnio dokonał mordu na dwóch kretach i dumnie porzucił ciała przed domem, żeby pochwalic się PAŃCIOWI. Pańcio był taki dumny, że wybaczył wszystkie [sto tysięcy] dołów w trawniku;D
pożyczyc Ci mojego kretobójce?:D