O TYM, ŻE CO ZA DUŻO, TO ZA DUŻO

 

Zgadnijcie, co się popsuło! Podpowiedź: zaczyna się na literę „P”, kończy na „C”, a w środku jest wielkim śmierdzącym złośliwym skurwysynem, który się psuje co kilka dni BEZ POWODU i równie bez powodu naprawia. Nawet majster się ostatnio zdziwił, kiedy poruszył jakimś kablem i wszystko się naprawiło – „On mnie chyba polubił”.

Myłam łeb w zimnej wodzie, telepało mnie przez całą noc ze złości jak karasia wyciągniętego z wody i po prostu WYDZIELAM dziś z siebie miłość do świata każdym porem i wystarczy maleńka iskierka, żebym zamieniła się w Hulka. (Btw, czy człowiekowi mogą ze złości wypaść oczy? Bo czuję taki ucisk za oczami, a w jednym serialu medycznym widziałam, jak panu wypadło oko i wkładali mu je na miejsce łyżką).

W psychiatrykach grzeją i jest ciepło, prawda? I ciepła woda tez jest? I psychotropy?…

I znalazłam receptę na kończące się seriale: oglądam „Star Trek”, od samego początku. Pierwsze odcinki mają niezamierzony efekt komiczny i są masakrycznie seksistowskie (kosmos srosmos, a im tylko dupy w głowie) (oprócz Spocka, naturalnie).

Idę się zarejestrowac na „Fuerteventura Property World” (jak N. myśli, że ja żartuję z tą emigracją, to będzie dość zdziwiony).

 

8 Replies to “O TYM, ŻE CO ZA DUŻO, TO ZA DUŻO”

  1. (Czy ze złości? Trudno ustalić. Ale jak Cię ktoś podniesie do góry za skórę na karku, to lepiej uważaj na oczy i łyżke noś i przy pogodzie. Sprawdzone. Na pekińczykach. Znajomych znajomych.)

  2. Czemu jeszcze tego pieca nie oddaliście na złom? Może chociaż parę złotych by z niego było?
    Nasz lubi płatać figle, ale jak go zaniedbamy. Wtedy trzeba go odkurzyć w środku i grzeje jak dziki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*