Bardzo fajna pogoda – trzyma w napięciu jak dobry kryminał; co kilkadziesiąt minut zwrot o 180 stopni. W czwartek ubłagałam N., żeby napalił w kominku, bo spleśnieję (przepraszam cię, planeto, obiecuję że zasadzę drzewo), a w piątek się rozbierałam na przystanku autobusowym. Z szalika się rozbierałam, żeby nie było, że jakąś burleskę odwalam w miejscach publicznych. Połowa ludzi na przystanku była w kurtkach zimowych, a pozostali w krótkim rękawku i jedni przyglądali się drugim z zazdrością i jednocześnie zwątpieniem w oczach.
Wszyscy od tej pogody powariowali, np. Szczypawka siedzi w krzakach, z których trzeba ją wyciągać za dupę, bo odkryła młode szpaczki. Takie podloty już opierzone, ale jeszcze łamagi, więc nie dają rady przed nią uciec, a ta się koniecznie chce ZAPRZYJAŹNIĆ. Trzeba było ratować maluchy przed przyjaźnią Szczypawki, ale i tak chyba poczuły się urażone, bo dokumentnie zasrały nam parapet od kuchennego okna.
Z kolei N. pojechał na zakupy do Lidla i wrócił roztrzęsiony, bo on wbrew pozorom ma delikatną konstrukcję psychiczną. Twierdzi, że to nie jest w porządku, żeby przypadkowy klient musiał oglądać obce gołe dupy damskie i męskie w publicznej przestrzeni wspólnej, jaką jest sklep wielobranżowy. Okazało się że rzucili jakieś spodnie czy leginsy i centralnie na samym środku sklepu wszyscy koedukacyjnie te portki mierzyli, bez żadnego skrępowania. I żeby się dostać do nabiału, trzeba się było przedrzeć przez stado obnażonych dup. N. twierdzi, że do dziś ma powidoki i że mandaty powinni za to wlepiać.
A jedna moja najłagodniejsza, najspokojniejsza i chyba najbardziej zrównoważona koleżanka wysłała któregoś dnia linka „CZY ROZMAWIASZ ZE SWOJĄ JONI” – i dołączona instrukcja. Muszę wyznać, że nie – najczęściej rozmawiam z psem, czasem z muchami, duchowi też powiem kilka słów, no i sama ze sobą. Ale z joni – no niekoniecznie, bo chyba musiałabym się schylić czy coś, a ja nie należę do osób giętkich. Trzaśnie mi w kręgosłupie i co?
Na najbliższe dni też zapowiadają burze z gradem, więc chyba nadal będziemy nieco niezrównoważeni. Na szczęście jest młoda kapusta. Z młodą kapustą zawsze jakoś człowiekowi raźniej.
alejakto, zadna Kamasutry rodzicom z najwyzszego, tylnego rzadku książek nie podbierala;)
Świergolca? Pierdolca się mówi.
😉
Pierdolec to już jest bardziej zaawansowana forma schorzenia i taka mniej przyjemna.
Świergolec to taki lżejszy pierdolec, przyjemniejszy i jakby z bąbelkami.
Ręka w górę, kto poleciał do wujka gugla sprawdzać cóż to joni.
ja
Nie przyszło mi do głowy 🙁
ja! (palm face)
Już wiem, ale czy mam kontakt ? A jak mam to sprawdzić ;)???
Co to jest joni?
Czy to jest to, co ja myśle?!
Obawiam się, że tak.
To wysłała:
https://kobieta.wp.pl/waginocentryzm-mistyczny-polki-daly-sie-nabrac-na-moc-krysztalowych-jajeczek-6380633272035457a?fbclid=IwAR1QP2pA7N-j_EHYJeaPYkkcnYkJw-C5uj9JG_BL819IgK-T1oSTNkVkz3k
A tu w kontekście i lidla, choć nie gołych dup i kapusty https://finanse.wp.pl/bitwa-o-mloda-kapuste-efekt-promocji-w-lidlu-6382366178936449a
W sumie to prędzej bym uczestniczyła w bitwie o młodą kapustę, niż o crocsy czy torebki.
Na szczęście na zakupy warzywne chodzi N. i to na lokalny bazar, tam chyba jeszcze nie było przypadku, żeby dla kogoś zabrakło.