WEEKEND POD ZNAKIEM ZYTY GILOWSKIEJ

Jestem zombie.
Zombie wyhodowane na niebieskim tabcinie.
Nic nie widze na oczy.
Wczorajszy dzien spędziłam na a) piciu herbaty z miodem w ilościach przemysłowych oraz b) produkowaniu gluta na bazie tej herbaty. Co wypiłam, to zaraz wysmarkałam. Chyba mi odpadł czubek nosa, bo już go w ogóle nie czuję. Zamiast głowy mam wiadro z mokrym cementem oraz nic nie słyszę.

Tydzień z Hiszpanami w Krakowie i Zakopanym zapowiada się doprawdy czarownie („Halo! Proszę państwa! Zombie proszę zaparkować na zewnątrz restauracji”).

Pochowajcie mnie pod drzewem w mojej sukni ślubnej.

0 Replies to “WEEKEND POD ZNAKIEM ZYTY GILOWSKIEJ”

  1. Czy pochowac cie kolo wiadomej MOGILKI??? Zalapiesz sie na jakas begonijke od mamusi przynajmniej.

    Ta, nie jest w stanie opowiedziec kawalu o chomiku. Ledwo go uszlyszala, to natychmiast musiala powiedzie go mnie (“bo wiesz, taki okropny jest musialam sie nim z kims podzielic”).

  2. muszę powiedzieć, że z tym produkowaniem gluta na bazie herbaty to mnie troszeczkę zaskoczyłaś.

    Basia, przypominam ci, że jesteś tą Basią, która nie jest w stanie powiedzieć NA GŁOS kawału o chomiku – tak ją brzydzi.

  3. A propos kopania dziury – można pogadać z kretem. Ten to na pewno jest ciągle aktywny i nie ma grypy. 😉
    A w ogóle to zdrowia życzę. 🙂

  4. Nie będę się czepiał kilkakrotnie powtarzanego w zamierzchłej przeszłości “jak zwykle wszyscy mają grypę, a ja nawet zwykłego kataru nie mogę złapać. To NIESPRAWIEDLIWE” (odtwarzane z pamięci)

    Tak więc miast tego zdrowia życzę 🙂

  5. normalnie jak z obrazu chagalla: pod modrzewiem odzianym w powiewną suknię czekając na wiosnę leżała na baranicy błękitna barbarella 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*