Musiałam wstac o takiej godzinie, której człowiek wyprostowany myslący w ogole nie powinien oglądać, bo to odcywizi… odwicy… ODCYWILIZOWUJE. I skoro już MUSZE, to tak pomyślałam sobie, ze swiat moglby być w takich wypadkach PRZYJAZNY – pogłaskać czyms człowieka, utulic… Ale NIE NIE NIE – wlaczam radio i co? SISTARS wyją ten swój kawalek, od którego wzrok mi blednie i włos mi rzednie i mam ochote wbić wokalistkom w brzuch otwieracz do puszek i przekręcić. Wszystko mi niniejszym leci z rąk i ze złości odwaliłam od rana w pracy kilka gniotów, które się za mna wlokły od niepamietamjuzkiedy. A nawet udalo mi się wypchnąć rozliczenie delegacji, które to zadanie (w dodatku kompletnie nie wiem, dlaczego) zawsze mnie doprowadza do histerii i bialej gorączki.
Poza tym, chciałam oznajmic, iż ksiegarnie internetowe zostaly stworzone, by wodzic dusze niewinnych kobiet na pokuszenie. Dobrze, ze nie mam wielodzietnej rodziny na utrzymaniu, bo jak slowo daje, byloby jak na tych komiksach: gary nie umyte, psy glodne, dzieci gołe, bose, obszarpane i usmarkane, mąż w podartych portkach, a paniusia z wypiekami na policzkach wklepuje zamowienie na nastepne sześć książek, z których jak wiadomo pożytku nie ma żadnego i jeszcze nikomu na dobre nie wyszly. Swego czasu nawet palono czarownice za to, ze czytaly książki, i nie wiem, czy nie słusznie.
Nic mi się nie chce, ale zauważyłam, ze to taki trend tej jesieni, ze wszyscy sflaczeli.
Marynine polecam goraco i z calego serca, doskonale rosyjskie kryminaly – moj osobisty autorytet literacki (czytaty.blog.pl) porownuje ja do agaty niesmiertelnej
to prawda, ze zbyt malo nieanglojezycznych – i dodatkowo polacy nie spisuja sie
a czytalas mendoze?
No Mannkell cudny (za malo u nas nie-anglojezycznych autorow, nie?), ale do tej Maryniny jakos nie mialam nabozenstwa; powiadasz, warto?
na zimowe wieczory polecam Henninga Mankela i Aleksandre Marynine – dosokonale kryminaly wydane przez wydawnictwo Muza S.A.
nie, no coś ty, Zebra. Ja też piorę gacie tylko jesienią. Podobnie jak Zuzanna.
Flaczenie na jesieni jest nieodzowne jak pranie gaci.
Nie wiem skad mi sie to porownanie wzielo. Widac z sflaczenia.
W poprzedniej mojej pracy byla biblioteka beletrystyczna – w ministerstwie to bylo i byl to ewenement, jesli chodzi o takie instytucje. W dodatku bibliotekarka byla prawdziwa, z powolania, a nie jakas nadeta panienka niespelniona w marketingu – normalnie stale czytelniczki (bo glownie babki tam chodzily) zaczepiala na korytarzu, ze zaprasza, bo sa nowosci. Na poczatku tego roku pan minister zdecydowal, ze biblioteke SKASUJE, bo to za duzo panstwowych pieniedzy. Jak odchodzilam z pracy, to akurat trwala akcja podpisywania petycji, malo tego – byly deklaracje skladek na zakup nowych ksiazek itp. Musze zadzwonic i zapytac, jak to sie skonczylo.
Aha, koszty biblioteki: szesc tysiecy zl ROCZNIE (6 000) plus etat bibliotekarki. Zaiste, jebitne oszczednosci dla sektora by wyszly po zlikwidowaniu, prawda?
Z moich zasobow korzysta na stale 6 osob, w porywach wiecej.
Rzuciłaś nowe światło na procesy czarownic. Gratuluje. A swoją drogą to fakt, osobiście książki kupuję w okolicach uodzin, imienin, Świąt. Na prezenty. Nie dla mnie niestety. A sam czytuję te pożyczone z biblioteki ( 10 złotych na fundusz czytelniczy raz w roku ).
Znam ten ból, najpierw księgarnie, potem Allegro..
Matkobosko! Przy mojej pensji, oglądanie stron księgarni wysyłkowych to zajęcie dla wyjątkowo zdeprawowanych masochistów.
A sflaczałość… Hmmm… Ja to raczej jestem skurczona. Chce mi się spać tak rozpaczliwie, że mogłabym zabić, gdybym nie była tak przemęczona i bezsilna.
Na szczęście nie słyszałam w życiu rzeczonego utworu Sistars.
Czyli mimo psiej pensji mam lepiej niż Wy!
Niestety rónież należę do flaczejących jesienią i strasznie reagujących na brak funduszy książkowych….
A Middlesex czytalas?
Kiedy Sistars dorywają się do głosu, mój szacowny małżonek, którego normalnie granatem nie oderwiesz od komputera, wstaje, podchodzi do radia i wchodząc dziewczynom w słowo mówi zdecydowanie: “Nie będziesz śpiewać w moim domu” ( bo do niego nie dociera, że one są dwie ).
I wyłącza.
Zawsze.
Taki domowy rytuał.
😉
Osiecką.. 🙂 a planuję
Jak przeczytasz, szarpnij się na recenzję, dobrze?
i ciekawe, jak Kapuściński…
Ja obecnie kompletnie wsiąkłam w “Gringo wśród dzikich plemion” Cejrowskiego. To nieuleczalne.
O Matko… straszne rzeczy – Wielkie epidemie w dziejach ludzkosci, Maklowicza tego nowego, Osiecką, Kroniki ptaka nakręcacza, no i cztery Sowy, nie?… I jeszcze cos tam… Jakies kryminały.
co zamówiła?
Z uwagi na siarczyste protesty czuje sie w obowiazku sprostowac –
FLACZENIE dotyczy tylko damskiej czesci populacji.
Panow widac jesien w ogole nie rusza.
Lepiej teras?…
O nie! Ja wypraszam sobie wzmiankę o “flaczeniu wszystkich”!
Oświadczam, iż nie mam z tym nic wspólnego, ba – potępiam nawet!
Howgh!
Osobiście znam takiego jednego, co nie flaczeje nawet na jesień.