O TYM, CZEGO SIĘ TRZYMAM

 

Wczoraj wyszłam z domu bez telefonu. Bez telefonu! Koniec świata! Obce miasto, wkoło wilki jakieś!… I co się stało?

Nie stało się nic. Na przykład, nikt mnie nie zjadł. Mimo, że przecież nie miałam telefonu przy sobie. Niesłychane.

Kiedyś, jak nie było telefonów komórkowych w ogóle, a stacjonarne z rzadka, to wszyscy byli jacyś bardziej punktualni i obowiązkowi. Na przykład, jak się mówiło w maju, że w lipcu jedziemy nad Bałtyk do Krynicy, i nasi znajomi mówili – ojej, my też! I było umówione spotkanie w środę czternastego, o osiemnastej, za budką z goframi. I wszyscy przychodzili i się spotykali! A teraz? Wszyscy mają po pięć telefonów, osiem adresów mailowych i fejsbuka, a umówić się na spotkanie nawet z półrocznym wyprzedzeniem nie jest prosto. W dodatku i tak wszyscy odwołają na godzinę przed, bo przecież mają telefony komórkowe i zamiast przyjść, zawsze mogą zadzwonić, że COŚ IM WYPADŁO w ostatniej chwili. Ja nie wiem, kiedyś jakoś ludziom nic nie wypadało – może byli zdrowsi, bo nie było tyle konserwantów w jedzeniu.

(Czy ktoś oprócz mnie odniósł wrażenie, że już nie ma na tym świecie jadalnych parówek? Jeszcze niedawno były, a teraz wszystkie śmierdzą starym knurem i mokrą ścierką, która sobie poleżała w kącie na balkonie z tydzień?).

Zapomniałam odnotować, że w sobotę na imieninach rodzina N. oburzyła się na jednego z kuzynów, który siedział na jakimś weselu czy komunii obok tortu – jeża, i proszę sobie imaginować, ZJADŁ MU WSZYSTKIE KOLCE. Z migdałów. Oskubał jeża i reszcie gości zostawił łysy kadłub. Strasznie sobie nagrabił tym jeżem.

A trzymam się tego, że na święta ma być PLUS SZEŚĆ. Górale spod Łodzi tak powiedzieli, więc musi tak być. Musi!

 

W następnym odcinku: dlaczego mężczyźni gotują jak chirurdzy.

 

12 Replies to “O TYM, CZEGO SIĘ TRZYMAM”

  1. sluchaj te mole nie. u mnie byly wszedzie. WSZEDZIE. W SEZAMIE, W SWIECZKACH, W CZKOLADZIE, W RYŻU DO SUSZI. wszedzie. sprawdz torebki plastikowe. moje mialy takie mikroskopije dziurki. a co w srodku to ci oszczedze. albo moge ci napisac na priva. bo to kurwa był chorror.

  2. O rany gościa, już po dziesiątej – kiedy ja się zdążę wyspać, jak Wampirzak wstanie sonie o 5:30. Założę się i to o nie byle co, Barb, że Zebrzanka takich numerów nie robi!
    No więc, ja trzymam się tego, że Krystian Wieczorek leci na mnie! No wiem, wiocha itede, ale jestem zadowolona, bo ja na niego też, a na Housa nie, bo juz przerabiałam ten typ jak była nastolatką w wieku lat 21. Zwierzyłm się z tego J., bo akurat nie miałam komu, to mi powiedziął, że będzie mnie bardzuej pilnował jak śpię. No i bardzo dobrze, niech pilnuje, oka ze mnie nie spuszcza, ja to lubię. Ale… dear Barb nie lubię już Małżowi gotować, tak jak Ty lubisz, bo niestety ostatnio muszę.
    No i mam pytanie do narodu: gdzie kupić mąkę migdałową????????????????? Za dobre info wysyłam 10 marcepanowych gruszek pod wskazany adres. :))) Jeszcze przed świętami!

    Co do świat, to zakupiłam już: 1. czerwoną serwetkę w szweckim supersklepie i susz na kompot. O resztę niech inni się martwią. I jeden prezent dla W aoirzaka, dwa dla siebie (cudo!!) i jeden malutki dla Nawet zapakowałam je (nie tak jak zawsze w czasie kolacji wigilijnej i karpia mam zimnego).

    * Nie jestem szpanerem.

  3. nie wiem dlaczego mężczyźni gotują jak chirurdzy
    ale wiem co robią lekarze w kuchni – leczo !!!
    ( tu należy się śmiać )

  4. Odniósł wrażenie. Już jakiś czas temu. A w minioną niedzielę nawąchał się ktoś odoru gotowanych parówek, nie dało się uciec. I podobną refleksję ktoś wysnuł… Jeszcze czasem parówkowa się nadawa (ła?) I. Więcej takich kuzynów świat nosi. Nasz (chyba kompulsywnie) zjada całą tortową biżuterię w postaci wisienek, kandyzowanych owoców, orzechów i takich tam pereł sztucznych mix. Zostaje raczej smętna ruina, jeśli w porę nie dać po łapach. A śnieg jest git. Daje jedyne w swoim rodzaju białe światło za oknem z rana nana…

  5. Kuzyn pewnie próbował sobie z nudów przypomnieć wszystkie filmy Barei – i trafiło na nie ma jeza bez ognia czy jakoś tak…
    I odważę się wygłosić niepopularny pogląd, na tym blogu, ale śnik to jakaś osłoda tego obrzydlistwa zimowego, wolę jak pada- ładniej jest troszkę.
    No i co z piecem – dostał elektrowstrząsy?

  6. jadalne parówki to oksymoron.

    plus sześć oznacza zero śniegu … śnieg to moje ulubione świąteczne zjawisko atmosferyczne 🙂

    nie lubisz ? w święta ??

  7. Są dobre w jednym miejscu. W masarni w Gołkowie. Za skrętem na Grójec przy drodze na Tarczyn – jak twarzą do Tarczyna to po lewej. Są znakomite i niczym nie śmierdzą, jedyne jakie jadam.

  8. cóż za finezja oskubać jeża z migdałowych kolców….. zaraz przypomniała mi się jedna osiemnastka (impreza oczywiście) w starym Młodzieżowym Domu “Kultury” i nie bez kozery słowo “kultura” ująłem w cudzysłów. Otóż ten kuzyn “skubaniec” powinien wziąć lekcje jedzenia tortów na imprezach od kolegi JUNKA…. zaproszonego na ową osiemnastkę chyba przez Gabrysię:)))

Skomentuj ~buba12 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*