Ja to musze zacząć cos łykać. Jakies proszki z ananasa albo z chromu, żeby wszystkiego nie analizować.
Bo tak – stoje sobie dziś na rogu Żelaznej i Chłodnej. Widok mam akurat na taki budynek z piaskowca, co tam stoi na rogu, taki z jednym rogiem okrągłym.
I mysle sobie – jenyyyy… ale tu musza być ładne mieszkania, te co maja balkony jak raz na tym okrągłym rogu.
I w ogóle – jaki ładny ten budynek.
To znaczy… Jaki ładny ten budynek BYŁ.
Albo BYŁBY.
Gdyby nie mieszkańcy.
Np. balkony tam wszystkie mają taka sama balustradke. Ładną (wiem co mowie! Na ogrodzeniach się znam, jako wnuczka kowala).
Oczywiście każdy właściciel mieszkania miał inny pomysł na to, JAK BY JA POMALOWAĆ. Częśc z nich także na to, co by w nia wetknąć (jakies tektury, szmaty czy inne ozdobniki).
Budynek jest obłożony kwadratowymi płytami piaskowca. Piaskowiec ma piękny naturalny kolor.
Ale nie. Część obywateli JAKO ŻE IM WOLNO musiała pomalowac balkony NA BIAŁO. Niektórzy całe, niektórzy fragmentarycznie.
Okna – oczywiście również WOLNOĆ TOMKU W SWOIM DOMKU, sąsiad ma na biało TO JA WŁASNIE ZE NA BRĄZOWO, bo co! WOLNO MI!
No wolno, wolno.
Co prawda, piękny budynek po tych zabiegach wygląda gównianie, ale przeciez najważniejsze, ze każdemu wszystko wolno.
Nes pa?
Co powinnam łykać?…