Dobra. DOIGRALIŚCIE SIĘ. Mówiłam, ze idzie koniec swiata, to nikt mnie nie słuchał. I co? I MIAŁAM RACJĘ!
Wygraliśmy w noge z Portugalia wczoraj!
No jeśli to nie jest ZNAK końca świata, to ja się pytam, CO.
Ja tam czekam na deszcz żab, szarańczę i Żyda Wiecznego Tułacza z kobzą.
A Cashew mi się sniła, bo jutro jade do Poznania! (jeśli oczywiście BĘDZIE JAKIES JUTRO, prawda).
Boli mnie brzuch od rana, drogi pamiętniku – zżarłam wczoraj duży worek ryżu i jakis kilogram surowej ryby. Choc w obliczu nadciągającego Końca to oczywiście nieistotne. Ide robić sudoku i rachunek sumienia.
PS. Proszę bardzo, kolejny dowód, mijam na korytarzu koleżankę, a ona mówi „Tylko skąd wziąć mątwy?…”.