TAKIE TAM… ROZWAZANIA PIĄTKOWE

Powiedzcie mi, jak to jest – jak człowiek wchodzi do sklepu tak sobie o, bez żadnych głębszych przemyśleń, pogapić się, to natychmiast opada go cały tabun sprzedawców. Normalnie trzeba się od nich opędzac kijem, wyrąbywac sobie droge maczetą albo nakryć sie mokrym workiem i przemykać pod scianą.

Natomiast jak przychodzi konkretnie cos nabyc, to zadnego nie ma! Chowają się za półkami, czasem którys wyjrzy jak z okopu, zerknie i znika z powrotem.

Normalnie tak wczoraj mielismy ze zmywarkami. Obeszlismy dookoła cała ekspozycję ze trzy razy. N. otwierał i zamykał wszystkie zmywarki i zaglądał im do środka (ja na początku tez, ale pozniej nieco się zraziłam – otóz one strasznie smierdzą; na moj nos, to te wystawione zmywarki roznily sie tylko tym, ze z jednych smierdzialo, jakby tam w srodku padł jakies 3 tygodnie temu spory kot, a z innych – jakby mały chomik, innych roznic nie znalazlam). Za to N. bardzo się podniecił, ze niektore mają guziczki takie schowane, ze ich nie widac z przodu -no i juz mielismy typ – taka ze schowanymi guziczkami. W zasadzie tylko zawrzec transakcję.

Z całych zakupow, najbardziej czasochłonne okazało się polowanie na sprzedawcę (identycznie to samo mielismy parę dni temu w Praktikerze z szafeczkami do łazienki – na godzine pobytu w Praktikerze, 45 minut trwało sciaganie sprzedawcy – najpierw falami mózgowymi, następnie głosem, a na końcu rękoczynem).

Następnie odwiedzilismy sklep ZOO. Uwielbiam sklepy ZOO, chociaż N. mnie z nich wyciąga od czasu, kiedy zrobiłam drakę – mianowicie, będąc po lekkim spożyciu wina (NO CO? Prace zmienialam!) wpakowałam reke do akwarium z zolwiami wodnymi, zeby je pogłaskac. No i jeden, taki z czerwonymi polikami, mnie upierdzielił w palec. Wiec ja wyciągam reke, a ten drań normalnie trzyma mnie zebami za ten palec i wisi! O mało nie dostałam zawału, zanim sie go udało odczepić, i od tamtej pory mój małzonek podchodzi do moich wizyt w sklepach ZOO troche nieufnie.

Ale spoko. Nie wkładałam wczoraj nigdzie ręki, tylko rozbawiła mnie kartka A4 koloru bladozielonego z napisem „NA ZYWE ZWIERZĘTA NIE UDZIELAMY GWARANCJI”. Ponadto podobał mi sie jeden wąż, świeżo po obiedzie – sądząc z kształtu brzucha, na obiad miał mysz – oraz jedna tarantula. Ja mam na pająki odruch histeryczny, a od tarantul jakos mnie nie odrzuca, nie, ze od razu bym je przytulała, ale chyba ma znaczenie fakt, ze one są wielkości myszy i tak samo puchate – ta wczorajsza miała na nogach takie rude włosy, zupełnie jak jeden mój kolega z liceum i ze studiów.

Oraz mam niusa.
WIOSNA PRZYSZŁA!
Dzis osobiscie do mnie.
W POSTACI MRÓWEK 🙂 Duzej ilosci całkowicie obudzonych, ciekawskich mrówek. Są u mnie w jadalni, jakby ktos jeszcze miał wątpliwości. Dostały refreshment w postaci talerzyka z cukrem i kruchymi ciastkami. No tak sie ucieszyłam, jak nie wiem co.

21 Replies to “TAKIE TAM… ROZWAZANIA PIĄTKOWE”

  1. PATRON – tosz wiem, ale spytak baśki czy możemy tu zacząć wpierdalać bo jej klientów przepłoszymy. Nie zauważyłeś, że jak jestem na wizji to nawet TV Trwam przestaje nadawać?!?

  2. PATRON – strasznie cie kurwa przepraszam, że cie tak strasznie zjebałem w komentach w mojej Jamie. Nie poznałem cię po literach. Wybacz, całuje twego pindola.

    Baśka – strasznie cie przepraszam, ze ci sie znowu urwą komentarze w notce. No to most!

  3. no bo jakaś chyba NIECZUŁA jestem i nienormalna
    nic a nic mi się nie chciało płakać
    naprawdę, ani odrobinkę
    może ja nie mam serca?

  4. a propos Hanki to GDZIE JEST KURDE JEJ BLOG TERAZ? nie żeby twój był nieciekawy, o co to to nie, ale za jej tesknię przeogromnie,
    pozdrawiam

  5. No uwierz mi to robiło wrażenie, najbardziej średnica. A tak ogólnie to chyba w sam raz jak na świnkę. A co do tego bardarzyństwa, to moje osobiste odczucie, bo mnie takie rzeczy ruszają i zaraz beczeć mi się chce. Nie mogę na takie coś patrzeć. A jak mięso zaczęło mi stawać w gardle, to przestałam je jeść. No cóż, prawa natury, trudno żeby boa jadł sałatę.

  6. Po jednej swince taki nakład by osiągnął? Czyli co, oddał wiecej niz zezarł?…

    A człowiek to niby co, same niesympatyczne i obeśne źwierzątka zjada?… Mnie to juz schabowe w gardle staja, odkąd mi Hanka przyslala takie zdjęcie swinki, ze az sobie wrzucilam na tapete w telefonie! Normalnie na suszone pomidory sie przerzucilam, jakos na wdziek pomidora jestem odporna, a świnia mnie wzrusza…

  7. ze pojdziesz do piekła to chyba nie masz wątpliwosci, kobieto 🙂 – kto jak nie ty?. Czy obok Szczuki to wątpie, ona sie moze jakoś wykręcić , ale na pewno ja tam będe, więc spoko , bedzie wesoło :->

  8. A widziałaś jakiej wielkości kupe prdukuje po takim obiadku wąż? Miałam okazję zobaczyć taki produkt wykonany przez boa. Rany, no po prostu taki baton, że ho ho. Godny prawdziwego faceta. Wąż miał ok 1,50m dodam jeszcze, więc był młody i jeszcze nie wyrośnięty do końca, a w skład jego obiadu weszła świnka morska (fu, barbarzyństwo)

  9. Podrąsz podrąsz!
    Czy moja dusza jest jeszcze do uratowania?
    Czy raczej wyląduje w kotle pełnym smoły zaraz obok Szczuki?

  10. u arachnofoba , brak strachu przed tarantulą to perwersyjna fascynacja absolutnym złem . . . dlatego nie będę drązył ^^

  11. 🙂 pękam ze śmiechu, jak sobie wyobrażę tego zółwia uczepionego Twojego palca 🙂

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

  12. Pierwszy raz się odzywam choć od dawna regularnie czytam:)U mnie cos nie bardzo ta wiosnę widać-dziś znów padał śnieg…Bez komentarza…
    Tak w związku z Twoja notka o pieskach dostałam dziś REWELACYJNEGO maila ze zwierzaczkami.jakby coś to mogę przesłać-mnie się humor poprawił:)

  13. to znaczy, że na martwe udzielają?
    np.: “sprzedawca gwarantuje, że zakupiona przez państwa imitacja zwierzęcia w czasie 12 miesięcy od daty zakupu nie będzie się domagać nowej karmy o smaku wołowiny z warzywami oraz nie zapaskudzi dywanu…”?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*