Troche bylam niesprawiedliwa dla tego weekendu, albowiem zupełnie zapomniałam, ze znalazłam długopis, który już uważałam za zagubiony i utracony na wieki. Tak, wiem, że mam cztery miliardy długopisów, ale TEN BYŁ SZCZEGÓLNY, kupiłam go sobie na Maderze i w ogóle. I zgubiłam. A przynajmniej tak mi się wydawało – do soboty.
Kiedy to wywlokłam z szafy torebkę (mam trzy miliardy torebek) (dobra, mam świra na punkcie: – długopisów, – torebek, – książek), otwieram ja celem wypełnienia treścią, a tam… w kieszonce… Mój długopisik! Zaginiony, opłakany i wspominany rzewnie – leży sobie JAK GDYBY NIGDY NIC, padalec jeden! Wybaczyłam mu, ale żeby mi to było ostatni raz.
(Choć oczywiście jest jeszcze taka opcja, że zbliża się koniec świata; było takie opowiadanie Connie Willis o końcu świata i że wtedy odnajdują się wszystkie przedmioty, które zaginęły; co prawda, długopis to jednak nie Graal, ale bo to wiadomo w dzisiejszych czasach?…)
Poza tym dopadły mnie przemyślenia na motywach, dlaczego zawsze rzucają się na mnie ekspedientki, jak wchodze do sklepu z ciuchami. Inne baby chodzą sobie po sklepie luzem i nikt się ich nie czepia, ja – tylko wejdę – już na mnie wisi co najmniej jedna, a czasem kilka sprzedawczyń. Chyba po prostu wyglądam na taka, która kupi byle co, żeby tylko dac jej spokój (owszem, kilka razy mi się zdarzyło).
Postanowiłam sobie, że następnym razem, jak przyleci do mnie taka i zapyta „Czy mogę pani w czyms pomóc?” to jej odpowiem: „Może pani. Chcę w tej chwili być wysoką, pewna siebie brunetką z dużym biustem, długimi nogami, bardzo długimi paznokciami, tytułem wicemiss Polski, nie bać się prowadzić samochodu po Warszawie oraz mieć doktorat z fizyki. Proszę mi to przynieść do przymierzalni, rozmiar 34. Ciap ciap!”
Cos podejrzanie optymistyczne horoskopy mam ostatnio. JAK NIC JESTEM INWIGILOWANA.
Nie doktorat z fizyki to zly pomysl. Robienie doktoratu z fizyki strasznie frustruje.
Na natarczywość pytań
-W czym mogę pomóc?
można odpowiadać:
– Najlepiej finansowo.
ech, a saleta to wyrodny ojciec.
Tylko nie bierz niedzielnego wydania NYTimes do tego bicia Cashew 😉
Do mnie też zaraz podchodzą i tak sobie później razem chodzimy – ja zdejmuje ciuchy z wieszków i wieszam na ekspedientce, raz, ale tylko raz, gdy było już trochę spojrzałam nerowo na zegarek i wybiegłam ze sklepu.
alesz, to zupelnie jak Krolewna Cashew. Wysoka, szczupla, grama tluszczu i nieustanne jęki o torbach i walkach;) tez ją kocham, co nei. Inaczej bym regularnie biła zwiniętą gazetą zapewne.
OCZYWISCIE ZE MA 34 ROZMIAR oraz figure porcelanowej laleczki i OCZYWISCIE ze w tescie z glamur tylko ona miala idealne proporcje CO DO CZEGO (mierzylysmy ja komisyjnie) oraz OCZYWISCIE ze to ona najbardziej ze wszytskich desperuje ze jej rośnie z przodu na brzuchu TORBA Z TŁUSZCZEM albo ze jej TYLEK ZACZAL ZYC WLASNYM ZYCIEM i nie miesci sie w drzwiach. I ty se wyobraż ze ja sie z nia jeszcze przyjaznie…. ja chyba jakas durna jestem!
bo ten rozmiar 34 to ma być doktoratu z fizyki a nie blondynki z dużym biustem…
masz rozmiar 34??????
chyba Cie znienawidze normalnie…
Musisz poćwiczyć odpowiedni ton głosu chyba. Ja mówię uprzejmie ale stanowczo: dziekuję, poproszę panią jak będę czegoś potrzebowała.
To działa! Nie łażą za mną.
wysoka z dużym biustem nie wciśnie sie w rozmiar 34
[no chyba ze bylby to szkieletor z silikonami w rozpietej bluzce]
ja miałam jeden długiopis z indii- oblepiony modeliną, ze złotymi szlaczkami i kawałkami lusterek. Pisał świetnie.
kosmici! jak nic KOSMICI!!!
hyhyhy chciałabym zobaczyć minę tej ekspedientki, po złożeniu takiego zamówienia