Muszę się dziś do czegoś przyczepić, a podczas porannej rozmówki zeszło się na mój UKOCHANY temat pod tytułem WIZYTA GOŚCI Z DZIEĆMI W DOMU GDZIE NIE MA DZIECI ANI ZABAWEK A JEST SPRZĘT ELEKTRONICZNY I/LUB ZWIERZĘTA. No i krew mnie zalała i muszę pofermentować.
Kto z nas nie przeżył wizyty o następującym scenariuszu:
a) zapraszamy gości (dzwoniąc telefonem) na imieniny dorosłego człowieka lub jakąkolwiek imprezę z wódeczką i polityczką a także bigosem w domyśle;
b) robimy inwentaryzację w celu obliczenia szklanek i widelców, które należy przygotować do spożywania ww. wódeczki pod ww. bigosik;
c) wyluzowujemy się totalnie;
d) goście się spóźniają;
e) goście przychodzą O RADOŚCI! Z nieletnim potomstwem w liczbie sztuk najczęściej po dwa bachory od parki;
f) miotamy się po mieszkaniu w celu podwojenia ilości szklanek, talerzyków, wyżymamy nad wanną obrusy zalane kokakolą i fantą;
g) potomstwo oznajmia co chwila CIOCIA JA SIĘ NUDZĘ co było do cholery do przewidzenia, bo u nas w domu ostatnie dziecko urosło dobre dziesięć lat temu i nawet nie ma sensu grzebać po szufladach – a nuż znajdziemy jakieś stare kredki, plastelinę czy chociaż do cholery ciężkiej jakąś zaplutą malowankę;
To nic jeszcze. To jeszcze nic, że rozmowy muszą przebiegać w akompaniamencie wycierania nosów, robienia kanapek z szynką, nalewania kokakoli, gdyż poprzednia została wylana na obrus. Zawsze następuje moment kulminacyjny, kiedy – oczywiście – rodzice mający dość kochanych pociech powiedzą sakramentalne: IDŹ, POBAW SIĘ W POKOJU CIOCI, ONA MA KOMPUTER. Oczywiście że tak powiedzą, bo przecież przyszli tu ODPOCZĄĆ, WYLUZOWAĆ SIĘ i NA IMIENINY i nie mają obowiązku patrzeć nonstop na zasmarkańców.
Kurwa mać, proszę państwa, i bardzo proszę nie cenzurować, bo to NAJMNIEJ co mogę powiedzieć.
Pokój oczywiście wygląda potem jak po przejściu pożogi wojennej, bo cholerne małe rączki muszą wywlec wszystko z półek, powywalać książki i zalać dywan kokakolą, depcząc przy tym i ciągnąc za ogony psy, które później O DZIWO WARCZĄ a nawet MOŻE UGRYZĄ, więc się leci z krzykiem do zrelaksowanych rodziców, którzy są oburzeni na gospodarzy za trzymanie baskerwillów. Ale to ciągle nic. Nic to, jak mawiał Mały Rycerz, czyli przebrany w beret Łomnicki. Sprzątnie się, a książki wypłucze i osuszy suszarką.
Najgorsze jest to, że dzieci muszą POGRAĆ W KOMPUTER.
Może ja jestem zboczona – ale chyba nie. Ten, kto ma komputer, kto używa go do czegoś więcej, jak tylko rąbanki typu DOOM czy QUAKE, traktuje go bardzo osobiście. Komputer to coś więcej niż telewizor, chociaż chyba posiadacze telewizorów też niechętnie by patrzyli na małych spoconych bezmyślnych wandali z brudnymi łapami, jakimi są w pewnym wieku wszystkie dzieci i nic się na to nie poradzi.
Komputer to dla mnie coś pomiędzy pamiętnikiem, szafką na bieliznę, a może samą bielizną, kolegą z wojska, koleżanką z ławki, sekretarką i diabli wiedzą czym jeszcze. Wiem, jak paskudnie się czuję, kiedy włączam moje posłuszne zwierzątko i okazuje się, że ma poprzestawiane ustawienia na desktopie – toż to jak po rewizji osobistej.
I już nawet nie chodzi o sam fakt zalewania klawiatury kokakolą i paskudzenia myszy kanapkami z szynką. Chodzi o naruszenie prywatności. Chodzi o fakt, że w moim własnym domu, czyli miejscu do cholery które powinno być OAZĄ każdego człowieka, narusza się prawo własności. A ja nic na to nie mogę poradzić, bo zostanę okrzyknięta – i tak zresztą jestem – sobkiem i nieużytkiem.
Kochani Rodzice. Nie apeluję do was, bo to nic nie da. Nawet ludzie inteligentni mają na oczach nie klapki, a po prostu potrójną kataraktę, jeśli chodzi o własne dzieci.
Ja tylko ostrzegam lojalnie, że dawanie mi okazji do pomszczenia krzywd zostanie wykorzystane.
