To, co mi wczoraj los zgotowal zamiast milego, przytulnego, pijackiego wieczoru, smialo można by nakrecic na video i zmontowac co najmniej dwa filmy – kontynuacje “Psa Andaluzyjskiego” i “Kaczej zupy” Braci Marx (szczerze mowiac, chyba tylko Braci Marx mi tam zabraklo, zwlaszcza tego, co nie mowil, tylko miewał trąbki i nożyczki).
Wszystko zaczelo się od tego, ze ULICĄ PRZECHODZIŁ PIESEK, w zwiazku z czym trzy jamnicze bandytki poszły go ODPROWADZIC wzdluz ogrodzenia, drąc przy tym gęby tak, że sąsiedzi pobiegli po lornetki – CO TAM SIĘ DZIEJE – żona meza katrupi piłą łancuchowa czy jak?…
Przy furtce się POGRYZŁY. N. zdażyl wylowic ze stada Melanie – niosl ja na rekach, ta idiotka się wiła, wyrywala, szczekala, a dołem podążały Pyza z Calineczką. Nie od razu zauwazylismy, ze Calineczka ma odprute pół brzucha i kawał skóry łopocze jej niczym flaga olimpijska.
Ja, oczywiście, o malo nie zemdlalam i poszlam się schowac w jałowce. Mloda Zebra – jak zwykle- zachowala zimna krew, owinela psa w scierke, wyciagnela mnie z jałowców i uruchomiła ambulans do weterynarza. Pierwsza lecznica była ZAMKNIĘTA – może to i lepiej, bo zaraz obok jest szyld “WYRÓB CZAPEK” – chyba niezbyt dobra reklama umiejętności pana weterynarza…
Druga była otwarta. Mloda Zebra z moim ojcem udali się do gabinetu, po czym mój ojciec zostal z niego wyrzucony, bo utrudniał. Po chwili wyszla Mloda Zebra z komunikatem:
– Sluchajcie – mowi – to potrwa, bo trzeba ją znieczulic, ogolić i zszyć. Czyli jakies pół godziny.
I wrocila do gabinetu, asystowac przy operacji, bo ona to uwielbia.
Siedzielismy zatem smętnie przed lecznicą, grając we trójkę – N., mój ojciec i ja – w marynarza, KTO ZAPŁACI (szycie – 120 PLN plus 4 dni antybiotyki – 20 PLN za zastrzyk).
– Jak to, KTO ZAPLACI – stwierdzil mój tatus – wlascicielka TEGO REKINA!
N. miał przeslicznie upierniczoną przez Melanie błekitna koszule, w zwiazku z czym dodal jeszcze ozdoby z loda MAGNUM oraz szlaczek z coca – coli.
Po jakichś 3 kwadransach Mloda Zebra pojawila się na schodach z psem ze zwisającą glową. Calineczce sterczaly druciane szwy, a rozerwany bok miala pomalowany na srebrno. Całą drogę do domu Mloda raczyla nas opowiescia, co Calineczka wyhaftowała po podaniu znieczulenia (okazalo się, że miedzy innymi – kielbasę, która ukradla Melanii).
W domu jeszcze czekala nas atrakcja pod tytułem UBRANIE PSA W KAFTAN BEZPIECZENSTWA. W tym celu nalezalo naciągnąć na nieprzytomnego, przelewającego się psa coś długiego, bawełnianego (np. nogawkę od starej piżamy), sprytnie wycinając w tym dziury na cztery łapy i ogon. Udalo nam się za czwartym razem (to jest, za czwartą nogawką).
Zaprawdę, powiadam wam: kto nie ubieral spasionego, nieprzytomnego jamnika w nogawke od piżamy, ten jeszcze duzo musi się o życiu nauczyć.
Melania jest w karcerze i generalnie – MA PRZERĄBANE, mam ją zabrac na jakąś terapie społeczną.
Wlasciwie, to przyszlam dzis do pracy ODPOCZĄĆ.
zawsze chcialem sie pomalowac na srebrno! ale braklo mi odwagi… wygladal bym jak robot albo inna maszyna liczaca
No to mi uswiadomilas,że mialam szczęście, dziadki zostawiły mi Burka, ktory DWA RAZY w ciągi tygodnia sie wytarzał, mogło byc gorzej.
Magnum bardzo łatwo się upaprać…