– Bo z dietą to jest tak, że – powiedziała Ewa, maczając petitke w konfiturze wiśniowej i siejąc dookoła okruchy – że nie mozna NIE JEŚĆ. Niejedzenie niczego nie daje. Co najwyżej efekt jojo.
– A poza tym – zgodziła się z nia Hania, kończąc ostatnie sashimi i sięgając po imbir – odmawianie organizmowi jedzenia prowadzi do tego, że będzie sobie magazynował tłuszcz, tak na wszelki wypadek!
– Absolutnie! – zagulgałam, przełykając wielki kawał roquefora i wywlekając z pudełka ostatniego śledzia w sosie żurawinowym – Najważniejsze w diecie są regularne godziny posiłków.
– Hania, chcesz do tego makaronu z pesto łyżkę śmietany?
– A to osiemnastka?
– Nie, dziewiątka.
– To dwie łyżki.
– No dobra, dziewczyny, kończymy to – zaklaskała Ewa w rączki (PUSTE rączki, bo zżarłysmy już wszystkie ryby, konfitury, petitki, makaron z pesto, suszone pomidory, imbir i cały chleb w promieniu 40 kilometrów) – bo juz jedenasta w nocy! A jeszcze musimy obejrzeć jeden horror!
Zaniosłysmy grzecznie talerze do zmywarki, usiadłyśmy rządkiem na kanapie i schowałysmy głowy za wielkimi poduchami. Ewa włączyła film. Po pięciu minutach zgodnym chórem zaczęłysmy sie drzeć.
Przez trzy dni oglądałysmy horrory.
Po czym dziwiłyśmy się, że nie możemy zasnąc, a w okolicach 3 w nocy robimy sie trochę nerwowe. Ale i tak najlepszy dżakas zrobiła Ewa, rzucając w nas plastikową foką, kiedy juz zasypiałyśmy, po czym spędziła całą noc siedząc w kucki na łóżku, bo bała sie położyc i zamknąć oczy.
Następnie spotkałyśmy sie rano, blade, niewyspane i z podkrążonymi oczami, zrobiłyśmy sobie kawę, herbatę i obejrzałysmy KLUCZ DO KOSZMARU.
Takie jesteśmy zrównoważone, dorosłe i odpowiedzialne. Hej.
(Chociaż nie! Nie obejrzałysmy MARTWEGO MIĘSA, mimo ze okładka zachęcająco pokazywała, jak wyglada czlowiek bez żuchwy).
(“Co mówisz, Andrzej? Możesz powtórzyc troche głośniej? Co tu się dzieje? A nic, Baska popyla po suficie z odwrócona głową i mówi po aramejsku… Dobra! To jutro o osiemnastej! Paa!”)
Mimo, że dominowała makabra, to początkowo starałysmy sie trzymać stylu glamour i obejrzałysmy “Sniadanie na Plutonie” i teraz wszystkie kochamy sie w Kici. Kicia jest absolutnie przepiękny.
Ponadto prowadziłyśmy dyskusje na temat “Czy potrafiłabys to wszystko pierdolnąć i uciec” i doszłyśmy do wniosku, że jesteśmy beznadziejnym przypadkiem, bo wszystko przesłaniają nam detale w stylu “Co będzie, kiedy przetłuszcza mi sie włosy, a ja będe wtedy w autobusie do Chin albo gdzie kupie dezodorant, kiedy mój się skończy”. Dupy z nas, a nie buntowniczki. O.
I jeszcze o przekręcaniu słów przez ludzi.
Zwycięzcami zostały SCHIZOFREMIA oraz SFLUSTROWANY.
Nagrodę publicznosci otrzymało takze powiedzenie pewnej pani “Ona tak sie w nim ZADŁUŻYŁA”, ale to raczej z uwagi na charyzmę mówiącej.
Jak to trudno wrócic w szpony cywilizacji po tym wszystkim! Matko. Wchodze na Kozaczka, a tam czekoladki w kształcie odbytu.
A włosy? Matko, włosy! Przecież byłam u fryzjera! No i okazało się, że “Ojeeej pani cała jest taka SOFT! One musza byc takie NATURALNE! Żadna grzywka! Same końcówki pani obetnę, boooze jakie piękne włosy, musi pani mieć DŁUGIE i tylko kilka refleksów!” – no i dupa. Znowu sie okazało, że żadna ze mnie suka, tylko dziewczę z Mazowsza, psia krew. Dziewczę z kosą.
Hmmmm… DZIEWCZĘ Z KOSĄ…
Jasnowłose DZIEWCZĘ Z KOSĄ, zaraz obok NIEBIESKIEJ JAPONKI WYCHODZĄCEJ Z KUWETY i opętującej nastolatki.
Chyba, że tak.