O WEEKENDOWYM RELAKSIE I POWROCIE

 

Ale piękna pogoda nam się trafiła na weekend na wyjazd (przekładany jakoś od połowy września)! Słońce i żadnego wiatru, a na plaży jak na Pustyni Błędowskiej – dużo piasku i mało morza, które cofnęło się do Szwecji najdalej jak mogło (i ja się mu wcale nie dziwię).

Oszacowaliśmy stan mieszkania po sezonie letnim (oczywiście znowu jakieś stare brudne gary oraz poplamiona, a następnie czymś szorowana ściana – z takim zaangażowaniem, jakby się tam ludowi smoleńskiemu ukazał konterfekt Tuska z Timmermansem co najmniej), po czym N. wyprowadził mnie na miasto, żeby mi złość odparowała. To niesprawiedliwe, ale tam jest jeszcze zielono, dopiero zaczęły się złocić liście na drzewach, i mnóstwo kwiatów! Poza tym, uwielbiam kwiatowe dekoracje w Świnoujściu, te w skrzynkach i donicach. Zakład o nie wiem ile, że gdybym ja w ogródku posadziła w donicy kilka różnych roślinek, to by to wyglądało beznadziejnie i bałaganiarsko, a tam umieją tworzyć takie kompozycje i zmieniają je zgodnie z porami roku i jest po prostu ślicznie.

Moją drugą ulubioną rzeczą w Świnoujściu są pieczone kurczaki z budki przy Wojska Polskiego. No przepraszam, ale słynne kurczaki z Renesansu mogą im buty pastować (kurczaki kurczakom buty pastować, hmmm) (i to nieżywe!). Nie wiem, czego do nich dodają i nie chcę wiedzieć – jeśli jakichś narkotyków, to tym lepiej. W każdym razie są przepyszne.

Moją trzecią ulubioną rzeczą jest wanna. Tak, mam wannę w domu, ale za dużą; woda się do niej leje i leje i leje, a po godzinie człowiek ma do kostek. A w mieszkaniu w Świnoujściu mam wannę małą, ale głęboką – po pięciu minutach jest pełna i siedzi się w wodzie po szyję. Trochę to czuć ekstrawagancją, że muszę przejechać 650 kilometrów, żeby się wykąpać w wannie, ale co zrobić. Znaczy wiem, co zrobić – remont łazienki zrobić, ale chyba KAŻDA normalna kobieta dostaje gęsiej skóry na myśl o remoncie (nie, żebym była jakoś porywająco normalna, prawda).

Moją czwartą ulubioną rzeczą są gofry z „Czuć miętą”, model z musem jabłkowym. Szczypawce też smakują – pojadła gofra, popiła wodą, po czym odbiło jej się soczyście na cały lokal. W chińskiej kulturze to chyba znaczy, że bardzo smakowało.

Tylko strasznie dużo tam ludzi. Niby dobrze, że po sezonie letnim miasto nie wymiera i nie zamienia się w zombie, ale tyle ludzi w listopadzie? Z jednej strony szkoda, że nie mieliśmy więcej czasu, żeby się powłóczyć po plaży jeszcze przez kilka dni, z drugiej – mój wewnętrzny Shrek z ulgą wrócił na swoje bagno (o niskim poziomie zaludnienia).

A jak wczoraj zajeżdżaliśmy z fasonem pod bramę, to wyskoczył sąsiad z naprzeciwka i macha rękami – od razu pomyślałam, że coś się stało, może jakiś wypadek, a może nakrył włamywacza w piwnicy i potrzebuje pomocy, żeby go zastrzelić i poćwiartować, no w każdym razie coś pilnego, więc N. wyskakuje z samochodu, a sąsiad – „Panie sąsiedzie, a nie chce pan DESEK?”.

No tak, deski są bez wątpienia ważne. I pilne.

Jedno pozostało bez zmian – jak nie miałam pomysłów na prezenty gwiazdkowe, tak po weekendzie nadal nie mam. Majonez, wszystkich czeka majonez! Żeby nie było, że nie uprzedzałam.

12 Replies to “O WEEKENDOWYM RELAKSIE I POWROCIE”

  1. To jest naprawdę świetny pomysł!
    Deskę łatwo ładnie opakować w ozdobny papier oraz jest prezentem eleganckim, ekologicznym i na czasie.
    I każdy sobie może zrobić ze swojej deski to co lubi najbardziej!
    A do tego gwoździe w woreczku tiulowym 🙂

  2. To musi byc CUDOWNA wanna! Moja jest co prawda dobrej dlugosci i szerokosci, ale za plytka, i za kazdym razem marze o zanurzeniu sie glebiej wlasnie.

    W mieszkaniu moze wywies regulamin na scianie? Skoro informacja ustna dalej jest ignorowana, moze plansza z regulaminem i tabelka na punkty karne – kto uzbiera 3 punkty, ten ma szlaban na rok.

  3. Prezent: Kolekcyja gwozdzielców. Jak nieprzypasi to mozna zupe na nich ugotowac ( wersja czarnej polewki). Podziekowania przyjmuje w postaci plynnej różowej :))

  4. Tośmy się minęli w tym Świnoujściu. A ja nie lubię tam gofrów. Już nie, odkąd zniknęła stara dobra Keja z promenady. Tam Zbyszek sprzedawał domowej roboty lody, a Małgosia robiła najlepsze na świecie gofry. Ze śmietaną bitą też robioną przez nich, na miejscu.
    Z drugiej strony podobają mi się nowe domy i hotele. I odnowiona świnoujska starówka (ulica Hołdu Pruskiego). Są zatem plusy, ale ważne, by nie przesłoniły nam minusów.
    Z marudnym pozdrowieniem (no co, zimno i mokro jest, to się marudzi) z trójmiasta, kreśli się z szacunkiem wierna czytelniczka 🙂

  5. Deski! Deski na prezent – i proste i praktyczne, i upcycling nawet. (miałam napisać wcześniej, ale musiałam wyjść z domu i szlag trafił bycie pierwszą)

  6. No i co, i co? Chcial N. te deski, czy nie? Jak to tak wprowadziac dramaturgie i urwac, jak przed koncem serialowego sezonu?
    Dobry majonez wcale nie jest zlym prezentem, choc ja wole osobisc chrzan i musztarde…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*