No i z dnia na dzień zrobiło się zimno, opadły prawie wszystkie koleusy i pranie przestało schnąć. A N., że on jeszcze nie włączy ogrzewania, bo nie jest tak źle. Noooo, musiałam mu zagrozić pozwem do Strasburga (chociaż muszę przyznać, że trochę straciłam zaufanie do Strasburga, bo z jednej strony prawa człowieka, ho ho, a z drugiej – pasztet strasburski to ten z wątróbek zamęczonych gęsi, więc prawa prawami, a etyka swoją drogą). Chociaż ostatnio wszyscy wszystkich pozywają do Strasburga albo się odgrażają pozwem, więc kolejka musi być jak stont do Zakopanego. Czytałam, że nawet ślimak ma zamiar pozwać Polskę za niedopełnienie transakcji otrzymania sera w zamian za pokazanie rogów. Zanim bym się dopchała przed oblicze, to pranie dawno by mi zgniło.
Na szczęście włączył i pranie wyschło, bo już było na ostrzu noża.
Ja nie wiem, jak można jesień lubić. No owszem, kocyki, ale wstawanie po ciemku, o piątej po południu też już ciemno, żaden, ale to ŻADEN kocyk tego nie zrekompensuje. A liście z drzew na chodnikach, które po deszczu się zamieniają w taką gnijącą maź? Nie no, ohyda po prostu. Taka jestem bez życia, że sprawdzałam pulsoksymetrem, czy w ogóle zachodzą we mnie jakieś procesy wewnętrzne (choć wiem z literatury, że jeśli nie, to dość szybko zaczęłabym śmierdzieć).
Żeby mnie trochę rozruszać, N. każe mi oglądać koreańskie kulinarne show. Nie powiem, fajne, trochę abstrakcyjne nawet (główny składnik dania – suszone liście rzodkwi, wyglądało jak coś, z czego ja bym zrobiła ewentualnie wycieraczkę przed drzwi, a nie zupę czy klopsiki). Na własne potrzeby odkryłam natomiast serial „Lepsze życie”, który podoba mi się nie wiem dlaczego. Główna bohaterką jest aktorką w Hollywood, wychowującą trzy córki, a więc moim absolutnym przeciwieństwem, a jednak jakoś mnie do niej ciągnie. Na dodatek jej mamę gra ciocia Una z „Bridget Jones” (ma demencję i chodzi w kapeluszach i czasem bez bielizny).
Mangusta chyba też jest trochę załamana panci kondycją fizyczną, a raczej jej całkowitym brakiem, bo wrzuca piłki pod kanapę jak maniaczka, więc chcąc nie chcąc ćwiczę skłony, czołganie oraz ciągnięcie i popychanie ciężkich przedmiotów. Słodka kruszynka, tak się o mnie troszczy. W ogóle jej nie przeszkadzają moje wrzaski, że jak się nie uspokoi, to ją wypcham i postawię na pianinie.