TAKIE TAM… PIĄTKOWE MARUDZENIE

 

Usiadłszy przy biurku przycięłam sobie palec szufladą.

 

(To jest ZNAK z Kosmosu moim zdaniem, że powinnam być gdzie indziej. NAWET WIEM, GDZIE. Mam kilka opcji. Cafe Antigua del Puerto w Corralejo, na przykład).

 

Czwarty palec. Dla pianisty – czwarty. Dla skrzypka – trzeci. A dla ludzkości – tzw. serdeczny.

 

Na tapecie dziś indeksy glikemiczne i raport Banku Światowego.

 

Mamy problem z zakwalifikowaniem arbuza (friend or foe?).

 

W pomieszczeniu kuchennym na suficie tkwi dość dużych rozmiarów pająk.

 

Jutro jedziemy po sekretarzyk dla mua. Z roletą (ale bez zapadki! I bez tajemniczej tablicy Azteków pod blatem, więc nie wiem, czy się liczy). W związku z tym testowałam wczoraj moje milion długopisów, które zamierzam doń przeprowadzić. Czy piszą. Uparły się cholery i piszą. I co ja mam z nimi zrobić?…

 

W związku z tym N. przejmuje biurko. Ciekawe, co będzie trzymał w ślicznych szafeczkach na nadstawce. Ani chybi jakieś wędkarskie plugastwo.

 

0 Replies to “TAKIE TAM… PIĄTKOWE MARUDZENIE”

  1. “To jest ZNAK z Kosmosu moim zdaniem, że powinnam być gdzie indziej. NAWET WIEM, GDZIE.”

    guziktamwiesz!dragana11Bmieszkania 10

Skomentuj dr House Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*