W imieniu psów i komputerów –
BARBARELLA
Copyright: Chrabja (TM)
Biedaczko
wlasnie wczoraj spotkalo mnie prawie to samo
bardzodalekiznajomy z bardzodalkimznajomym dzieckiem okolo metr wzrostu (tak na oko 4 – 5 lat)
Nie posiadam bachorów a mieszkanko mam wypicowane i modnie zrobione na tzw minimalizm
i mialam minimalizm w najlepszym wdaniu
Zapowiadalo sie niezle – bachor siedzial grzecznie na krzeselku ale tylko 5 minut potem rozpoczal dzialania niszczycielskie
od pobujania się na moich wspanialych drzwiach ze szkla matowionego (wprawdzie zlapalam zanim urwal zawiasy ale wypalcowal
a jak ktos ma drzwi szklane matowione to wie ze trzeba je myc specjalnie spirytusem – chyba sie napije przy okazji
Potem bylo bach na moje papierowe lampy i rzucanie misiem (mialam jednego misia) w naszego biednego kota
przedmoty kruche i tłukące się zostały zdjęte z pólek i dokładnie obejrzane na szczęscie obyło się bez stłuczki
Po wizycie nasz kot zabawial się na podłodze kawałkiem tynku z naszej pięknej waniliowej sciany – po poszukiwaniach udalo
sie zlokalizowac odłupany z wneki sciennej fragment
Nie wspomnę juz o mojej i mego męza nerwicy
musielismy się napic drineczka przed spaniem
Przesadzasz, małe dzieci są KOCHANE!
Brak instynkyu mać. nie jest u nas rodzinny tylko nerwowy.
jako – tak! kurwa! – rodzic 2 (slownie: dwoch) bestji w wieku juz rozplodowym z gory uniewinniam Zebre
i niech mi – kurwa! – kto podskoczy
ja to znam z autopsji
Młoda!
PRZECIEZ TO MOZE KTOS PRZECZYTAC!
Jeszczesobie ludzie pomysla, ze NIE MAMY INSTYNKTU mać. i ze to u nas RODZINNE! 😉
Chamstwo bo dzieciątka dotknęły komputer???? Ha, ha, ha. Do Fromka przyszła kuzyka z mężem i Fromka chrześnicą. Nie dosyć, że bachor biegał po całym miszkaniu, to jak się zesrał rodzice z ułańską fantazją przewinęli jej umazany gównem tyłek na mojej nowiutkiej wykładzinie, a po obiedzie cudowne dzieciątko wytarło umazany buraczkami ryj w moją również nowiutką poduszkę od narożnika koloru żółtego. MOże bym się tak nie wściekła gdyby nie to, że na ww dobra pracowałam w Anglii po 14 godz. na dobę i do dziś cos mi strzyka w dłoniach. Myslałam, ze bachora zatłuke. Przeciez kazdy sad by mnie uniewinnił.
teres… jbk…
jako wywolany (TM) do odpowiedzi cosik wam powiem – nie skutkuje wczesniejsze ustalanie, jesli to rodzina albo tzw. psiapsiolki, ktore wprost uwielbiaja zjawiac sie na wszelkiego rodzaju imprezach z bachorami, ktore po ok. 15 minutach sie potwornie nudza i koniecznie trzeba im znalezc cos do zabawy
gospodarze zgrzytaja wtedy w duchu zebami i najchetniej zaproponowaliby brzytwe, ew. siekiere – jesli ostra – z intencja a nuz sie bachory wytluka nim co zmaluja (to nie ja! patrz: M. Samozwaniec)
*
a powaznie – czasem pomaga jedynie soczysta kurwamac, albo wyjatkowo usztywnione stanowisko
co jednak nie zawsze pomaga – kiedys puszczony luzem bachor rozstroil kompletnie dosc leciwe juz video, ktorego nastrojenie ponowne zajelo spory czas
ciaganie za soba bachorstwa na imprezy jest objawem rodzimego chamstwa, niestety – ludzie nijak nie chca pojac, ze jak sie idzie na vodeczke, to balast trza zostawic w domu, a jak sie nie ma z kim – to sie nie idzie, albo idzie polowicznie
również jestem matką… również nie chodzę z dzieckiem na impry… i jakby ktoś do mnie przyszedł z dzieckiem, to chybabym się wściekła. ale fakt faktem, takie rzeczy ustala się z góry.
Teres: dlaczego nie ma wiecej takich rodzicow jak Ty?
A nie można by uprzedzić takich Rodziców, że “dzisiaj, i wogóle, bez dzieci” ?
Jak sie obrażą, trudno, masz wyrobioną opinę o nich…
Ja mam dwoje małych dzieci i NIE WYOBRAŻAM sobie ciągnięcia ich na imprezy, na których ja mam się dobrze bawić.
