Tak sobie czytam moje ukochane, niezastąpione forum na gazecie i dopadła mnie refleksja.
Niewątpliwie czasy nasze charakteryzuje moda na syndrom.
I nie mówcie mi, ze nie.
Nasz przyjaciel na ten przykład nie jest leniwym sukinsynem, tylko ma SYNDROM (albo depresję). Nasza przyjaciółka się nie puszcza na lewo i prawo, tylko JEST SINGLEM bądź POZOSTAJE W OTWARTYM NOWOCZESNYM ZWIĄZKU. Nasze dziecko nie jest rozpieszczonym obibokiem, wykorzystującym matke do krwi, tylko ma SYNDROM ADHD. Nasz mąz bynajmniej nie jest dziwkarzem, pijakiem i rozpustnikiem, tylko ma SYNDROM WIEKU ŚREDNIEGO, a my same nie jesteśmy niedouczoną krową, nie czytająca niczego poza podpisami zdjęć w VIVIE, tylko MAMY DYSLEKSJĘ. I dysgrafię. I dyskurwawszystkizm intelektualny, sądząc po 98% postów.
Naprawdę wszystko w życiu jest do przełknięcia i wytłumaczenia, jeśli tylko nada się odpowiednia nazwę, najlepiej posiadającą odpowiednik łaciński.
W związku z powyższym chciałam oświadczyc, że ja TEZ mam syndrom, a nawet kilka.
Mam na przykład SYNDROM WKURWIONEGO RATLERKA (ale nie wiem, jak to będzie po łacinie). W sensie, że wkurwia mnie masa rzeczy, a ja nic z tym nie robię, tylko ujadam.
Mam również SYNDROM WIELKIEJ LENIWEJ DUPY opadającej mi z tyłu jak kurtyna. Być może ma to związek z pochłanianymi przez mnie ostatnio ilościami ociekającego tłuszczem żarcia, a być może TO JEST SYNDROM i nic na to nie poradzę, no przecież nie będę jadła pół listka sałaty dziennie.
Mam tez SYNDROM OPADANIA RĄK KIEDY WCHODZĘ DO DOMU. W związku z powyższym nie mogę w ogóle sprzątac i bajzel zaczyna osiągac trzecia prędkośc kosmiczną. Postanowiłam zrobić eksperyment związany z teorią chaosu i poczekać, kiedy ten potworny burdel się samoistnie przeorganizuje na wyższym poziomie energetycznym. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie – może coś w stylu wnętrz restauracji Magdy Gessler (matko, jak ja nie lubie tych jej restauracji, gdzie jest TYLE TEGO WSZYSTKIEGO WSZĘDZIE upchane, a ja się nie mogę skupic na jedzeniu, bo cały czas zerkam, czy nie spadnie mi na łeb tykwa albo wianuszek suszonych kwiatków albo nie gwizdnie mnie w ucho słoik z ozdobnymi przetworami – toteż dzwonię zębami i widelcem).
Musze sobie wymyslec jakąś odpowiednio kosztowna terapię. Mam już pewien pomysł, ale ćśśś! To na razie tajemnica!
Inne DUPERELE.
Ja mam syndrom uciekającego czasu. Ucieka, a ja juz go nawet nie gonię, ledwo lezę.
chłopaku, nie wsadzaj N. na minę 😉
przecież on jak każdy facet ma zdiagnozowany syndrom samodzielności i niezależności, a kobita powinna jak Bóg przykazał dbać o dom, ogród, wikt, opierunek i takie tam inne… 😉
O. To ja tez mam. Mam w zębie pierdzące bakterie, a fachowo się to nazywa zgorzel gazowa. Po łacinie clostridial myonecrosis (jak mi powiedziała Wikipedia)..
pożyczam ratlerka, mogie?
Buty to pół biedy. A co, jeśli terapia będzie prowadzona Pigmejem?
czuję w kościach, że owy diabelski plan ma coś wspólnego z butami, albo coś w ten deseń. czytam nie od dziś, to wiem , nie?
Ojezu, Mietło ty jedna – z USTÓW mi to wyjelas 🙂
Kochana, ty o chłopa dbaj zamiast tyle myśleć.
tiaaa…
a najbardziej mnie bawi, jak ktoś robi byki li i jedynie ortograficzne (żadnych literówek!), a ponieważ mnie oko od tego lata to zwracam grzecznie uwagę, że wyjątkowo nieprawidłowe jest “w zdłuż i w szeż” (słowo!) a na to słyszę, że ktoś ma “zdiagnozowaną dyslekcję”. Rozumiesz. No nie wiem. Skoro ma zdiagnozowane cokolwiek, to chyba wie, jak to się zapisuje? I chyba wie, na czym polega dysleksja? I czym się różni od dysgrafii…