MŁODA KAPUSTA SONG


Upał zaatakował zza węgła i spadł mi na łeb jak menhir Obelixa. Zupełnie nie byłam nań przygotowana! (choć może to głupie z mojej strony).

(Ale jedno pozostało konstans: jak było zimno i lało, to nie miałam się w co ubrac, bo było zimno i lało. Teraz jest gorąco, a ja się nie mam w co ubrać bo jest gorąco! I całkowicie nie mam butów odpowiednich na taką pogodę. Nie wiem, jak to się dzieję, ale wszystkie buty, które kupiłam, nie są odpowiednie na żadną pogodę. Albo ja jestem jakaś dziwna, albo asortyment obuwniczy).

W poprzednim życiu byłam gąsienicą bielinka kapustnika, która pękła z przeżarcia, zanim miała szansę się przepoczwarzyć. Tak mi wyszło z obliczeń; ostatnie cztery dni upłynęły mi na nieustannym żarciu młodej kapusty. W obwodzie przybył mi metr.

Madzia Samozwaniec po wojnie miewała psy – przybłędy, które łączyło jedno: po kilku tygodniach u niej, ludzie zaczepiali ją na ulicy z komplementem „Jaki piękny aerodynamiczny pies!” – bo pies wlókł brzuch po ziemi. Chwilowo jestem tylko troszeczkę mniej aerodynamiczna, niż jej psy.

I popłakałam się na opisie wizyty w kościele Świętego Antoniego we Wrocławiu. („Pilnuj dalej moich rzeczy! Bo ja strasznie gubię, ale ty to wiesz! Masz tu stówę! I do miłego! A pani – tutaj spojrzała na zdegustowaną jej zachowaniem dewotkę – niech się modli dalej, a nie porządnych ludzi podsłuchuje”).

A teraz przepraszam, idę wylizać rondel z resztek kapusty, zanim go włożę do zmywarki.

O KONCU SWIATA

Śnił mi się dziś koniec świata, więc nie czuję się specjalnie świerszczowato.

Pada.
Pada.

"Alez Netto! Przecież pada dopiero od piętnastu lat!"

PS. Poprawka:

SCENA 16.
POKÓJ RODZINY HARLUNDÓW, WNĘTRZE, WIECZÓR
 
NETTA
(z egzystencjalnym smutkiem)
Mój Boże, jaki straszny deszcz…
 
MOLTVICK HARLUND
(z wolna odkładając gazetę – zniecierpliwiony)
Ależ, Netto, jesteś nieznośna…
Mogłabyś się już przyzwyczaić…
Przecież pada od siedmiu lat…
 
ŚCIEMNIENIE