O TYM, ŻE KONIEC Z TORTOWNICAMI W MOIM ŻYCIU

No więc babka wyszła, ale tortownica popsuła mi się od razu po pierwszym razie. I jest to już trzecia czy czwarta tortownica, która mi się psuje od razu na początku kariery (to zamykanie się luzuje i nie trzyma dna), więc chyba Wszechświat chce mi cos powiedzieć. A konkretnie : „ZOSTAW CIASTA W SPOKOJU, KOBIETO. PRZYJRZYJ SIĘ SWOJEJ DUPIE I PRZYJMIJ DO WIADOMOŚCI, ŻE PIECZENIE NIE JEST DLA CIEBIE. JUŻ NIE NADĄŻAM PSUĆ CI TORTOWNIC A TY DALEJ SWOJE”. I chyba tym razem się poddam. Została mi forma sarni grzbiet, w sam raz na pasztet z cukinii.

Zupełnie zapomniałam o książce lady Glenconner i bardzo dobrze, bo akurat nadszedł jej czas i świetnie mi wchodzi wieczorami. No więc jej mąż, bogaty arystokrata (ale furiat), kupił w 1958 roku prywatną wyspę na Karaibach, Mustique. Brzmi nieźle, ale na wyspie, oprócz małej plantacji bawełny i komarów nie było wtedy nic – prądu, bieżącej wody ani nawet domu. I dama dworu, która niosła za Elżbietą tren w czasie koronacji, opowiada jak przypłynęła w odwiedziny księżniczka Małgorzata ze świeżym, jeszcze ciepłym małżonkiem. Kapitan przyniósł liścik z zaproszeniem na drinki na królewskim jachcie, na co ona zmuszona była odpisać „Wasza Wysokość, byłby to ogromny zaszczyt, ale od trzech tygodni się nie kąpaliśmy i obawiam się, że śmierdzimy”. I co? Od razu dostała zezwolenie na kąpiel w królewskiej łazience. I niech mi ktoś powie złe słowo na Koronę Brytyjską!

(Ale z dyskretnie przemycanych komentarzy da się wywnioskować, że książę Filip był niezłe ziółko, przynajmniej w młodości).

N. miał w horoskopie „Uważaj na marudną Pannę”, więc przez większość czasu po prostu wychodziłam ze skóry, żeby mu się horoskop sprawdził, bo trzeba mieć w życiu jakieś punkty zaczepienia. Jak się przestaną sprawdzać horoskopy, to CO NAM ZOSTANIE?…

Był taki plan, żeby się w święta zając ogródkiem po zimie i zasadzić Beebombs przy płocie. Otóż nie (Marianie), nic nie zostało zajęte ani posadzone. N. się przeszedł z grabiami ze dwa razy, ale tez bez entuzjazmu. Naprawdę nie wiem, czy bym nie wolała jednak tego Mustique (chociaż bez prądu to jeszcze, ale bez bieżącej wody? Już sama nie wiem).

8 Replies to “O TYM, ŻE KONIEC Z TORTOWNICAMI W MOIM ŻYCIU”

  1. spokojnie z tym sianiem i flancowaniem – mieszkam w strefie gdzie kwitnie juz rzepak ale niczego nie sieje przez Zoska – zdradziecki lod moze nas dopasc w kazdej chwili. Co do tortownic – ja mam pana Mietka:))) nie ze on to tortownica , tylko kazde skomplikowane ciasto robi perfekcyjnie torty buleczki polkruche alezzz prosze….. wiesz ile miejsca wolnego w szufladach kiedy wypindalasz tortownice? pan Mietek miesci sie w innym domu :)))
    Pocieszam : u mnie tez zimno i chyba cos spadnie

  2. Mała plantacja komarów mnie zafascynowała (ale mój mózg nie działa poprawnie, bo umierają mi sadzonki pomidorów i procesor mam przegrzany).

    Z grabiami? Sadzić? Tej wiosny to tylko szufla do śniegu i odmrażacz do zamków, a w ogrodzie rzeźby lodowe :-/ Ale może u Was w centrum cieplej, niż w tej mojej północno-wschodniej zapasowej zamrażarce Putina.

      • Nie, ja bliżej obwodu Kaliningradzkiego, czyli bardziej na północ, a tylko lekko na wschód. Ale mam osobisty mikroklimat, tak bardzo związany z moim grajdołkiem, że nawet u “sąsiadów” kilometr dalej mniszki lekarskie kwitną wcześniej, i trawa u nich dwa razy wyższa. Ostatnio kurier przyjechał i oczy przecierał ze zdumienia, patrząc na leżący na poboczach śnieg, i powiada: “Kurczę, u was jeszcze zima?! Przecież nigdzie już śniegu nie ma!”. No i co poradzisz, jak nic nie poradzisz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*