ZA MOJE CIASTKO

W sklepie naprzeciwko miejsca, w którym codziennie przez minimum osiem godzin dokonywany jest na mnie udój intelektualny, mają znakomite ciastka z kwaśnymi wiśniami. Już wpadlam w nalog i zaczynam dzień od filizanki Nescafe z tym ciastkiem. Z wiśniami. Pozniej może być co chce, ale WIŚNIE RANO BYĆ MUSZĄ.

Dzis rano stoje sobie w sklepie i jedno, co mam przed oczami, to ta kawa przy moim biurku, parująca, i to do niej pasujące ciastko. Od kawy dzieli mnie jakies kilkaset metrów, od ciastka – jedna pani. W kapelutku.

– Poproszę… – mówi pani w kapelutku – poproszę ten… soczek?…
– TEN SOCZEK? PANI ZOSIU ZLOTY CZTERDZIESCI CO JESZCZE?
– To ja jeszcze poproszę… Hmmmm… poproszę… eeeeeeee…

(Ja: Moje ciastko moje ciastko moje ciastko… )

– Eeee… to poproszę… kefirek…
– SOCZEK KEFIREK I CO JESZCZE?

(Ja: MO JE CIAS TKO, MO JE CIAS TKO)

– Ekhm…. do kefirku tooooooooo… to ja poproszę… Hmmmmm…

(JA – na melodię skoczną – “WYJĄŁ Z TORBY DŁUGI NÓŻ I PRZEKROIŁ BABĘ WZDŁUŻ!”)

– Nooooooo to ja poproszę… hmmmmm ekhm ehemmmm… Jednego pomidorka!

(JA: NO i MAM NADZIEJĘ, że dostaniesz sraczki!)

W dodatku płaszczyk jej smierdział molami.

I bądź tu, człowieku, HUMANISTĄ od samego rana.

0 Replies to “ZA MOJE CIASTKO”

  1. Oj, Pepsee, nie grałeś nigdy w piłkę po amerykańsku? Podpowiem: masz dwa bary, lewy i prawy. Część populacji ma na lewym bliznę po szczepieniu przeciwko gruźlicy (ja mam, buuu).

  2. To wlasciwie byl skrot myslowy, chodzilo mi o zapach srodkow antymolowych – najgorzej smierdzi naftalina, ale jest takie zielsko i TYM ZIELSKIEM przeszedl plaszczyk…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*