W taki dzien jak dziś, kiedy dzwoni budzik, to mam ochotę wypowiedzieć owo znamienne porzekadło ludowe o całowaniu i o wójcie (z anatomicznym wskazaniem, w którą część ciała wzmiankowany wójt miałby uskutecznić wzmiankowane całowanie), następnie przekręcić się na drugi bok i naciągnąć kołdrę na łeb. I spac dalej.
Ja bardzo lubię deszcz.
Szumiący na dachu nad moim łózkiem.
Natomiast NIEKONIECZNIE SZUMIĄCY O MOJA PARASOLKE NA PRZYSTANKU.
Nie, żebym narzekała na transport publiczny, nie. Dziś w menu – „Aniol z Missisipi” od Hanki, bardzo mniam, od razu na wejściu – rzeka przyniosła w swym wartkim nurcie ciało zamordowanej 17-latki, która tak się składa, że miała romans z lekarzem starszym od niej o 25 lat. Żonatym oczywiście, chyba nie musze dodawać.
Chodzi mi o to, że…
(O co mi właściwie chodzi? Najbardziej o to, że musiałam WSTAĆ Z ŁÓZKA, a przecież moim naturalnym habitatem jest flanelowa piżama, puszysta kołderka, herbata i horror).
… że N. nie może pojechać na delegację, jak jest ciepło, świeci słońce, jest piękna pogoda i ja idę sobie dumnie na przystanek w nowych butach, nowych okularach słonecznych, rozpiętej kurtce i wdycham wiosnę pełna piersią. Nie. On musi pojechać, kiedy z nieba leci grad / ulewa / zaby, wieje jakby się powiesił cygański tabor, ja jak zmokły spaniel przemykam się wzdłuż zabudowań, starając się przylepić do ściany plecami jak kisiel, bo o rozłożeniu parasolki nie ma mowy, a pierwsze 15 minut w pociągu spędzam na wyżymaniu odzieży z wody i masowaniu odmrożonych kończyn.
W dodatku Zebra na mnie wrzeszczy od rana, żebym NATYCHMIAST przestała oglądać South Park, bo wszystko mi się kojarzy z antena UFO w dupie Cartmana.
Wcale nie wszystko!
Raptem jedna meduza mi się skojarzyła.
Bez sensu.
Ide po herbatę.
(Bardzo dobra herbata, ta Dilmah – wylałam na klawiaturę i nic! Działa jak złoto. Ale nie wiem, czy to normalne, ze człowiek pije TYLE HERBAT DZIENNIE, podejrzewamy z Hanką, że dodają do niej czegoś UZALEŻNIAJĄCEGO. Prawdopodobnie kocie siki – see South Park).
W samochodzie nie moge czytac, bo rzygam!
Oraz nie, nie bede jezdzila samochodem do pracy. NIENAWIDZĘ prowadzić. Nie ma takiego samochodu, ktorym N. moglby mnie przekupić, żebym siadła za kółkiem.
i dmuchanego automatycznego kierowcę, bo księżna książki musi czytać w drodze.
😉
a nie mozna sobie drugiego samochodu kupic?
Lipton to dopiero uzależnia!!!
Właśnie sie najadłam. dzięki.
Przestancie NATYCHMIAST!!!!!!!!!!!!!!!
Bylem zmuszony wyjsc z domu, wiec MIMOCHODEM musialem byc swiadkiem tego POGROMU.
Co chwila się wzdrygałem i skakałem po chodniku.
OBŁĘD !!! DZDZOWNICE DO GAZU.
bo kurq wodna OBCY przynajmniej FOTOGENICZNY…
a te glistki i inne takie zupełnie nie na miejscu tak porozkładane na tych wszystkich parterowych powierzchniach płaskich, w róznych pozach i konfiguracjach….
moje dziecko dzisiaj stanowczo odmówiło łażenia po chodniku
stwierdzając, że nie może po lobakach łazić przecież
no i słusznie…. taka glista na bucie to może zepsuć cały dzień 🙂
AAAAA TAK!
Ja też slalomowałam między glizdami!
GDZIE ROG! On UWIELBIA opowiesci o glizdach na chodniku!
(Swoja droga, to dziwne troche, ze ktos sie kocha w Krolowej Obcych, a otrząsa na mała glizdkę, nie?)
przy tej pogodzie najgorsze są glisty. szłam dzis po chodniku jak po tatarze (ale bez cebulki i ogóra).brrrr.