O MOTYLACH NA SPACERZE

W zeszłym tygodniu zgubiłam ogrodowe świeczniki. Meksykańskie, z terakoty, ciężkie jak jasna cholera – łaziłam za Mangustą po ogródku (pilnuję, żeby czegoś paskudnego nie zeżarła – a ona i tak zawsze coś znajdzie i zeżre) i nagle coś mi się nie zgadza w pejzażu wewnętrznym. Przy kominku stały świeczniki, a teraz ich nie ma! Dzwonię do N., czy ich gdzieś nie schował na zimę – on, że sprawdzi, ale raczej nie. I że widocznie musieli nam ukraść, jak byliśmy wyjechani. Było mi smutno i w zasadzie je opłakałam, bo nie dość że ładne, to jeszcze miały wartość sentymentalną i w ogóle, ale no trudno, nie takie rzeczy człowiek w życiu traci. 

Po czym N. wraca z wojaży i pyta, które świeczniki mi zginęły i czy to te same, co stoją obok kominka.

Idę, patrzę – stoją obok kominka. Nie wiem, JAKIM CUDEM ich nie widziałam. Bo wracałam z pięć razy sprawdzić, czy na pewno ich nie ma. No kurwa, w równoległym Wszechświecie chyba sprawdzałam. Chociaż ostatnio popsuł mi się wzrok (mrużę oczy do napisów filmowych, a niedawno jeszcze nie mrużyłam), ale żeby aż tak? W dodatku zginęły mi dwa świeczniki, a znalazły się TRZY. Jednego z rybami w kolorze czerwonym zupełnie nie pamiętam – no to co to może być, jak nie równoległa rzeczywistość?

W Dealzie kupiłam chipsy o smaku, uwaga, bo to będzie mocne – WINA MUSUJĄCEGO. W dodatku przez pomyłkę, bo interesują mnie solone albo z dodatkiem balsamico, albo o smaku jajka sadzonego. Dopiero w domu się zorientowałam. Dość odważna wycieczka kulinarna, powiedziałabym. NAwet nie wiem komu to przyszło do głowy, w jakich okolicznościach i nie chcę pytać, bo z mojego doświadczenia wynika, że lepiej nie pytać, bo się człowiek DOWIE i później musi z tym żyć. Reasumując: pewnie je w końcu zjem, ale na razie się przyglądam i dziwię.

Na spacerze z Mangustą widziałam kilka motyli cytrynków, więc wiosna?… Czy jeszcze będą mrozy? N. mówi, że będą, ale w kwietniu – maju. Wcale bym się nie zdziwiła.

A w weekend byliśmy zaproszeni na imprezę do lokalu i mamy takie spostrzeżenie (w zasadzie to bardzo dużo mieliśmy błyskotliwych refleksji, obserwacji i w ogóle, ale nikt nie miał długopisu, więc po imprezie pamiętamy nędzne resztki, jak to zwykle bywa): że w klasycznej knajpie w Polsce powiatowej czerwone wino dostaniemy z lodówki, a za to wódkę ciepłą. No taki koloryt lokalny. Chociaż placki ziemniaczane były naprawdę pyszne – może niekoniecznie powinnam je żreć na noc, i to z sosem grzybowym, ale to nie ujmuje ich urodzie i smakowi, chociaż sny miałam barokowe i w technikolorze.

Zakończenie Detektywa (dlaczego tylko sześć odcinków, ja się pytam) – może być, chociaż nie wszystko wyjaśnione (np. język). Oczywiście, zamierzam obejrzeć drugi raz bitym longiem, ale niech się trochę odleży. Za to drugi sezon „Machos Alfa” – rewelacja; ma niesamowite tempo i tak, też się zastanawiam, po co ludzie tak idiotycznie kłamią. I co gorsza – brną w idiotyczne kłamstwo, zanim obrośnie materią. Ale może po prostu jestem za leniwa.

Chyba sobie na pocieszenie uduszę czerwoną kapustę, chociaż chętnie udusiłabym kilka(-u) innych targetów, ale akurat nie mam ich pod ręką – a kapustę owszem. 

3 Replies to “O MOTYLACH NA SPACERZE”

  1. A mnie zakończenie Detektywa w ogóle nie podeszło. Jest nierealne. Nie ma możliwości, aby (tak na oko) 20 kobiet dogadało się co do wykonania wyroku na facetach i to jeszcze za pomocą broni palnej. No nie i już. W czasie planowania by się pokłóciły, popłakały, część by powiedziała, że nie idzie, nie chce i w ogóle to nie, część uciekła, zrezygnowała po drodze, obraziła się, upierała, że jej sposób najlepszy a w ogóle to po co tak, jeszcze kilka by się zlitowało nad naukowcami a na końcu nie wytrzymała presji i przyznała policji. Poza tym – kobiety tak nie działają. One kogoś otrują, dosypia coś do jedzenia, przetną kabel, zaleją komputer i przypadkiem coś zniszczą. Więc nie podoba mi się. A czipsy…no mam ochotę sporobowac 😜

  2. Lepiej nie pytać bo się człowiek dowie i później musi z tym żyć .
    Najpierw parsknęłam ale potem się zamyśliłam .., w sumie to jest bardzo głębokie.
    Ty niby tak o świecznikach i jamnikach a przemycasz takie folozoficzne treści . No jak jakie guru 😜.
    Pozdrawiam

  3. Ha, świetne z tymi świecznikami, ja natomiast mam coś z pamięcią, byłam na filmie “Priscilla” o żonie Presleya, przez sporą część filmu usiłowałam sobie przypomnieć jak ma na imię ten (Elvis).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*