Kupowała dziś przede mną w sklepie pani z gatunku, który lubię najbardziej.
Jest to gatunek ludzi, którzy po wymienieniu przez kasjerkę kwoty, jaka maja zapłacić za zakupy, BUDZĄ SIĘ NAGLE Z GŁEBOKIEGO SNU – ach PRAWDA! ZAPŁACIĆ! I zaczynają szukać portfela po wszystkich kieszeniach i zakamarkach torby.
Bo wcześniej, jak sterczeli 10 minut przy kasie, nie wiedzieli, że trzeba będzie płacić i nie mogli poszukać portfela zawczasu. Stoją i z uśmiechem, kiwając głową, obserwują proces nabijania na kasę wszystkich zakupionych dóbr, a później OGROMNE ZDZIWIENIE.
Lubię też bardzo Panie Wracające. Jeszcze to. A, i jeszcze to. O jej kochana, jeszcze o tym zapomniałam. A jakbyś mi z łaski swojej podała jeszcze to… Tak, wszystko, dziękuję. A nie, jeszcze zapomniałam o tamtym. Tak tak, już. Dziękuje, do widzenia. Ach, całkiem zapomniałam, że jeszcze miałam kupić…
GRRRRRRRR GRRRRRRRRRRRRR GRRRRRRRRRRRR
(podśpiewuję sobie pod nosem).
Panie z Kartami tez lubię.
Ja wiem, że mamy erę pieniądza plastikowego i nie powinnam się czepiać, ale uwielbiam osobników, którzy kupują baton Mars i gazetę i płacą kartą. Przy czym najczęściej pierwsza karta nie działa i wtedy wyciągają drugą. Operacja uiszczenia pięciu pięćdziesiąt trwa tyle, że Andy Pipkin zdążyłby w tym czasie wstać ze swojego wózka, wspiąć się na Mount Everest, skoczyć ze spadochronem i wrócić na wózek. (Panowie, pamiętajcie, że każdy dżentelmen nosi przy sobie nieco gotówki, bo nigdy nie wiadomo, czy nie będzie musiał dać napiwku lub skorzystać z usług pucybuta).
Na urodzinach koleżanki słyszałam piękną i pouczająca przypowieść o pani z kartą, płacąca za zakupy w spożywczaku.
– Poproszę pin do tej karty.
– Co?
– PIN!
– Jaki pin?
– No ta karta wymaga podania PIN-u.
– To nieprawda, ja już płaciłam karta i zawsze tylko się podpisywałam.
– To jakaś inna karta musiała być, do tej potrzebny jest PIN.
Pani wyciąga telefon i cos sprawdza, po czym wstukuje kod.
– To nie jest właściwy PIN.
Pani wyciąga telefon, sprawdza i wstukuje.
– To nie jest właściwy PIN.
– To ja dam inna kartę.
Daje inną.
– Poproszę pin.
– No mówię pani, że ja się zawsze tylko podpisywałam!
– Ale ta karta jest na pin!
Pani wyjmuje telefon, cos sprawdza i wstukuje.
– Nie może pani zapłacić ta karta, tu przekroczony limit jest.
– To ja dam inną.
Daje inną.
– Poproszę pani podpis.
– NO MÓWIŁAM że ja się zawsze podpisuję!…
(W sumie wyszło na jej, nie?)
I DLATEGO zakupy bieżące robi się u nas w domu na miejscowym targu, gdzie płaci się gotówka (albo jak komu wygodnie, podejrzewam, że w paru miejscach przyjęliby płatność kurami lub gęsiami) (gęśmi?), a na zakupy wysyła się męża w podartych spodniach, to zawsze mu jakaś baba targowa z litości opuści 20 groszy na kilogramie cebuli.
A jakie przy tym wrażenia audiowizualne!…
Ale to już zupełnie inna historia.
No ja z tych, co zdecydowanie czesciej jednak, placa karta. Przyznac nalezy, ze jednak terminale dzialaja o niebo szybciej niz kiedys i nierzadko platnosc karta przebiega szybciej niz w przypadku:
– Poprosze 42,53
– (daje 50 pln)
– A moze 53 grosze?
– Nie mam.
– A moze 2,53?
– Niestety nie mam.
– TO JA NIE MAM WYDAC.
– To niech pani rozmieni.
– JA NIE MOGE ODEJSC OD KASY.
(Lece rozmieniac do sklepu obok, kolejka wyrywa sobie wlosy z glowy. Przy platnosci karta obslugiwana bylaby za mna juz trzecia osoba. Kij zawsze ma dwa konce, niestety)
Tu gdzie teraz mieszkam proporcja pienadza plastikowego do papierkowego jest zupelnie odwrotna. Ludzi patrza na ciebie jak na wariata jak zaczynasz te zielone papierki wyliczac przy kasie a nie przejazdzasz karta po tej zaczarowanej maszynce! Maly swiat, a takie tu roznice.
