CO BY TU…

Siedze i nie mam co z rekami zrobić. Nie mam pracy domowej na dzisiejszy wieczór!

Wobec powyższego kupiłam nowego Clarksona i czytam.

Jak ja go nienawidzę!

Nienawidze go za to, że pisze DOKŁADNIE to, co ja czuję; opisuje to, co myslę, a w dodatku robi to w TAKIM stylu, że ja nigdy, przenigdy bym tak nie napisała, nawet gdybym żyla 400 lat i terminowała u Bułhakowa.

Nienawidzę tego wielkiego rozrabiaki.

Poza tym znowu wpadłyśmy w histerię i rozważamy problemy w stylu “Jeśli mężczyzna pisze do ciebie ‘MYSZKO’ to znaczy, ze cię lubi, czy ze ZAMIERZA CI POWIEDZIEĆ COS STRASZNEGO BO ONI ZAWSZE SĄ MILI, KIEDY CHCĄ NAM ZROBIĆ COŚ STRASZNEGO”.

No czy ja wiem.
Myślicie, że np. mężowie alkoholicy sa MILI dla swoich żon, zanim połamią im żebra, wybiją zęby albo przypala papierosami?… Że przedtem mówią do nich “MYSZKO”?…

PS. Oraz obejrzałam “Jabłka Adama”. MATKO BOSKA. Jaka jestem pozamiatana.

0 Replies to “CO BY TU…”

  1. No wiesz! Stylu to Ty się nie wstydź, olać Clarksona. Porównania nie mam, bo czekam, aż na allegro przejdzie fala i Clarkson będzie za pięć złotych, ale i tak nie wierzę, że pisze lepiej.

    Jezu, ale jej tu namiodziłam.

  2. “jabłka” mną rzuciły o podłogę. A ten aktor grający księdza – Mads Mikkelsen – dla mnie cudo. Polecam z nim “Tuż po weselu” – też powalający.

  3. jako wielokrotnie dyplomowany dr nałóg śmiem autorytatywnie twierdzić, że mąż-alkoholik albo mówi “mysko” albo przypala
    tyczy się to też żon-alkoholiczek – z tym, że one zazwyczaj mówią “misiu”

  4. Moj Konkubent czesto mowi do mnie “Myszko”. Jeszcze niczym mnie nie przypalil, ale cholera go wie…moze to taki dlugi wstep?;)

  5. mężowie alkoholicy mili mogą być po przypaleni, wybiciu czy połamaniu, żeby małżonka zapomniała o tym przypaleniu, wybiciu lub połamaniu. :>

  6. Ja do poprzedniej notki…czym myłaś tą frytkownicę, bo ja mojej za cholere domyć nie umiem i nie mam już pomysłu czym. Hilfe!!! 🙂

Skomentuj ida27 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*