O Kryste Elejson. Zwisam z biurka i leczę mały zawał, nabyty z uwagi na warunki drogowe w drodze do pracy.
TAK, ZIMA ZASKOCZYŁA. Tak, najwyraźniej OPADY SNIEGU W LUTYM… it’s AMAZING! Nikt tego nie przewidział!!! A już na pewno nie Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, którą z tego miejsca BARDZO serdecznie pozdrawiam – 50 km drogą krajowa (i chyba ona jest międzynarodowa?…) numer 7, liczba napotkanych odśnieżarek: ZERO, liczba solarek tudzież piaskarek: ZERO – w obie strony. Po obu stronach drogi samochody utknięte w zaspach.
Mam nadzieję, ze cały wasz urząd dostanie dziś sraczki i języki wam zafarbują na niebiesko.
(W Warszawie tez nie napotkaliśmy ZADNEJ z tych 166 piaskarek, które niby wyjechały).
No.
Doszłam natomiast dziś w nocy do wniosku (tak jak przewidziałam – smażona kura on the top of podrażniona tatarem wątroba = WMNW, więc miałam NAPRAWDĘ dużo czasu na przemyślenia), że chyba mam skłonność do tyranów. Albowiem kocham się, jak wszyscy wiemy, w Grześku House, ale także w Havelocku Vetinari! Właśnie skończyłam „Making Money” i jednak znajduje go bardzo, bardzo atrakcyjnym (szczególnie po obejrzeniu „Koloru magii” z Jeremy Ironsem w roli Patrycjusza – ge nial ny wybór. Tylko dlaczego nosił psa na rekach?… Z tego, co pamiętam, mały stary Wuffles lezał zwykle pod biurkiem i roztaczał woń wilgotnego dywanu). Poryczałam się, bo w „Making Money” Wuffles przeniósł się do krainy wiecznych łowów, a Vetinari odwiedza jego grób i kładzie na nim co tydzień psie ciasteczko. Z wyjątkiem żółtych, których Wuffles nie lubił.
No to już wiecie.
Havelock Vetinari.
Do not let mi detain you.
(Koniec tej nieprzemyślanej, rabunkowej gospodarki gastronomicznej! DZIS GŁODÓWKA! Ogłaszam Dzień Dobroci dla Wątroby – w sumie z konieczności, bo jak go nie ogłoszę DZIŚ, to mogę mieć już niewiele okazji na tym łez padole, żeby COKOLWIEK ogłaszać. Tak, jednak mimo wszystko jestem głupia).
PS. Czy ktoś mi może powiedzieć, czy 4 sezon „Chirurgów” da się jeszcze oglądać bez buteleczki neospasminy w zasięgu ręki?… O matko, jak mam ochotę kopnąć w dupę jednocześnie Dereka, Meredith, Izzie, George’a, Kareva i Lexie!… Nóg człowiekowi nie starcza normalnie. Tęsknię za Addison – bez niej to nie to samo.
widzę, że everybody loves zima. ja również kocham. kocham jak nie wiem co :p
pozdrawiam
widzę, że everybody loves zima. ja również kocham. kocham jak nie wiem co :p
pozdrawiam
o kurwa ale bzdety. a tym tatarem tak jedzie ci z dupy, ze az tu poczulam.
Była, była Addison w jednym odcinku! Ale jakaś taka… Włosy ma za ciemne, gdzie ta jej piękna miedź?… I trochę dziwna – PRZYTULIŁA MEREDITH?… Halo?…
Co do kopania w dupę temat jest nadal aktualny.
Dla mnie tylko Vimes. I dobrze, mniejsza konkurencja:)
Ale Private Practice jest gupie. Ja zaczęłam oglądać z teksnoty za Addie właśnie, ale nie dałam rady. A w ostatnim odcinku, ktorymśtam piątej serii pojawiła się Addison:)
Jak tęsknisz za Addie, to zacznij oglądać Private Practice – tam jest jej duuużo 🙂
Do Vetinariego dopiszę jeszcze wiecznego cynika Vimesa. I równie czasem cynicznego Śmierć:)
Ja się w Grześku kocham od jakichś 2 tygodni i w ogóle nie umiem sobie przypomnieć, jak wyglądało moje życie BEZ NIEGO. Było z całą pewnością puste i ZUPEŁNIE bezwartościowe, to wiadomo.
Havelock o tak. Ten jego mroczny urok (bylego?) skrytobojcy… No i ta gustowna czern 🙂
Wczoraj skończyłam oglądać 5 sezon. Dodam, że oglądałam przy udziale wina czerewonego.
Pewnie, że Vetinari! Nawet przed Grzesiem Domkiem! Mnie ta miłość do patrycjusza dopadła jak grom z jasnego nieba chyba po zobaczeniu portretu Kidby’ego w “Sztuce Świata Dysku”. I na tym portrecie też jest podobny do Ironsa 🙂
$sezon odpuść, idż od razu do 5-tu zapaść scenariuszowa ma momenty zelżenia.
piaskarki wyjechały…chyba na ferie do ciepłych krajów