A tak na marginesie, trafilam tu przypadkiem, zostane na dluzej jesli nie masz nic przeciwko!
a ja kiedyś poszłam do sklepu i mówię tak:
– poproszę jagodziankę (czytaj bułeczkę nadzianą po brzegi jagódkami),
a sklepowa mi tak:
-postawiła na stół dentaurat (czytaj denaturat).
i co wy na to?
Nie czuję się lepsza – czuję się LEPIEJ. Drobna różnica, lecz jednak.
Na pewno powinna chodzić i burczeć i czuć się gorsza albo równa. Curva.
nyguska: “Czytam tego bloga i po prostu najnoralmniej w świecie się zareklamowałam tak? Nie wolno?”
Nein, das ist verboten.
Jest jeszcze jeden gatunek – podobny do zpominalskich, ale gorszy:
– Chciałabym 15 dag tych ciasteczek (zważone)
– a nie, nie… wie pani, moze tych
– też 15 dag?
– nie , moze 20… (zważone)
– a czy one na pewno sa świeże?
– tak, wczoraj dostaliśmy
– acha, a tam co to są za cukierki?
– wisniowe w czekoladzie
– to ja zamiast tych ciastek poprosze 15 dag tych cukierków (zważone)
– a tamte tam?
Tu mozna wpisać dowolne produkty, które zamieniane sa na te poprzednio zważone. Istotą tej zabawy jest, zeby zważonych towarów, z których się rezygnuje było nie mniej niż 5. Powyżej 10 – sprzedawca nie ręczy za siebie. Kolejka warczy, osoba nadal czuje się świetnie. One z premedytacją wybierają sklepy z obsługa – takie jest moje zdanie!!!
Burr, a co, ma sie czuc gorsza? Trzeba chodzic z opuszczona glowa miedzy baranami?
Co to wogole za paranoja ze ktos sie czuje od kogos lepszy.
To normalne, ja sie czuje lepszy od bandy dresow na lawce (mimo ze moga mi zrobic metaloplastyke czaszki). I co?
Ostatecznie nikt nie pisze, ze czuje sie lepszy od dalaj lamy, prezydenta, boga.
Zasłyszane w drogerii, niesamoobsługowej:
Młody facet (zapewne wysłany na miasto z listą sprawunków przez swoją kobietę): i… jeszcze… ee… tampony poproszę.
Ekspedientka: jakie?
Młody facet: eee…???
Ekspedientka: Jaki rozmiar…?
Młody facet: Nie wiem, taki na metr sześćdziesiąt…
😀
i sie pewnie teraz czujesz zajebiscie lepsza, prawda?
jooo… mnie najbardziej rozwala widok zawalonej po brzegi towarami taśmy i klientki, która kontroluje licznik i nagle wydaje komendę: “dość! resztę proszę odłożyć, bo mam tylko 50 złotych”
wprost uwielbiam, zwłaszcza minę kasjerki, która to wszystko później sama przekłada do jakiegoś wolnego kosza, albo w “przestrzeń międzykasową” 😉
a bajdełej, Baśka, byłaś już na forum “czy myjecie mężów?” :))
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=567&w=75412342&a=75412342
Sytuacje w sklepie bywają bardzo, ale to bardzo śmieszne. I te opisane przez ciebie też są świetne.
Byłam. Najlepszy film jaki ostatnio widziałam. I z tych polskich, i z zagranicznych. A oglądam przeciętnie 3 dziennie. Prosi się o część drugą. Gratuluję, dziewczyny, widać ogromny wkład pracy i talent! Brawo!
PS Czarne włosy są sztuczne ku Czczi Kiczowatego Święta, Które Ma Miejsce w Lutym, (patrz archiwum pierza).
W tym, dzięki któremu wyszłam na nieskończoną idiotkę, dają. 🙂
No, płaciłąm i kartą – z pamietnika krokodyla. chciałam raczej powiedziec, ze nie wybierałam pieniedzy z bankomatu, tak jakoś wyszło. 😉
Krokodyl – to w bankomatach teraz dają reklamy???
Panowie mocno uzbrojeni działali przy bankomacie. Czekałam cierpliwie licząc na to, ze mnie nie zastrzelą. na odchodnym powiedzieli, ze trzeba jeszcze chwilkę poczekac. To czekałam. Za mną ustawiła się kolejka. Facet za mną wydarł się:
– No, bierze pani te pieiądze, czy nie?! – chciał mnie zabić. Widziałam to po minie.
A ja dalej czekałam, kiedy skończa się reklamy.
P.S. Przez kilka lat płaciłam tylko gotówką, a w tym czasie blok reklamowy dotarł i do bankomatu.
Płacąc kartą (wazną!) najpierw zapomniałam pin-u, a potem nie mogłam go wklepać stanowczo za długim tipsem.
Ślubny chciał mi odgryźć czaszkę, a kolejka zbiorczo gulgotała inwektywy.
