O MAGICZNYCH TABLETKACH I PRZESADZIE

Nareszcie prawdziwe lato. Człowiek wstaje rano – bez kaca, bo nie jest na wakacjach, tylko w domu – czyli o wiele fajniej, bo są tu wszystkie moje rzeczy i nie trzeba wieczorem pić alkoholu; w dodatku jest ulubiona herbata i lodówka pełna lodów Kaktus. Nie wiedziałam, że one są takie fajne! Tylko nie wiem po co mają paskudną polewę na czubku, no ale to można oskrobać. I kanapa na tarasie i książki – chociaż akurat czytam dość smutną i męczącą czeską powieść „Sprawy, na które przyszedł czas”. O dwojgu ludzi, którzy od początku nie mają ze sobą wiele wspólnego, ale pobierają się i mają dwójkę dzieci. I te dzieci, proszę sobie imaginować, nie naprawiają MAGICZNIE związku – ani kiedy są małe, ani później, coraz starsze. I cały czas żyją obok siebie i mają do siebie pretensje. Jestem w trzech czwartych książki i zmęczona tym wszystkim jak jasna cholera. To już bomba atomowa była mniej męcząca. (To znaczy – książka jest napisana naprawdę dobrze, jeśli ktoś nie ma uczulenia na zapis dialogów bez myślników, ale temat męczący, i to bardzo. Tym bardziej, że taki życiowy i autentyczny).

A teraz będzie niepoprawnie politycznie, ostrzegam. Ale po prostu nie mogę się powstrzymać.

No więc, pies koleżanki dostał tabletki na serce. Starsze pieski dostają, Szczypawka też bierze – dużo lepiej znosi upały i ogólnie jest żywsza, więc chyba weterynarze wiedzą, co robią. No dobra – tamten też jest żywszy, ale przy okazji tabletki zmieniły mu orientację seksualną. Gdyż bez tabletek był homoseksualny i miał ukochanego z tej samej ulicy, powiedzmy – Gucia. A teraz, kiedy zażywa tabletki, dotychczasowy narzeczony poszedł w odstawkę, a pies zaczął się interesować suczkami! Biedny Gucio, podobno siedzi i wyje, kiedy tamten obojętnie mija jego posesję i biegnie podrywać dziewczyny.

NO WIDZIELI PAŃSTWO TAKIE CUDA?

Żeby tylko PIS się nie dowiedziało, bo leku w hurtowniach zabraknie i psy się pochorują. 

(Szczypawce nic się nie zmieniło – najbardziej na świecie kochała swojego pańcia i nadal tak jest).

Natomiast wczoraj rano musiałam wynieść z wanny aż dwa pająki – jeden długonogi i jeden mały, włochaty i nabuzowany. I to już, uważam, jest lekka przesada.

PS. Szpaki kradną sąsiadowi czereśnie i przylatują je zeżreć DO NAS. Mnóstwo pestek leży na podjeździe, przy miskach z wodą i powrzucane do misek też. Chcą nas wrobić we współudział, mendy jedne.

4 Replies to “O MAGICZNYCH TABLETKACH I PRZESADZIE”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*