Fundowanie gospodarzom przyjemności obcowania z nudzącymi się dziećmi to jest po prostu chamstwo, nie oszukujmy się.
przypominam, ze bylo jeszcze cos o skrzyzowaniu piora wiecznego i osobistych gaci
i jednego i drugiego sie nie pozycza, juz latwiej idzie z zona czy z samochodem (btw. znioslem kogos za kierownica manka! i wcale mi to nie przeszkadzalo na dodatek…)
ale komputer?
baska – a nie potrafisz powiedziec “komputer? a co to – kurwa! – klocki lego? a kupcie se, bedziecie mieli”
*
bez wzgledu na okolicznosci i rodzaj gosci drzwi “do komputera” sa zamkniete a kazda propozycja – niewazne czyja – udostepnienia bachorom spotyka sie jedynie z pogardliwym milczeniem; jesli zdarza sie naleganie – leci wspomniana odzywka (z kurwa lub bez niej)
skutkuje
nastepnym razem bachorow nie ma
Rozumiem doskonale i pędzę niczym wściekły nosorożec bachorstwo od kompa i dosorsłych zresztą też (a Latorośl ma swój folderek z ocenzurowanymi gierkami plus jakieś programy jezykowe i basta). Ale niedługo pewnie usłyszę: Tata, chyba musisz sobie kupić jakis komputer :((
nie wiem z psami mam pospisany pakt tylko do obwąchiwania i ANI KROKU DALEJ… zabraniam im pieprzyć moje nogawki, skakać, szczekać, kręcić, ocierać i inne
proponuję zemstę. idzie się w odwiedziny do wszystkich znajomych z dziećmi, oczywiście odwiedziny niezapowiedziane, będzie lepszy efekt, wchodzi się do każdego pokoju osobno i robi się porządki po swojemu. no bo ten wazonik nie powinien stać przecież koło telewizora, czyż nie? oczywiście wskazane jest też upuszczenie i w rezultacie rozbicie szklanki z kawą z fusami (cholernie trudno będzie to sprać) gdzieś na jakiś perski dywan lub na przykład wieżę pana domu. nieodzowny jest też tekst pożegnalny “och, przepraszam za wieżę, biorąc pod uwagę zepsuty komputer po waszej ostatniej wizycie, chyba jesteśmy kwita…”
Obły… DRECZYSZ PSY?…
oho….. ja sięzawsze jak dziecko zachowje
…
uuuuuuuuuuuuu
choć potomstwo mam, to rozumiem całkowicie.
mimo wszystko uważam, że istnieją dwa rodzaje komputerów – komputer domowy i komputer osobisty.
Mój komputer domowy jest siedliskiem zarazków, trochę jak kibel na dworcu, i każdy ma do niego dostęp, Obywatel również. W końcu na czymś musi się uczyć szacunku dla przedmiotów ważnych.
Mój komputer osobisty jest w pracy (z braku własnego laptopa, bo własny laptop jest laptopem Pierwszego Męża), i tam mam wszelkie udogodnienia, szablony i inne makra, których nikt nie rozumie. i wara od niego! brudnymi ręcoma walić nie będziecie!
domowego komputera właściwie nie szanuję. muszę to przyznać otwarcie.
Pracowy jest moim przedłużeniem, spędzam z nim każdą możliwa chwilkę ;-))
jest to o tyle dobry podział emocjonalny, że w pracy dzieci jak na lekartswo ;-))
PS – pozdrawiam. 🙂
Ci co używaja tylko do rąbanek, też traktują bardzo osobiście.
Jak ktoś się nie wstydzi albo woli wyrzuty sumienia, że coś zrobił niż wyrzuty, że nie zrobił nic – to może spróbować trzech numerów:
a) miec hasło na setupie i niestety – zapewne w wyniku stresu – doznać nagłej amnezji.
b) raczej dla posiadaczy łatwej w zdejmowaniu obudowy
– szybko i zręcznie przesunąć jakiś jumperek albo poluzować jakąś kartę. Rozkładamy wtedy ręce w niemej rozpaczy i mówimy “ZNOWU się popsuł”.
c)Krótka prelekcja o pułapkach czychających na młody, niewinny umysł w kontakcie z tak diabelskim wytworem jak internet – do wyboru: satanizm, komunizm, pornografia dziecięca, techno itp.itd.
Jeśli nie mamy internetu – nie wgłębiamy się w szczegóły techniczne zagrożenia.
Na moich znajomych pewnie by nie podziałało, ale na jakąś dalszą rodzinę – kto wie ?
W pełni rozumiem Twój ból.
Dla mnie komputer plasuje się na trzecim miejscu na liście przedmiotów wyjątkowo osobistego użytku,zaraz po szczoteczce do zębów i gumkach.
Sobkiem i nieużytkiem?! Jesteś oazą spokoju! Oceanem dobroci! Niezmierzonym łagodności polem! Skoro pozwoliłaś na jakąkolwiek penetrację koputerowych i psich zakamarków intymności. O czym donosi, podziwem powalona na podłogę(tuż przed ołtarzykiem z Komputera Osobą pośrodku)
Mój komputer służy już nie tylko jako wieszak na ubrania, ale tez jako szafka na szklanki z drinkami tudzież kubki z kawą (zależnie od pory dnia), a poza tym to delikatny sprzęt. W niepowołanych rękach zdarza mu się przeżywać szok. Dlatego gościom nie pozwalam go dotykać. A jeśli już bardzo muszą z niego skorzystać, to stoję nad nimi i patrzę im wrednie na ręce.