O TYM I OWYM, W SUMIE NIC NOWEGO

Wpierw.

Jechałam podmiejskim do Warszawy.
Stację mam trzy kroki od domu oraz dodatkowo wyposazona jestem w taki feler, ze nigdy się nie spóźniam ani nie biegne na ostatnią chwilę. Co owocuje tym, ze najczęściej jestem przed czasem.
No i tak sobie stałam i czekałam na ten podmiejski, a obok mnie pani i pan.
Pani jadła bułkę.

I przysięgam, ze przez te 10 minut jak tak stałam, to oni cały czas non stop o tej bułce.

Ze taka dobra ta bułka, bo chrupiąca z zewnątrz, a w środku puszysta. Teraz to już nie ma takich bułek dobrych. Bo albo te bułki to są takie puste w środku, albo właśnie jakby z zakalca, w ogóle nie chrupią i całe takie jakby zaparzone. Na drugi dzień to albo taka bułka już jest sucha, albo się z niej trociny sypią. A tu proszę, jaka dobra bułka. Ale to trzeba wiedzieć, gdzie kupić. Są w tej piekarni naprzeciwko Grażynki, albo w takiej jednej na osiedlu. I ta pani normalnie nie je bułek, bo jej nie smakują, ale jak kupi taką dobrą bułkę, to normalnie cała zjada…

Dziesięć minut o bułce.

Następnie znowu byłam w Augustowie i okolicach. Dość rozległych, bo odwiedzaliśmy jachty („Impuls” już zwodowany; obok „Impulsa” zaparkowana była „Pieszczocha” i pani Pieszczochowa cały czas nam się bardzo uważnie przyglądała znad suszących się na ręczniczku grzybów), a później nasza kamienną stodołę.

Wydaje się, ze taka wieś to cicha i spokojna.
Nic podobnego.
Pod płotem za stodołą trąbi krowa sąsiadów – podobno, żeby jej dac liści z buraków. Nad chałupą krążą żurawie i strasznie się drą, a żeby było weselej, odpowiadają im z dołu indyki drugiego sąsiada („Stary! Nie dam rady! Nie wzbiję się!”). W dodatku u sąsiadów od krowy kot naparza kota, choć to jego brat rodzony („Spod jednego serca wyszły!”). Sąsiad obrażony ciężko, że nie siedliśmy z nim wypić flachy.

Oraz odkryłam, po co faceci kupują sobie GPS.
Otóż po to, żeby go ignorować, wyśmiewać się z niego i robić mu na złość.
Nasza Patrycja (nawiasem mówiąc, wkurza mnie, bo jest apodyktyczna) miała ciężki dzień i strasznie się wściekała i gubiła, kiedy mój mąż z dzikim chichotem skręcał jej na złość w lewo, zamiast w prawo. Owszem, kilka razy kazała nam skręcić do obory albo na czyjeś podwórko, a w strategicznych momentach, kiedy np. gwałtownie kończyła się droga i pojawiały się trzy nowe – dziwnie milkła.

Ale niech on lepiej się kłóci z Patrycją, niż ze mną.
Ja już za stara jestem i trochę mi się nie chce.

Poza tym, plecy mnie bolą, drogi pamiętniku.
Czy to już tak teraz będzie do końca życia?…

PS. SUPER. Mam jeża w domu. Konkretnie na werandzie. Oczywiście zaniosłam mu jabłko. Oczywiście Zebra mnie wyśmiała – kazała mu zanieśc cielęciny i rosówkę. Mam pokłute ręce od głaskania jeża. Jeże rządzą! W sumie dobrze, że Szczypawka nie zdążyła go zjeść.

0 Replies to “O TYM I OWYM, W SUMIE NIC NOWEGO”

  1. A propos GPS, nasza też, jak dla mnie za bardzo apodyktyczna, ja bym się jej tam nie słuchała, ale za to mój mąż, jaki kurka wsłuchany. Chyba musze zacząć rywalizować z GPSem i polubić czytanie map, bo mnie mój małżonek nie słyszy, nawet, jak mówię mu “skręć w prawo”, nawet mimo, że mam rację. Woli apodyktyczną. dzięki GPS zrozumiałam, ze jestem za ŁAGODNAAAA!

  2. Ta pani co rozmawiala o bułce , to tyle czasu jej poświęciła, bo mogła prtzy tym duzo opowiedziec o sobie – smakach, koneksjach, wybrednosci itd. ;-))))Bułka tu grała drugie skrzypce. ;-)))
    Znam kobietę, blisko, która nie schodzi z siebie, więc wyczułam tu jakieś podobieństwo. ;-)))

  3. no wlasnie! pieknie nazwalas ta cipe z gps.
    ja nie moge ni jak tego zdzierzyc ze ta suka wszedzie z nami jezdzi.
    i jeszcze moj maz slucha jej a nie mnie.
    ja mu mowie ze w prawo a cipa ze w lewo bo sie oczywiscie pogubila a ja mam oczy wiec widze ze w prawo, no ale moj stary slucha slepo jej.

    musze pomyslec nad odpowiednim dla niej imieniem.

  4. a u nas kierowca jestem ja. GPS ma na imię GP-Laska a B każe mi tez jechać inaczej niż ona mówi, bo ona się nie zna… fakt – mamy swoje pewne “utarte szlaki w mieście”, ale jak jedziemy gdzies dalej… no doprawdy…

  5. a wiesz że jeże mają nawet 500 pcheł (albo 5000 nie wiem zero w to czy tamto nieważne) i jeże lubią mięcho, weź może od Hanki te jej dzdzownice z ogródka. 😀

  6. Z tym GPS-em to oni chyba wszyscy tak… Nasza Iza jest wiecznie ignorowana i to nie tylko jak próbuje w podwórko. Przed Izą był Leon (znaczy to ten sam, tylko głos mu się zmienił ostatnio) i Leon miał podobnie ciężkie życie, więc to raczej nie zawsze chodzi o dyskryminację pciową…

  7. Ty mialas “dwoje o pieczywie” ja mialam kiedys w autobusie opowiesc 2 pan na temat bananow. jak to jedna niezjada wiecej niz pol na dzien bo ma potem wzdecia,i klopoty z wyproznianiem(tu niestety opis),na co druga mowila ze banany je cale i wzdec niema i wyproznia sie tez,ale ma zgage i ogolem zebym ma dziwne po bananach. Rozkoszna rozmowa trwala tez prawie 10 minut. Wysiadlam i mialam mieszane uczucia mijajac warzywniak;)

  8. A w moim mieście jeden gość z Niemiec został skierowany przez GPS na ulicę Kamienne Schodki (mamy taką ), wjechał tam, a ponieważ ta ulica to są naprawdę schodki, to spierdzielił się swoją bryką na sam dół.

Skomentuj Ula Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*