Zaczynam mieć Sny.
Nawet nie O Potędze, bardziej o węglowodanach.
Śni mi się np. że nurkuję w kubełku KFC wielkości basenu, pełniutkim pikantnych skrzydełek. Albo – otwieram torebkę z chipsami, wyciągam jednego, smaruję się nim lubieżnie, flirtuję z nim, zżeram go i sięgam po jego brata. Mój ostatnio najbardziej wyuzdany sen erotyczny był o tym, jak opierniczyłam sama cała duża pizzę hut na puszystym cieście z ekstra tłuszczem.
Mój mąż natomiast?…
W weekend, kiedy ja zmieniam bok i sprawdzam dużym palcem spod kołdry, czy rzeczywistość jest już wystarczająco gęsta, żeby wstać, on jest już po przejechaniu 27 kilometrów na rowerze.
Predator diety niskotłuszczowej, jego mać.
W sobotę rano siedziałam sobie na tarasie z herbatką, podczas gdy N. wywalił mi na głowę całą zawartość rynny, jaka nam się uzbierała przez dwa lata. Tak SPONTANICZNIE mu to przyszło do głowy i nawet nie krzyknął, że UWAGA ZRZUCAM czy coś. Nie. Wziął i wysypał – stare liście, brzozowe nasienie, nie wiem ile żywych i zdechłych robali… Ot tak. NA ŁEB.
I jeszcze startuje do mnie z tekstem „Czy ty możesz się tak nie drzeć?… Wszystkich sąsiadów postawiłaś na nogi!”. (Choć za godzinę przyszedł przeprosić: „Przepraszam. Właśnie słyszałem jak sąsiadka się darła na sąsiada – głośniej od ciebie”).
Następnie Zebra odczuła świńską grypę i wyjechała do siebie, więc pojechaliśmy w odwiedziny do Sosko. Podczas odwiedzin amputowałam jej palec od nogi fotelem ogrodowym.
Oj, bo marudzi z tym dzieckiem, że szpital jej zamknęli, że nie ma gdzie rodzić, no to jako dobra przyjaciółka postanowiłam odwrócić jej uwagę od wyboru szpitala i skupić na jakimś absorbującym, acz mało istotnym drobiazgu.
W dodatku wcale jej tak całkiem nie odpadł i jak siedziała bez ruchu i trzymała nogę w kuble pełnym lodu, to mówiła, że NAWET CHYBA TROCHĘ CZUJE, jakby jej przechodził ból.
Mówię wam, te kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży są jakieś wydelikacone i przesadnie skupione na sobie.