KRYSZTAŁKOWO

Po zaliczeniu chaosu budowlanego na polskich cmentarzach (księża, miast wdawac się w politykę, powinni się zając planowaniem przestrzennym nadzorowanych nieruchomości – aby się dostac do jednej babci N., musieliśmy przeciskac się pomiędzy i przelazić górą nad grobami innych parafian, my jak my, ale ciotki, starsze panie w uroczystych paltach i kapelutach?… Natomiast Olejniczaków grób bardzo pięknie utrzymany, mnóstwo świeczek i kwiatów), pojechaliśmy kupować żyrandole.

Od początku wiadomym było, że albo kryształki, albo nic.
Mam straszliwą jazdę na kryształki.

Do przedpokoików poszło szybko, został się salon.
Nic nam się nie podobało do salonu z dostępnych kryształków.
O mało w akcie rozpaczy nie nabyliśmy kryształowego żyrandola typu TITANIC (kropka w kropke takie wisiały na Titanicu. Dostępne we wszystkich marketach budowlanych, w różnych rozmiarach). Ale do Titanica musiałabym wywalić Ikeowskie sofy, kupic rokoko, pluszowe zasłony ze sznurem i chodzić w krynolinie jak dzień długi. Jakoś nie uśmiecha mi się robienie śledzia na kolację spowitej w krynolinę, zatem daliśmy szanse jeszcze jednemu salonowi z oświetleniem.

Przysięgam, że w życiu byśmy tam nie pojechali, gdyby nie to, że w tym samym budynku mieścił się skład ze skuterami ROMET (z którego musiałam wyprowadzić mojego męża za ucho).

I – jak to z miłościa bywa – ledwo rzuciliśmy okiem na pewien żyrandol, a już za chwile wlekliśmy go do kasy.

Takie niby gałązki, powyginane, posplatane, zakończone żaróweczkami, a tu i ówdzie zwisają przezroczyste kryształki oraz bursztynowe i zielone listki.

– No! – oznajmił mój tatus – To już choinki nie musicie ubierać!

Guzik się zna na kryształkach, tyle powiem.

Kiedy się go zapala, to prawie słyszę melodie wygrywaną na soplach lodu albo na szklanych cymbałkach, a po całym suficie ganiają tęczowe, zielone i bursztynowe zajączki.

(A jedna ciocia koniecznie zapraszała nas do siebie na obiad. Miała swieżą CZERNINĘ. Może jestem jakaś dziwna, bo przecież surowe mięso jadam z ukontentowaniem, ale trochę mi się zrobiło słabo. Ręka do góry – kto by wrąbał czerninę, jak gdyby nigdy nic?…)

35 Replies to “KRYSZTAŁKOWO”

  1. No weź! ;-)))) To teraz właścicielka z właścicielem już nigdy przenigdy nie zaśnie pod kryształkami, bo przecież MOGĄ SPAŚĆ!!!

  2. No weź! ;-)))) To teraz właścicielka z właścicielem już nigdy przenigdy nie zaśnie pod kryształkami, bo przecież MOGĄ SPAŚĆ!!!

  3. phi, a ja jako 10-latka uczestniczyłam w zarzynaniu świni i potem byłam zachwycona jak ją polewali wrzątkiem i golili, że taka piękna biała, gładka skórka sie odkrywa pod tym włosem. Minęło 20 lat i się jednak trochę wydelikaciłam i już mnie takie widowiska nie kręcą. Pozdrowienia gorące dla Państwa Kryształków, a szczególnie dla Pani Kryształkowej.

  4. taaa, a ja pamietam , jak taka kura, co jej obcinali glowe na pienku(coby ja potem skubac, i ten denaturat i te de, to juz bylo loko-spoko) biegala po podworku bez tej glowy….pamietam to , oj tak tak…

  5. Ja skubalam JA. Z dziadkiem. A pozniej opalalam nad denaturatem wylanym w zakretke od sloika. Boze, to byly czasy. Oraz jak sie kure zarzyna nozem tez widzialam, zeby nie bylo pfffffffffffffffffffffff 🙂

  6. otoz ja jadalem czernine za mlodu lat temu 25, bo bylo komu ja robic i skladniki byly pewne. teraz to nie jem bo i gdzie. ale zupa jest moim zdaniem bardzo smaczna. ja pobieralem wersje pomorska na slodko-kwasno z domowym makaronem. polecam.

