Dwóch rzeczy się dowiedziałam w ostatnich dniach, że a) mam pamięć napadową oraz b) mój pies uwielbia kozi serek.
O pamięci napadowej poinformowała mnie ciotka, bo rozmawiałyśmy i ona mówi “Ale czekaj, bo muszę ci teraz powiedzieć czego się dowiedziałam o tej małpie, bo mam pamięć napadową i zaraz zapomnę”. No jak w mordę, ja też tak mam! Jak coś sobie przypomnę albo wymyślę i NATYCHMIAST tego nie uzewnętrznię – zapiszę albo powiem na głos – to przepadła przepióreczka w proso. Powinnam mieć na to zaświadczenie od lekarza, gdybym np. szła na czyjś ślub i ksiądz mówi “Kto zna powód, dla którego to małżeństwo nie może być zawarte, niech powie teraz albo zamilknie na wieki… Za wyjątkiem pani A., która może powiedzieć w każdej chwili, bo ma pamięć napadową”. Gorzej, jak mi się przypomni pod koniec wesela, jak już wódka wypita i tort rozszarpany. Albo po drugim potomku państwa młodych.
Co do mojego bardzo gourmet psa, to okazało się, że kozi serek BARDZO chętnie, najlepiej na ciepło. Najlepiej z grzanki z dżemem figowym i tym oto serkiem. Wyjęłam grzanki z piecyka i pies dostał OCZU (wiemy, jak to jest, jak psy całe się zamieniają w PARĘ OCZU, jak się pojawia jakaś interesująca spożywka na horyzoncie), więc dałam jej odrobinę na palcu. I o mało nie straciłam palca. Zżarła prawie cały serek, a mi została chrupiąca bułeczka z figowym dżemem i aromatem kozy. Muszę ją zabrać do restauracji i zamówić “A dla pieska będzie kozi serek na ciepło. Dla mnie wszystko jedno, może być kaszanka”.
I mam takie zagadnienie z wczoraj (spotkaliśmy się z moim kuzynostwem i jak zwykle były poruszane bardzo interesujące tematy, typu – czy słowiańskie SPA powinno świadczyć masaż kiszoną kapustą?): czy jeśli krawiec mówi “Gdzie pani szanowna chce, żebym zrobił talię?” to jest uprzejmy czy lekko złośliwy?…
Ale ten mróz to jakieś jaja są. Dobra, pożartowaliśmy sobie, a teraz ma być plus dziesięć. Ciap ciap!