O PSIM PRZEDSZKOLU

Dziś o piątej rano obudziło mnie lizanie w łokieć. Psie przedszkole zbliża się do końca – było bardzo… różnorodnie. Chwilami z rozczuleniem myślałam „Ojej, jakie one są fajne, koniecznie muszę mieć więcej psów, chociaż ze trzy!” – żeby za kwadrans googlować „kantoński przepis na duszonego psa na skwierczącym półmisku”.

Ze wszystkich psich zabawek najlepiej sprawdził się szczur z IKEA, poczciwina. Szczypawka go chowa, Mufka szuka, znajduje i wynosi do ogródka na trawnik, a następnie ja latam po krzakach i przynoszę go z powrotem do domu. Czyli za dziesięć złotych polskich trzy suki mają ubaw po pachy, tylko biedny szczur stracił z tego wszystkiego ucho – Mufka dostanie kapelutek i pójdzie żebrać na dworzec, żeby szczura odkupić!

Z Mufką jest śmiesznie, bo jeszcze nie rozumiem do końca, co ona do mnie mówi (ze Szczypawką rozmawiam zdaniami złożonymi). Mówię jej na przykład, że jest bardzo miła i ma takie mądre oczy – na co ona patrzy się na mnie tymi swoimi mądrymi oczami, patrzy, patrzy… po czym idzie żreć ziemię z doniczki.

A i tak wolę lizanie w łokieć od piątej rano niż maile i polecone w sprawie split payment. Przysięgam, że jeszcze jedno SPLIT PAYMENT dzisiaj i zerzygam się holistycznie na dokumenty księgowe oraz raport roczny, zaparafowany na każdej stronie. Holistycznie, horyzontalnie oraz panoramicznie. Bo kurwa ILE MOŻNA.

 

4 Replies to “O PSIM PRZEDSZKOLU”

  1. Jak zawsze czytając się pośmieję, czegoś nowego dowiem, również często guglając “nieznajome” się dokształcę. Mimo to czytając o split payment… – eee, idę po maliny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*