Wrażenia bezcenne 🙂
W dobie zabraniania palenia, picia i p…i innych na pe. Bałam się, że Wy mnie wyklniecie jak ja tak wystartuje od razu z kartonem wyborowej. A poza tym jakaś taka wstydliwa jestem:)
Nooo, dobra flaszka nie jest zła. 😀 Nie trza tak było od razu?…
Bez flaszki? Tak zostawić? Bez kłótni, awantur i wyrywania włosów? No ok zgoda:)
Nygusku, (niech autorka wybaczy, zaraz zostawim Nyguska w spokoju i się skupim na kartach & gotówce) – ja ci???…
Rog – i jak tu z Wami można po ludzku? Czytam tego bloga i po prostu najnoralmniej w świecie się zareklamowałam tak? Nie wolno? Wątpię.
Lilly – może trochę przystopuj z przygadywaniem.
Ani Ty mnie znasz ani ja Ciebie, więc po co te złośliwości. Nikt nikogo do niczego nie zmusza, a co do bloga minogi, to tak byłam po linkach, któte przeczytałam u hanki czy u baśki nie pamietam.
pod sklepem mocno nocnym;)kolo płaci za alkohole ,karta itd.pani idzie na drugi koniec sklepu i sie drze do okienka poda pan ten pin.. 🙂
Ja właśnie dokładnie z tego powodu płace gotówką.
Bo widze jak znika i mam nad nią kontrolę.
To ja sie przyznam, mimo obawy przed linczem, ze wszędzie, gdzie to możliwe, płacę kartą… bo jak mam gotówkę w portfelu, to ona jakoś szybko znika…
JAK SIE NIE USPOKOICIE TO ZARAZ WYWALE Z LASU I NIEMCÓW, I PARTYZANTÓW!
Merytorycznie ma być!
O paniach na zakupach!
Oj, no. Bo mi dwa razy poleciało?…. A ja nie wiem, czemu.
Przygadal spam trollowi :))))))))))))))
Nie, nie, Rog.
Na pudelku te blogi to pinger, a pinder, przepraszam – pinger – to o2. Nygusek wymiata na onecie. I dlatego zapewne musi sobie sam(a) organizować reklamkę…
Nygusek, a zdazyłaś wpaść do MIGNONA.BLOG.PL nim sie zahasłowała?
Bo tam sporo gawiedzi siedzi.
(tylko tam to troche śmierdzi)
Nie, nie, Rog.
Na pudelku te blogi to pinger, a pinder, przepraszam – pinger – to o2. Nygusek wymiata na onecie. I dlatego zapewne musi sobie sam(a) organizować reklamkę…
Nygusek, najpierw to przestań się trząść, bo Ci wtedy pisanie kompletnie nie wychodzi 🙂
No. A potem wymyśl lepszą metodę na reklamę dla swojego bloga.
Polecam tą z pudelka, gdzie po prawej stronie są głównie reklamy blogów typu “JESTEM DZIWKĄ” “blog cybersuczki” albo “blog ślicznej gabrysi” 🙂
(kod : kupav :-D)
Nygusku, no to ja też uwierzyłam w ludzi. Natentychmiast. Ach, dzięki ci. Aha, tylko trolling to nie powielanie, tak btw. Uwierz ludziom, jak ci dobrze prawią.
No serio??? Zostańmy znaimymi pleasse natennatychmiast:) Powinnam napisać “zapraszam również do siebie” a nie tylko do siebie. Bo inaczj to faktycznie zabrzmiało. Sorry
Nie prosisz o komcie?
Boże. To przepraszam!
Sorry, serio.
Może zaczniemy znajomość od nowa.
Cześć nygusek, co tam porabiasz ciekawego?
A wypraszam sobie trolla, a co ja pwowielam kogoś. A pzry okazji to, że ktoś się nie odzywa nie znaczy że nie czyta i nie śledzi bloga. Trochę więcej wiary w ludzi, a o komcie nie proszę tak?
Też tak mówię. Nygusek, trollu, paszoł won! Co to za maniera – spraszać ludzi na się do siebie?… 😉
paszoł won!
Zapraszam do siebie:)
Zośka, nie przesadzaj. To tekst z dowcipu, starego jak świat… ;/ Może i miał tu zabrzmieć śmiesznie, ale mało, MAŁO prawdopodobnie zabrzmiał.
PS. Może zmień sklep?.. 😉
albo tak:
-pani tu nie stała.
-oczywiscie, ze stałam. państwo potwierdzą.
-ależ skąd? nie stała tu pani! co sie pani pcha?
……
……
-ty k…o!
-a ty… a ty to nawet k…ą nie jesteś!
-coooo??? ja nie jestem k…ą??? jak śmiesz?!
O, Rog…. 😉 😉 😉
Dawnośmy się nie widzieli… 😉
Najlepsi są jeszcze klienci typu:
Kasjarke nabija produkty i przypadkowo spada jej na podloge bulka.
I zaczyna sie:
– PANI SPECJALNIE ZRZUCILA MI TA BULKE!!
– nie no, przeprasz…
– CO ZA CHAMSTWO PROSZE JA PODNIESC!!!
– prosze pana, naprawde…
– CHAMSTWO, JAK TAK MOŻNA!!!
– nie ZROBILAM TEGO SPECJALNIE!
– O, I JESZCZE SIE KLOCIC BEDZIE. CHAMSTWO.
– ….
– CHA M S T W O!!!!
Kocham takie scenki.