W styczniu to ja nie promieniuję inteligencją. Ani optymizmem. Niczym w zasadzie nie promieniuję; nawet w najlepszych warunkach pogodowych nie jestem zbyt wyrywna, a co dopiero w takiej obrzydliwie ponurej scenografii.
Śniło mi się, że zbieram psie zabawki z podłogi i to był sen jednocześnie retrospektywny, jak i proroczy, ponieważ codziennie po dwadzieścia siedem razy zbieram rozwłóczone po podłodze psie zabawki. Nawet nie, żeby wprowadzić jakiś tam porządek (kogo ja chcę oszukać), tylko żeby po prostu się nie potknąć i nie zabić. Bo chciałabym oszczędzić młodemu, energicznemu szczeniaczkowi widoku ludzkiego trupa – po co jej taka trauma?
W kwestii Projektu 2024 (ciasto drożdżowe, przypomnę) dojrzałam do decyzji strategicznej
(bo z projektami to jest tak, że najpierw człowiek musi sobie poukładać w głowie i to jest najcięższa robota, a później już z górki. Na przykład pakowanie – 95% pakowania odbywa się w głowie, a pozostałe 5% to przekładanie z szafy do walizki)
…i ta decyzja strategiczna brzmi – SUCHE DROŻDŻE. Bo ze świeżych to trzeba robić rozczyn, co całą operację robi dwa razy bardziej skomplikowaną i w ogóle. Poza tym, tez świeżymi drożdżami miałam kontakt w wieku nastoletnim, kiedy to się robiło taką papkę z cukrem i to niby miało pomóc na problematyczną cerę. Guzik pomogło, tyle powiem. Ale muszę przyznać, że o ile w młodości tłusta cera jest po prostu KOSZMAREM (może teraz mniejszym, bo są koreańskie toniki i w ogóle), to w wieku zaawansowanym się przydaje. Reasumując – suche drożdże. Tak.
No i obejrzałam „Barbie” (wiem, wiem, wszyscy już dawno). W kwestii ideologicznej trochę to zamotane, ale bawiłam się świetnie. Ryan fantastyczny, ale to, jaka Margot Robbie jest piękna, to jest po prostu NIEPRZYZWOITE.
A po ostatnich doniesieniach medialnych N. zabrał mnie do garażu, wskazał palcem na małą plastikową skrzyneczkę na ścianie i powiedział „Zobacz, jak chcesz żeby było w domu cieplej, to wciskasz plus, a jak chłodniej – to minus”. Wzruszyłam się doprawdy, że tak się przejął i w ogóle mu nie powiedziałam, że raczej bym się domyśliła, bo mam podobne w żelazku. I że przecież w kwestii ogrzewania zawsze mogę zadzwonić do Belwederu, bo oni zdaje się tym się ostatnio zajmują.