O TYM, CO MA SENS

I kiedy wreszcie udaje mi się usnąć

(Bo najpierw piętnaście razy krążę i sprawdzam, czy na pewno wszystkie drzwi zamknięte, żaluzje opuszczone. Później wstaję po drugą parę skarpetek, bo w jednej mi za zimno. Później  długo czytam bezpieczną książkę bez trupów – aktualnie „Koleżankę” o Osieckiej, a w końcu leżę i próbuję usnąć, ale nie jest to łatwe, bo oczywiście przypominają mi się wszystkie historie z reddita. Te o mordercach walących do drzwi w środku nocy albo włamywaczach spotkanych we własnym domu na korytarzu. No ale dobra, w końcu liczę te barany i jakoś się udaje)

…to o trzeciej w nocy, TRZECIEJ W NOCY wyrywa mnie ze snu telefon. Wiadomo, kto dzwoni o TRZECIEJ W NOCY, więc od razu mam zawał. Patrzę na numer – N. Odbieram – w tle rozmowy i jakiś szuranie.

O trzeciej siedem naszego czasu zadzwonił do mnie dupą z drugiego końca świata. Musiał oczywiście wycelować w godzinę, której najbardziej się boję, prawda? Wypruję mu flaki, jak wróci (ale najpierw się wyśpię).

W dodatku pod prysznic wleciała mi ćma i musiałam się bardzo ostrożnie kąpać, żeby jej nie zamoczyć.

A na moim ulubionym forum przeczytałam tytuł wątku „Piernik leżakujący – czy to ma sens?” i jakoś odruchowo wzięłam to do siebie. Kartofel kanapowy, piernik leżakujący. Faktycznie, za wiele sensu to nie ma.

 

9 Replies to “O TYM, CO MA SENS”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*