O TYM, ŻE ŻARŁAM

 

Dwa ostatnie dni spędziłam jak Beatlesi: JE, JE, JE! Oj, jadłam. Najpierw u teściowej, która wydała obiad z przystawkami i kompotem, wybór ciast, a jak już mieliśmy wychodzić – rzuciła niezobowiązująco na stół ziemniaczane cepeliny z sosem grzybowym. ŻESZ NO. Gdyby to było cokolwiek innego, COKOLWIEK, to bym się roześmiała ochryple, zawinęła ogon i wyszła. Ale ziemniaczane kluski z grzybowym sosem?… Umierałam z przejedzenia do rana.

Dziś mnie dobiła rodzina Zebrowatych, którym powiedziałam “Wpadnijcie, zrobię leczo”. Na co oni – że przyjdą z jakąś przystawką. Uhm, przystawką. Naściągały żarcia jak na okrągły jubileusz Chrztu Polski, a kiedy znowu nawtykałam się na sztywno, Zebra stwierdziła “To co? Robimy to pyszne Eton?” i poleciała bić śmietanę (tym razem trzydziestka; lepsza była).

NIE. MOGĘ. ODDYCHAĆ.

Oraz mię mgli.

Z racji tego, że lato jakby lekko chyli się ku końcowi, przypomniałam sobie, że przecież MAMY HUŚTAWKĘ! Ogrodową. I wysłałam N. do garażu, celem jej odnalezienia i złożenia na tarasie (wiem, dość szybko na to wpadłam w tym roku). Łatwo nie było, musiałam sięgnąć po argumenty w stylu “Bo sobie pójdę i więcej nie wrócę!”*, no ale huśtawka stoi. I przy okazji hamak (zapomniałam, że mamy hamak!).

Święta państwowe mi nie służą; wystąpię o odszkodowanie albo zwężenie żołądka na koszt podatnika!

Jeszcze tylko dwa odcinki “Orange” mi zostały, w dodatku wszystko się wzięło i pokotłowało!… (Ja wiem, to taka zasada, że co ileś tam odcinków musi się zmieniać dynamika pomiędzy bohaterami, no ale NAPRAWDĘ, nooo!).

 

* Dobry argument, acz niesie ze sobą ryzyko, że za którymś razem szantażowany mąż wzruszy ramionami i powie “A ić w chwasty”. Czyli – używać w starannie dobranej dawce, w okolicznościach tego wymagających.

7 Replies to “O TYM, ŻE ŻARŁAM”

  1. no jak jest jakieś święto, czy dłuższe wolne, to już chyba tradycja nagotować wszystkiego 🙂 ogólnie to tak się nażreć, że tak powiem chyba każdemu się zdarzy

  2. Taką huśtawkę ogrodową miał mój sąsiad- nazywał ją pieszczotliwie “Holiłódka”. Któregoś poranka wyszedł z gazetką pobujać się- a tu niespodzianka, holiłódkę wynieśli złodzieje. Ciekawe jak, mają wysokie ogrodzenie 🙂

  3. Wczoraj byłam na wielopokoleniowym i wielonarodowościowym spotkaniu rodzinnym.U najlepiejwrodzinie gotującejciotki.Jako szofer rady plemiennej nie piłam.Nie mogłam przed zmierzchem wywlec rozochoconych seniorów,ktorzy na moje “ja mam kurzą ślepotę” (70 km do pokonania) radośnie wykrzykliwali “ty to jest jeszcze młodziutka”Nie wymienię co żarłam.I ile.w domu napiłam się ouzo.Ide sobie robić kompresy.Na oczy i na brzuch.nigdy więcej.Nawet tego sernika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*