  7. No – z niejakim żalem stwierdzam, że Rog mi odpuścił…. Jak nie gadam z nim o moich cyckach – to zara się obraża za puryzm jezykowy i podsumowuje, żem nudna… No, ale.

  8. a ja buczalam swego czasu lzami krokodyla na “Stowarzyszeniu Umarlych Poetow”….hm..hm hm hm?
    Co do czerniny,NIGDY nie jadlam, ale sama nazwa i swiadomosc ze WIEM Z CZEGO to jest zrobione mnie jakos…no,yyy,nie-za-che-ca;)

  9. a ja buczalam swego czasu lzami krokodyla na “Stowarzyszeniu Umarlych Poetow”….hm..hm hm hm?
    Co do czerniny,NIGDY nie jadlam, ale sama nazwa i swiadomosc ze WIEM Z CZEGO to jest zrobione mnie jakos…no,yyy,nie-za-che-ca;)

  10. Chyba nie uwazasz siebie za cos wiecej niz “plod ziemi” moja droga?

    Zreszta juz sie robisz nudna: jak nie masz o czym pisac, bawisz sie w purystke jezykowa.
    Nu-dy. Jakbym mial cie przyrownac do filmu, byloby to “stowarzyszenie umarlych poetow” 🙂 Takie same nudy, ze normalnie nogami mozna sie zakryc.

  11. I co, i co?????
    I co bys zrobił/zrobisz, jak.. mnie złapiesz?.. 😉
    Korci – to mnie pisanie z tobą, natomiast los – mogę skusić.
    I widzisz, muszę cie jednak uświadomic – w stodole to gospodarz przechowuje siano, i inne płody ziemi…

  12. Tak, taki przyplyw mocy jest w stanie sprawic iz moglbym zapomniec ze jestes (czyzby?) kobieta 🙂

    Wiec nie korc losu i wracaj grzecznie do zagrody bo pan na noc stodole zamyka.

  13. Ooo, ohohoho!
    A cóż to, Rog – taki masz dzisiaj istotnie rzeczywiście azaliż best day?…. 😉 Skąd taki przypływ mocy, ekhm, psychicznych?… Było coś z żyrandolem?… 😉

  14. Oszfaak, ale mi pojechalas.
    Mimo tego jednakowoż pokazalas, jaka to zajebista jestes ALBOWIEM znasz ANGIELSKI, oraz slowa bardzo takie ten, no, SOPHISTICATED!

    I prawde mowiac nie wiem czy nie wolalbym takiej ktora pusci bąka, od splendorycznego torciku z wisienka na wierzchu i masakrycznym zakalcem (to byla METAFORA, patrz no, nie dosc ze znam TEZ angielski, to jeszcze takie slowka!) 🙂

    I, moja droga, dzisiaj nawet nie zaczynaj, bo po prostu nie wygrasz 🙂

  15. Rog – my dear, to juz się nie zalecamy?…. Nie przeżałuję. Chociaż… po zastanowieniu – najwyraźniej twoje wcześniejsze dziewczyny zwykły puszczać – jak to zgrabnie ująłeś – bąki, hmmm, byc może właśnie w pozycji “zwis z żyrandola” – jednakowoż, wierz mi, my dear, nie wszystkie zwykły tak czynić :-))) Ani w zwisie, ani w innych konfiguracjach.

  16. Rog – my dear, to juz się nie zalecamy?…. Nie przeżałuję. Chociaż… po zastanowieniu – najwyraźniej twoje wcześniejsze dziewczyny zwykły puszczać – jak to zgrabnie ująłeś – bąki, hmmm, byc może właśnie w pozycji “zwis z żyrandola” – jednakowoż, wierz mi, my dear, nie wszystkie zwykły tak czynić :-))) Ani w zwisie, ani w innych konfiguracjach.

  17. Mogę i za wisielca robić, w sumie czemu nie…. Zaszkodzić urodzie żyrandola chyba raczej nic nie jest w stanie :))) Ale to mi się podoba – albo by w łyżce wody utopili, albo obwiesili – ale najlepiej cudzymi ręcyma… ;-))))

Skomentuj Lilly Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*