Powiadam panstwu, normalnie nie moge nadążyć za tym wszystkim. Ledwo człowiek zrzucił bikini – a już śnieg i Wigilia. Zupełnie jak w zeszłym roku („A to wiadro TAK!!!!!!!! Się wtedy przewróciło”). A jeszcze w sobote spokojnie sobie siedziałam w powyciąganym dresie i czytalam o porwaniach przez UFO (a Hanka to ma nawet taka książkę, ze jest zdjecie pana, który NA DOWOD ZE SPOTKAŁ UFO ma na tym zdjęciu PISTOLET Z KTÓREGO STRZELAL DO TEGO UFO – no mówie wam!).
Ubraliśmy jedną choineczkę w ogrodzie. Straszny drapak nam wyszedł.
Wczoraj w Media Markt widziałam piekna przedswiateczna scenke rodzajową, która skurczyła mój – mizerny, umowmy się – zalążek instynktu macierzyńskiego do wielkości zdechłego ziarnka maku. Na szczycie schodów mianowicie stała sobie blond dziewczynka, w wieku lat jakichs pięciu – a obok jej mama. Dziewczynka była CZERWONA JAK SZATAN, miała zaciśnięte oczy, wyszczerzone zęby i emitowała z siebie cos w rodzaju RYKU POŁĄCZONEGO Z WYCIEM. Nie wiem, o co poszlo – o jelonka Bambi czy o „Barbie jedzie na ryby” – matka próbowała jej cos wytłumaczyc, ale na oko bez egzorcyzmów nie było szans na nawiązanie kontaktu. Doprawdy, dziecinstwo to taki MAGICZNY OKRES W ZYCIU CZŁOWIEKA.
Czy ja się dziwię, ze pozniej tacy rodzice zostawiaja dziecko na 14 dni i nocy w całodobowym przedszkolu, bo wygrali wycieczkę dla dwóch osób?… Nie. Ja się dziwię, ze oni w ogole WRACAJA JE ZABRAC. Poza tym – jak stwierdzil N. – dziecko MIALO SZCZESCIE, ze to była 14 wycieczka, a nie np. czteroletni wyjazd taty na placówkę.
W Smyku na szczescie dzieci nie było; wśród zabawek uwijali się spoceni dorośli i uprawiali wyliczanke przy półkach „Barbie syrenka była w zeszłym roku… Barbie baletnicę kupuje Józek… Konika Barbie z szamponem ciocia Ziuta. Nie ma wyjscia, musimy wziąć Barbie na dyskotece. Czekaj, bo tu jest jakas na czarno” (Barbie na pogrzebie?…) (swoją drogą, byłam O KROK od kupienia POODEL PARLOUR – rozowej torebeczki w kształcie DOMKU DLA PUDLI z przyczepionymi TRZEMA KUDŁATYMI PUDLAMI – sobie, naturalnie).
A NA KONIEC DNIA zmęczony zakupami N. obejrzał sobie OSACZONEGO z Bruce Willisem. No wiec chciałam powiedziec, ze Bruce w Osaczonym jest a) stary, b) gruby, c) coraz bardziej podobny do szympansa i nie dziwię się Demi Moore, ze się z nim rozwiodła. Chociaż, z nich dwojga wole łysego Bruce niż nawet najbardziej owłosiona Demi.
Wiesz co? Kobieto ;-), u nas jest co drugie pokolenie! Ja wylądowałam miedzy niegrzeczną mamusią i niegrzeczną córusią i tak samo miała moja babcia, pomiędzy! Grrr! 😉
musisz sobie przypomnieć jak ty się zachowywałaś w dzieciństwie i jak sie zachowywał N.
Jeśli choć jedno z was było aniołkiem- możesz chodować instynkt.
Jeśli oboje byliście diabłami wcielonymi proponuję oglądanie dzieci z daleka.
Ewentualnie zapisanie sie na surwiwal.
😉
Mam dwójkę dzieci, szczęście podwójne, jedno zywe bystre, a jakże, ale idzie sie z Nim dogadać, spokojny i grzeczny, zawsze dawał zyć, drugie dziecko – histeryczka, wyjec, beczka becząca, itd. Chów chowem, ale są jeszcze, GENY! Taak, moja córka kłądła się na ziemi na płask, bo coś chciała, a ja z siatami, z drugim dzieckiem i zmęczeniem. Moja córka robiła mi awantury, które określę hasłem “Daj mi sie mamo pobawić nożem, bo jak nie, to będę ryczeć”. próbowałam łagodnie, ostro, perswazyjnie, nie słyszeć, zamykac w pokoju do wyciszenia. Nie, jeszcze się nie poddałam. Ona też się jeszcze nie poddała. 😉
nie zdziwiłbym się specjalnie 🙂
…a dzieci: HURA! HURA! Kosmar z ulicy wiąąąązóów!…
no nie wiem… bo co jak zawiedzie metoda “albo będziecie grzeczni, albo znów zamiast dobranocki będziecie oglądać “Koszmar z ulicy Wiązów””?
zostanie już tylko łamanie kołem…
co prawda to prawda, Czejndze mają jakieś takie nietypowe, bo grzeczne dzieci. hmmmm… właśnie przyszedł mi do głowy pomysł, że gdyby ewentualnie akcja wychowawcza mojego osobistego dziecka, które pojawi się na tym świecie w okolicach marca, zawiodła, to może bym mogła je Czejndzom na “wytresowanie” podrzucić?… :)))
oj tam. nie wiem czemu, ale moim się jeszcze nie zdarzyła taka akcja. być może dlatego, że pierwsza byłaby ostatnią.
No wlasnie ja sie najbardziej boje tego, ze nie ma uniwersalnego przepisu na wyjącego potwora. Na niewyjącego zresztą tez. Słabo mi sie zrobilo na mysl, ze A NUŻ MI SIE TAKIE TRAFI i co wtedy?… Normalnie chyba bym sie polozyla obok i TEZ ZACZELA WRZESZCZEC!…
Takiego wyjącego potwora to sobie trzeba usilnym staraniem wyhodować. Normalnie traktowane dzieci nie urządzają takich pokazówek. Tyle, że normalnie traktowane dzieci powinny żyć w rezerwatach, żeby się nie wypaczyły i nie wyginęły.
zniszczyć instynkt macieżyński może również wyjazd na wakacje nad polskie morze, gdzie są same ROZWRZESZACZANE dzieci.
proszę mnie nie straszy ja dopiero będę zanabywać prezenty!!!