O TYM, ŻE NIE KILLIM

 

Odkąd ograniczyłam kontakty ze społeczeństwem do minimum, jestem całkiem innym człowiekiem. Nie takim wkurwionym, jak byłam kiedyś, kiedy zaczynałam dzień od komunikacji miejskiej, pracowałam w biusze o natężeniu ludzkości po kilka osób na pokój… No krwawo było. Od jakiegoś czasu w tym zakresie mam posprzątane, świat oglądam zza szyby, zakupy robie w Internecie i jestem lotosem na tafli. Grubszym, ale spokojniejszym. I lepiej mi ze sobą na świecie. Choć może to też kwestia wieku (mimo wszystko, JAKOŚ człowiek mądrzeje, jeśli mądrością można nazwać to, że na coraz więcej spraw ma się wylane).

NIEMNIEJ JEDNAK (musi być jakiś zwrot akcji) od czasu do czasu zdarza się dzień, w którym się budzę i KILL’EM ALL normalnie. Mam ochotę ruszyć przed siebie i rozwiązać problem globalnego przeludnienia, wszystko jedno, jakim narzędziem. Długopisem nawet bym dała radę. Dziś tak wstałam – wkurwiona po prostu jak stąd do Nowej Zelandii, wszystko przez KLIMĘ w samochodzie, która śmierdzi i emituje grzyby i pleśnie, i to takie cmentarno – piwniczne odmiany, wilgotne i trupie, NIENAWIDZĘ klimatyzacji – a mój mąż uwielbia i puszcza, jak temperatura sięgnie 20 stopni. Ja nie potrzebuję klimatyzacji tak do 36 stopni (nadal chłodniej, niż ludzkie ciało), może dlatego, że jestem jaszczurką prawie bez krążenia. A już w samochodzie NIENAWIDZĘ, bo jedzie grzybem i zaraz mnie boli gardło. NO I BOLI! Od kilku dni mam cmentarną pleśń w gardle, w nocy mnie budzi kaszel… Więc od rana mam takie wnioski robocze, że jak np. kogoś zabiję i wypruję jego śliskie flaki, a najlepiej niech to będzie kilka trupów, to może mi się humor poprawi.

No.

Więc. Wchodzę do pracy, rzut oka na biurko i… ZEN. Totalne, całkowite zen. Na biurku spoczywa paczka, a w niej – DZIEWIĘĆ SEZONÓW „ARCHIWUM X” plus film pełnometrażowy. Nie będzie flaków. Będą kosmici! Yay! (jaki piękny, skarlały embrion ufoludka na okładce pierwszego sezonu). Czyli jednak to prawda co mówią, że kultura łagodzi obyczaje.

Świat jest piękny. Ale gardło mnie boli. Ale świat z UFO jest piękny.

(Bez polskich napisów, bo nie będę płaciła polskiemu dystrybutorowi 300% ceny za brzydkie, niechlujne wydanie, a i tak na bank tłumaczenie jest skopane, a na początku są nieprzewijalne reklamy sponsorów, które mnie tak wkurwiają, ale to TAK wkurwiają w przypadku normalnych, pełnopłatnych DVD – nie tych dołączanych do gazet, bo to jakby co innego – że głowa mała).

A w przyszłym tygodniu ma być 30 stopni! Cza cza cza!

8 Replies to “O TYM, ŻE NIE KILLIM”

  1. Tak jest przeważnie , że jak się ograniczy kontakty to człowiek dochodzi do wniosku , że jest bardziej rozluźniony i nie czuję presji otoczenia;p życzę udanego oglądania!

  2. Przydałoby się porządne, raz w roku, odgrzybianie i czyszczenie klimy. Tylko nie u takich cwaniaczków co robią aerozolkiem psik, psik.

    Też miewam dni na mord masowy. Jakby co, daj znać, ze względów sentymentalnych zatrzymałam tasak po babci.

  3. Zrobiłam empanadę wg przepisu koleżanki Afryki. Zajebiaszcze ciasto, no naprawdę szacun. Farsz, wzorem hiszpańskich gospodyń dałam taki jaki wyszarpałam z lodówki, znaczy “wszystko co się nawinęło i pasowało do siebie”. Wyszło super i zamierzam kontynuować krucjatę empanadową. Kolejną zrobię z tuńczykiem. I chciałam powiedzieć, że duszenie cebuli, może nie cztery godziny, ale godzinkę na słabym ogienku, ma sens. Pysznie się roztentegowuje na prawie dżemik.
    Barb, jak masz więcej takich przepisów na fajne dania kuchni hiszpańskiej to zapodawaj kobieto!

  4. A tak to masz tylko nieprzewijalne informacje o świętym copyright’cie i o tym, jaka to zbrodnia kopiować te święte płyty :)) Ale i tak lepsze to. Też mnie wkurwiają do nieprzytomności reklamy w zapłaconych filmach, ich mać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*