O – BRAZKI (NIE Z WYSTAWY)

 

Też mam do pięknej Madery sentyment, chociaż klimatycznie wolę Wyspy Kanaryjskie (ciepełko! upałek!), bo mi się miło kojarzy: dziesięć lat temu byliśmy tam króciutko, akurat wtedy, kiedy Polska wchodziła do Unii. Lecąc na Maderę staliśmy do okienka “Non-EU Citizen”, a z powrotem już do “EU Citizen”. Młodsza wtedy byłam i jeszcze nie taka cyniczna i pamiętam, że dość się wzruszyłam z tego powodu. Trochę mniej byłam wzruszona, jak N. mi kazał zostawić piękną, wielką, oplecioną trzciną pięciolitrową flachę po winie, które zrobiliśmy ze znajomymi na balkonie z powyższej okazji dołączania ojczyzny do Europy. Uparłam się, że pustą butlę zabiorę do domu i prawie z płaczem ją w końcu zostawiłam.

Zresztą, jak tu nie kochać miejsca, w którym się rano w piżamie wychodzi na taras i jest tak:

mdr_3(Nie, żebym miała coś przeciwko polskiej wiośnie i roślinności. Ale no… czasem palma i oliwka człowiekowi poprawiają nastrój).

Gdzie nie spojrzeć, tam jest bajecznie kolorowo, na przykład – maderyjskie czapeczki z, nie bójmy się tego słowa, kutasikami:

mdr_2

 

Na targu w Funchal możemy sobie obejrzeć kwiaty, owoce i ryby – uprzedzałam, że espada nie porywa urodą:

mdr_5

Ale nadrabia smakiem, przysięgam. Zresztą – mogło być gorzej, takie coś na przykład tam leżało – CO TO W OGOLE JEST? Suszone nietoperze?

mdr_6

 

Jeść chodziliśmy na uliczkę Santa Maria, zaczyna się zaraz za targiem i jest na niej a) knajpa przy knajpie oraz b) każde drzwi inaczej ozdobione. Podobno przez artystów. No, niektóre sama bym tak pomalowała, albo i lepiej, ale na przykład te były dość poruszające:

mdr_9

 

Jakiś Mitoraj – amator się trafił. Zrobiłam jeszcze Małego Księcia:

mdr_10

 

W tych tradycyjnych knajpach dla miejscowych nie podają espady z bananem, bo to podobno nowomodny wynalazek. Ja tam nie jestem miłośniczką mięs czy ryb na słodko, ale akurat to mi smakowało bez pudła. Espada com banana w całej krasie:

mdr_7

 

Pyszny jest ten ich chlebek – podpłomyk, bolo do caco, który przynoszą na przystawkę z czosnkowym masełkiem. Na targu w Santana kupiliśmy taki jeden pełnowymiarowy i się nim obżeraliśmy:

mdr_8(Tak, na zdjęciu rękaw kurtki przeciwdeszczowej. Tak, padało.)

Ale najlepszą espadę dawali w barze o nazwie O Jaquet – na samym początku Santa Maria, zaraz za targiem. Malutka dziura na kilka stolików, miejscowi w środku, a espada na oliwie z czosneczkiem i odrobiną winegretu albo białego wina, tak dla złamania smaku. A już naj- najlepszy był barman – kelner – właściciel: sobowtór tego, który w “Love Actually” mówi do Colina Firtha, że Aurelia to jego najlepsza kelnerka! Serio, zastanawiałam się, czy by nie wziąć autografu na wszelki wypadek.

No i uwaga, z dumą prezentuję – oto moja levada:

mdr_1Słoneczko było bardzo ładne, ale w komplecie cholernie lodowaty, przenikliwy wiatr. W końcu to dość wysoko było.

A tu koledzy espady, czyli banany – jeszcze są malutkie, nawet nie zgubiły kwiatka:

mdr_4

 

Zdjęcia takie sobie, bo z telefonu, N. ma piękne, ale to trzeba zgrać i obrobić, a ja dopiero na drugim praniu jestem, a w dodatku mam plagę muszek owocówek, które od wczoraj opierniczyły prawie całą cytrynę. I tu zachowywać równowagę wewnętrzną w takiej sytuacji! Ale Madera bardzo. Bardzo, bardzo. Lubię wyspy.

0 Replies to “O – BRAZKI (NIE Z WYSTAWY)”

  1. Uwielbiam Twoje relacje z podróży!
    PS: Nigdy nie udzielałam się w komentarzach, ale pragnę zasygnalizować, iż jestem tu od dłuższego czasu i zawsze czytam z szerokim uśmiechem na pysku. Pozdrawiam!

  2. A ja się zastanawiam co z tymi owocówkami? Jak z nimi żyć, Panie Premierze? Co roku w połowie lata mam inwazję i nie mam kompletnie sposobu, żeby się ich pozbyć.

    Wiem, że to nie kącik porad Cioci Kasi i Drogie Brawo dopomóż ;o))) Ale może jakieś mądre głowy mają sprawdzone sposoby.

    A wyjazdu Ci najzwyczajniej w świecie zazdroszczę i tyle! O!

  3. A ja właśnie klimatycznie Madera, a nie żadne Kanary, choć… jeszcze mnie na Maderę nie zaniosło. Ale tak kusicie…
    To gdzie te nowe zdjęcia? Pranie już chyba zrobione, co?

  4. Do zakupu czapeczek nie doszło, gdyż się z N. sprzeczaliśmy o ich dżender: ja twierdziłam, że są męskie (bo widziałam chłopa w takiej), a on, że damskie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*