Najgorsza, panie dziejku, to jest nuda. Nudę należy przełamywać, w związku z powyższym zaplanowany został huczny Sylwester z kuligiem, skuterami śnieżnymi, wyciągami narciarskimi, spacerami w rakietach… I pojechało się na tego Sylwestra w JEDYNE MIEJSCE W POLSCE GDZIE AKURAT NIE BYŁO ŚNIEGU 🙂
Nie było to proste, ale daliśmy radę!
Jechaliśmy w piątek. Radio donosiło o coraz to nowych rejonach Polski, całkowicie zagarniętych przez nawałnicę śnieżną. Co chwilę wygłaszano komunikaty „Pożegnajmy mieszkańców Kielc – wlasnie odcieta została ostatnia łacząca ich ze swiatem droga. Już dwieście tysięcy osób pozostaje bez prądu, własnie padła pod śniegiem największa trakcja pod Bełchatowem. Stolica sparaliżowana. Kierowcy spędzą tę noc w samochodach. Mówiła Ripley, ostatnia ocalała z Nostromo”. A my mieliśmy potężny dysonans poznawczy, ponieważ jechaliśmy po całkiem czarnej drodze, za oknem – bury krajobraz, siąpił drobny deszczyk i słuchało się nam tego radia trochę jak słuchowiska o napadzie Marsjan.
Z uwagi na brak śniegu, nasi dzielni mężczyźni nawalili się w pierwszy wieczór jak wory (aby odczynić urok). Troche im się udało – w nocy spadło nieco śniegu (pff! GARSTECZKA!), więc wybrano się na skutery.
Jak tylko nieco umilkł warkot oddalających się skuterów, unoszących na swych spowitych w opary spalin (fuj!) naszych dzielnych mężczyzn, Sosko podskoczyła radośnie:
– To ile ich nie będzie?… GODZINE?… To ja IDE WYPOŻYCZYĆ NARTY! – i pogalopowała w kierunku wyciągu.
LEDWO JĄ DOGONIŁAM. Stała już w kolejce po narty, a właściciel namawiał ją do jezdzenia serdecznie (przywoływał historie niejakiej miejscowej Jagny, która jeździła na nartach w ciazy praktycznie BEZ PRZERWY, przerwała na chwilę w połowie stoku, by przycupnąc w krzaczkach i powić dziecię, po czym dziarsko wskoczyła z powrotem w narciarski kombinezon, dziecko na plecy i hajda!).
Ja to nie wiem, ludzie nie mają instynktu samozachowawczego.
Gdyby Soski maz wrócił i zastał ja na stoku, to cóż, mnie by humanitarnie udusił, może co najwyżej przebił mi serce osinowym kołkiem, gdyż jest dżentelmenem. Ale los właściciela wyciągu nie byłby tak różowy, O NIE.
Właściciel wyciągu zostałby przywiązany do drzewa, rozpruty żywcem, jego kiszki P. rozpiąłby wzdłuż wyciągu, następnie przypiął do nich orczyki, a później siedział i trzy dni pilnował, żeby facet nie umarł i cały czas był przytomny. Żeby zdał sobie sprawę z niestosowności swego postępowania, to jest namawiania kobiety w ciąży – a konkretnie Sosko – do przypiecia nart. Niewykluczone, ze sekundowałby mu N., przypalając kolesia cygarem w strategicznych miejscach.
Pożegnanie starego roku umilał nam zespół pirotechniczny „Nuda Boys” (jakos po 45 minutach fajerwerki się wszystkim ZNUDZIŁY) oraz MAKABRYCZNY BAŁWAN z fajerwerkiem wbitym w głowę – na mojej liscie KOSZMARÓW wyprzedził Ronalda McDonalda.
No i tak to.
Na razie nie mam poczucia PRZEJŚCIA, wiec nie będę nic podsumowywać, a na pewno nie będę robic zadnych postanowien! CO TO – TO NIE! Nie wrobicie mnie w żadne rzucanie kurczaków z KFC.
pewnie tak. tez bym chciała móc :)))
luuudzie. kokietka sie odhaslowala. jupi i w ogole.
fajnie jest mieć pracę, w której można rżeć…:)
śnieg się obraził za “białe gówno”
i nie spadł na marudy 😉
A prosze bardzo:
siostra_sisters@gazeta.pl
Barbarello, podaj prosze jakiegoś maila na który mogłabym do Ciebie napisać. MAm sprawę….a na gg się nie pokazujesz.
nie można Ciebie czytać w pracy, bo sie człowiek nie opanuje i rży przed monitorem jak głupi.
Szczesliwego Nowego Roku anyway
faktycznie. NUDA, panie ten tego.